Papieros to chyba najgłupsza rzecz na świecie, a jednak tylu ludzi sięga codziennie po niego, także i ja.
Artykuł napisany we współpracy z Norweskim Departamentem Zdrowia (Helsedirektoratet).
A wszystko przez Krzysztofa Kolumba. Gdyby ten w 1492 roku nie odkrył Ameryki i nie przywiózł z niej znanego wcześniej tylko Indianom tytoniu, to nie musiałbym dzisiaj zmagać się z tym strasznym nałogiem. Hiszpańscy marynarze przywozili do Europy zwinięte liście tytoniu, znane dziś jako cygara i palili je, zapewne wzbudzając ciekawość i podziw. Handel tytoniem musiał być intratny, na tę używkę stać było tylko zamożnych. Z niedopałków tych cygar, zbieranych przez biedotę i zawijanych w papier, powstały właśnie papierosy. Tytoń szybko opanował całą Europę. Stał się popularny we wszystkich warstwach społecznych. Był symbolem męskości i kobiecości, często prestiżu i dodawał uroku. Często tak bywa, że ludzie doszukują się w nowym przeróżnych właściwości, na przykład leczniczych. Tak było i z tytoniem, który miał pomagać między innymi na migreny, astmę i choroby weneryczne. Nawet w dwudziestym wieku można było oglądać reklamy głoszące, że: Większość lekarzy pali Marl…o!
Aż do czasu kiedy okazało się, że szkodzi zamiast leczyć.
Wielokrotnie próbowałem rzucić i raz nawet się udało, niestety po pięciu latach wróciłem do nałogu. Zgubiła mnie pewność siebie. Wydawało mi się, że jeden papieros na wakacjach nie spowoduje powrotu do nałogu. Zapaliłem. Pomimo tego, że zakręciło mi się w głowie, smakował wyśmienicie. Miał być tylko jeden, jedyny, bo był dobry nastrój i towarzystwo. Po trzech tygodniach paliłem już 20 dziennie.
Potem przez kilkanaście lat wielokrotnie próbowałem rzucić ten nałóg , ale nigdy mi się na dłuższą metę nie udało. Postanowienia noworoczne, tabletki blokujące, plastry z nikotyną na nic się nie zdały.
Usłyszałem o programie Stopptober organizowanym przez Helsedirektiratet i naszym rodaku Marcinie, który wziął w nim udział w zeszłym roku i dzięki niemu rzucił palenie.
Dlatego też nawiązałem z nim kontakt, chciałem dowiedzieć się więcej o kampanii i o tym, jak poszło Marcinowi.
Opowiedział mi pokrótce swoją historię i odpowiedział na pytania, które wydają się istotne.
Dlaczego zdecydowałeś się skończyć z paleniem, co cię do tego zmotywowało?
– Przede wszystkim moja rodzina zaczęła na mnie naciskać, zwłaszcza dzieci. I oczywiście sam miałem już dosyć.
Co cię przekonało, że postanowiłeś wziąć udział w programie Stopptober?
– Kampania już trwała, kiedy zadzwonił do mnie sam szef programu, Asbjorn i zaproponował mi abym wziął w nim udział,. Nawet nie wiem skąd miał mój numer telefonu i skąd wiedział, że jestem palaczem. Namawiał mnie mówiąc o korzyściach, jakie płyną z rzucenia palenia papierosów. Są one oczywiste i każdy to wie, ale czasem trzeba to usłyszeć od kogoś innego. Mówił też o tym, że my Polacy słabo się integrujemy, rzadko bierzemy udział w różnych inicjatywach i poza pracą niewiele nas obchodzi.
Zdecydowałem się spróbować i rozpocząłem walkę z nałogiem. Codziennie nagrywałem krótkie filmy, w których opisywałem to jak się czuję, co robię i jak sobie radzę (tutaj możesz śledzić losy Marcina)
Jak uczestnictwo w tym programie pomaga, czy są to jakieś spotkania, grupa wsparcia?
