Aleksandra pracuje jako graficzka w Stormberg. Pochodzi z Polski, która obecnie przyjmuje największą grupę uchodźców z Ukrainy. Sama doświadczyła jak to jest przyjechać do nowego kraju – bez znajomości i języka. Teraz zachęca Norwegów do otwarcia serc i umysłów na przyjęcie ukraińskich uchodźców.
Aleksandra od dziecka wykazywała duże zainteresowanie sztuką, ale za sprawą rodziców, którzy uważali to za ryzykowne źródło utrzymania, zdecydowała się podjąć studia na kierunku Architektura i Urbanistyka, które skończyła z tytułem magistra. Dodatkowo ukończyła też studia licencjackie z Architektury Wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w swoim rodzinnym mieście – Gdańsku.
– W tamtym czasie czułam, że świat leży u moich stóp. Skończyłam dobrą szkołę i słyszałam, że mogę być kim zechcę – opowiada Aleksandra z błyskiem w oczach.
Ale młoda Aleksandra nie była przekonana do pozostania w Gdańsku. Chciała zobaczyć świat.
– Łapałam się każdej okazji, aby dostać miejsce na uczelni w innym kraju. Przez rok studiowałam w Hiszpanii, odbyłam praktyki w Brazylii, Indiach i Ekwadorze, a także przez kilka miesięcy podróżowałam po Ameryce Południowej. Przez jakiś czas byłam nawet instruktorką narciarstwa w Alpach! – opowiada.
W sumie Aleksandrze udało się odwiedzić 49 krajów, zanim znalazła miłość pochodzącą z tego samego miasta. Zdecydowali, że zaczną wspólne życie w Norwegii.
Ani budowlaniec, ani pracownik sprzątający
– Mój partner miał już pracę w Norwegii, a ja nigdy nie pomyślałam, że mogłabym mieć problemy z jej znalezieniem. Miałam przecież dobre wykształcenie i trochę doświadczenia – mówi Aleksandra.
Ale znalezienie pracy okazało się dużo trudniejsze, niż sądziła. Aleksandra od razu zaczęła szukać pracy w zawodzie. Pomimo odwiedzenia wszystkich biur architektonicznych w mieście, nie została zaproszona na żadną rozmowę kwalifikacyjną. Techniczno-inżynierskie wykształcenie wcale nie pomogło. Pojawił się kryzys w przemyśle naftowym i jako młoda Polka Aleksandra została bez szans na pracę.
– Po tym wszystkim zaczęłam się wstydzić. Wstydziłam się bycia Polką, widziałam jak na nas patrzą. Większość kojarzyła nas z tym, że ktoś z Polski naprawiał im dach albo pracował w pobliskiej szkole jako pracownik sprzątający. Byli wręcz zaskoczeni, że jakiś Polak może mieć inne kompetencje – opowiada.
Aleksandra musiała przejść z planu B do C, który musiał zmienić się w plan D. Po pewnym czasie praktycznie zrezygnowała z poszukiwań pracy w zawodzie. Łapała się prac dorywczych, była instruktorką narciarstwa w Alpach i jako kapitan organizowała rejsy w Chorwacji.
– Próbowałam też sił z własnym biznesem wnętrzarskim, ale spotkałam się ze sceptycznym nastawieniem przy próbie otwarcia konta w banku. Czułam jak z powodu braku integracji moje przygnębienie rośnie. W jednym z biur usłyszałam wprost, że praca w kreatywnej branży jest zarezerwowana dla miejscowych. A przynajmniej Norwegów – tłumaczy.
Ktoś do pogadania
Nauczenie się norweskiego było ważne, ale na pewno nie należało do łatwych zadań. Aleksandra próbowała uczyć się na własną rękę, zanim udała się na kurs językowy. Na kursie spotkała wielu imigrantów, którzy mieli podobne doświadczenia – trudno jest włączyć się do rozmowy z Norwegami.
– Jedna z Somalijek z kursu opowiedziała mi, że przez 16 lat mieszkania w Norwegii, nigdy nie rozmawiała z innymi Norwegami oprócz nauczycieli z kursu. Powiedziała mi, że jestem najmilszą Norweżką, jaką do tej pory spotkała – bo z nią rozmawiałam. Ale przecież ja nie byłam Norweżką i również czułam się wykluczona ze środowiska. Ci, którzy ze mną rozmawiali, byli przeważnie innymi imigrantami – mówi.