– Odbyło się jedno spotkanie na samym początku. To było fascynujące poznać ludzi, którzy palili potworne ilości tytoniu, co nawet było po nich widać, a jednak im się udało. Później ludzie ze Stopptober dzwonili do mnie, pytając jak mi idzie i czy nie poległem w walce z nałogiem. Już samo to pomaga i podtrzymuje na duchu. Te telefony przypominały, jaki mam cel.
Czy było ci bardzo ciężko i co ci pomogło oprócz uczestnictwa w programie?
– W moim przypadku bardzo pomogło mi… zapalenie krtani – śmieje się Marcin. – Ból okazał się dobrym terapeutą. Papierosy nie smakowały i dodatkowo podrażniały gardło. Pomaga także czas. Gdy nie palisz już kilka dni, to świadomość tego, że już choć trochę jesteś wolny od nałogu sprawia, że szkoda Ci tego zaprzepaścić. Przecież każdy, nowy zapalony papieros powoduje, że znów jesteś w punkcie zero i musisz zacząć od nowa. Zaczynasz czerpać satysfakcję z każdego, kolejnego dnia bez dymu i to pomaga coraz bardziej.
Czy miałeś momenty zwątpienia, załamania i co było najtrudniejsze?
– Oczywiście! Do teraz czasem mnie ciągnie. Ciężkie są nawyki wyrobione przez lata. Poranna kawa bez dymka była dużym wyzwaniem. Jest takie popularne powiedzenie: „papieros do kawy”. U mnie wcześniej było odwrotnie, kawa do papierosa.
Znam to z własnego doświadczenia. Jak sobie z tym poradziłeś?
– Na jakiś czas przestałem pić kawę i problem zniknął.
W sumie proste i logiczne. Co jeszcze było trudne?
– Wiadomo, imprezy, wakacje i spotkania z przyjaciółmi. Także przerwy w pracy nie były na początku łatwe, wiesz przerwa na „szluga”.
Z tego też zrezygnowałeś?
– Nie, no co ty, ale z czasem było już łatwiej. Przyzwyczaiłem się.
Jakaś rada dla mnie i innych chcących rzucić palenie?
– Nikt za ciebie tego nie zrobi. Sam musisz podjąć decyzję i mieć choć odrobinę silnej woli.
Rozmowa z Marcinem przywróciła mi wiarę w to, że rzucenie palenia jest możliwe i warto skorzystać ze wsparcia ludzi, którzy się na tym znają. Stopptober może okazać się pomocny, żeby znaleźć motywację i sprawdzone sposoby. Mógłbym pobiegać trochę z kostką lodu w gardle, aby załatwić sobie zapalenie kratami, ale rozsądniej będzie wziąć udział w programie Stopptober.
Życzcie powodzenia Marcinowi, a także i mnie, abym za jego przykładem pozbył się tego śmierdzącego nałogu.
5 komentarzy
Ja akurat nie mam dużego problemu rzucić palenie. Nie raz to robiłam i nie paliłam po kilka lat. Trzeba mieć silną wolę. Niestety wszechobecny stres, zawsze w końcu powoduje powrót do palenia papierosów. Oczywiście wsparcie innych ludzi, tak jak w wymienionym w artykule programie bardzo pomaga. Tak samo jak w rzucaniu innych nałogów. Trzeba tylko chcieć to świństwo rzucić☺️ A taki papierosek odpręża…no i zajęta jest ręka. Rzucasz i wtedy sięgasz po jedzenie, żeby tą pustkę w dłoni zapełnić. No i tyję sobie.
👍
Rozumiem to, też miałam kilka prób, zanim się rozstałam na dobre z fajkami. I powiem, że cudowny byłten dzień, w którym już nic pozytywnego w paleniu nie widziałam. Choć musiało upłyną kilka dobrych lat, zanim dotarłam do tego miejsca. Wytrwałości przy następnym podejściu. Pozdrowienia
Ja również rzuciłam. Co prawda bez tego programu, po prostu chciałam już przestać roztaczać tą ohydna woń 😉 Polecam! Dla kilku chwil, naprawdę nie warto tego ciągnąć. Teraz o wiele lepiej się czuję!
Tę wolność od nałogu wychwala chyba każdy były palacz. To jest do zrobienia. Fajnie, że są takie programy wspierające.