Po kursie norweskiego zdecydowała się otwarcie poprosić kogoś o rozmowę tak, aby mogła poćwiczyć język. Napisała więc post na facebooku na osiedlowej grupie.
– Wcześniej nauczyłam się mówić zarówno po hiszpańsku jak i portugalsku, mieszkałam w tych krajach i rozmawiałam na co dzień z tubylcami. Wszystko przychodziło mi łatwiej. Kiedy byłam na przykład w sklepie, rozmawiałam z pracownikami, a oni pytali mniem co będę robić z pomidorami, które kupuję i dawali mi parę wskazówek kulinarnych. Tu w Norwegii nikt ze mną nie rozmawiał – mówi.
Dyrektor Stormberg, Hege Nilsen, była jedną z kobiet, które odpowiedziały na post.
– Na wspólnym spacerze po okolicy wysłuchała mojej historii. Zaprosiła mnie do biura Stormberga, abym skorzystała u nich z wolnego biurka, popracowała nad swoimi projektami i mogła wejść w środowisko.
Gdy pojawił się wakat dostała praktyki w Stormberg, a krótko po tym zaproponowano jej stałą posadę. Aktualnie jest ważną częścią zespołu grafików i pracuje zarówno ze stacjonarnymi jak i internetowymi sklepami.
Odważ się pytać
Dużo czasu minęło zanim Aleksandra po raz pierwszy zagościła w norweskim domu, lecz wciąż, po 7 latach, jej najbliżsi znajomi nie są Norwegami. Uważa, że wiele osób w Norwegii boi się powiedzieć coś niestosownego spotykając ludzi z innych kultur.
– Politycznie poprawna norweska życzliwość stała się koszmarem. Większość ludzi jest dobra. Ale takie nastawienie prowadzi do tego, że niektórzy boją się, że powiedzą coś złego, więc nie mówią nic. Młodzi są częściej ostrożniejsi niż starsi – mówi i zachęca, aby nie bać się pytać.
– To nic wstydliwego czegoś nie wiedzieć. Bądź ciekawy tych, którzy przychodzą i nie bój się pytać skąd pochodzą. Może mógłbyś zaprosić nowych sąsiadów na spacer lub kawę? – mówi i podkreśla, że Ukraińcy i Ukrainki, którzy przyjeżdżają, potrzebują czegoś więcej niż tylko dachu nad głową. Potrzebują uczestniczyć w życiu społecznym i nawiązywać nowe znajomości.
Razem znaczy sammen
Jeśli jest coś szczególnego, co Polska pokazała w ostatnich tygodniach, to umiejętność zjednoczenia się w razie potrzeby. Aleksandra jest dumna z tego, jak jej ojczyzna otworzyła ramiona i opowiada o znajomych, którzy przyjechali do Polski wynająć mieszkanie, aby bezpłatnie udostępnić je ukraińskim uchodźcom.
Również w Norwegii wiele fundacji i organizacji zaangażowało się w pomoc. Jedną z nich jest polsko-norweskie stowarzyszenie Razem=Sammen, które zaczęło zbierać najpotrzebniejsze dary dla tysięcy osób przekraczających granicę.
Organizacja nazywa się Razem=Sammen, bo pracuje, aby poszerzyć możliwości integracji, rozbudowywania sieci znajomych i stworzenia wspólnych aktywności dla Polaków w Kristiansand.
Aleksandra będąca członkinią stowarzyszenia także bardzo szybko zaangażowała się w pomoc ukraińskim uchodźcom.
Udostępniła post na Workplace, czyli komunikatorze dla pracowników Stormberg, w którym zachęciła do pomocy.
Aleksandra dostała natychmiastowe odpowiedzi, a Stormberg zdecydował się przekazać wszelkie próbne egzemplarze produktów, które normalnie trafiłyby do sprzedaży w sklepach. Kilka dni później Aleksandra spakowała ponad 1100 ubrań dla młodych i starszych. Wielu, którzy przekroczyli polską granicę, potrzebowało natychmiastowej pomocy.
Przyszedł czas, aby stworzyć codzienność dla wielu tysięcy, którzy przyjeżdżają do Norwegii. Potrzebują oni ciepła i miejsca do życia, ale także kontaktów – możliwości pracy i włączenia się do społeczeństwa. Miejmy nadzieję, że otworzymy dla nich serca i umysły.
Źródło: medium.com/stormberg
2 komentarze
Czy te praktyki to z nawu jak rozumiem.
Tak lønn tilskudd.