Umawiamy się w kawiarni w mieście*.
– Jest tu zdecydowanie lepsza kawa niż w ratuszu – śmieje się Toril i mruga do mnie okiem.
W tej chwili większość pracowników gminy pracuje zdalnie z domu. My spotykamy się, aby podsumować En by for alle – duże przedsięwzięcie, którego Toril Hogstad jest koordynatorką.
Moja rozmówczyni już od 20 lat zajmuje się w gminie i mieście Kristiansand integracją, obecnie jest koordynatorką LIM (Likestilling, inkludering og mangfold- równość, integracja i różnorodność).
Żyjemy doprawdy w wielokulturowym mieście. Chilijczycy, Wietnamczycy, Polacy, Litwini, Szwedzi, to tylko niektóre z mniejszości zamieszkujących to piękne miejsce. Przeprowadza się tu także wiele osób z innych części Norwegii. Kristiansand kusi słonecznym latem i bliską odległością do Danii. Ale jest to też miasto z dość konserwatywną przeszłością. Prawdziwa mieszanka, która nieumiejętnie wstrząśnięta, może doprowadzić do wybuchu. Dlatego powstała długofalowa Strategia na rzecz równości, integracji i różnorodności na lata 2015-2022. To właśnie w tym dokumencie zapisane jest, że Kristiansand ma być miejscem, w którym wszystkim będzie się żyło dobrze.
– Podstawą do zmiany w Kristiansand była chęć zauważenia i docenienia różnorodności – zaczyna Toril – a to jest przecież punkt wyjścia do równego traktowania i aktywnego uczestnictwa w życiu publicznym. Dlatego główną myślą było stworzenie miejsca, w którym można cieszyć się życiem, rozwijać się, ale również otrzymać wsparcie, gdy zajdzie taka potrzeba.
W przyjętej w 2015 roku przez władze miasta strategii zawarta jest wizja tego, jak promować tę różnorodność. Inspiracją do zmiany myślenia o mieście było OXLO – Oslo Extra Large, en by for alle, wydarzenie trwające tydzień, którego głównymi ideami już od wielu lat są właśnie równość, integracja i różnorodność.
– My także chcieliśmy to zrobić. Musieliśmy się zastanowić, w jaki sposób wprowadzić te idee w życie. Jak sprawić, by wszyscy uznali, że są to wartości, za którymi warto stać i uwierzyli, że Kristiansand może być miejscem, w którym każdy chce mieszkać – mówi Toril. – Zdecydowaliśmy wtedy, że również tutaj zorganizujemy tygodniowe wydarzenie, podczas którego, jak w soczewce, zobaczymy te wartości, o których mówimy, a które dotyczą każdego w każdym wymiarze: pochodzenia, płci, wieku, sprawności fizycznej, religii, wyglądu, orientacji seksualnej, itd. My wszyscy tworzymy Kristiansand. To ma być miasto dla wszystkich.
W 2018 roku odbyła się pierwsza edycja En by for alle. Uczestniczyło w niej wiele publicznych instytucji, organizacji pozarządowych, odbywały się spotkania, debaty, wystawy. Od tamtej pory przybywa wydarzeń oraz organizatorów, w zeszłym roku było ich ponad stu. O tym, jak ważne jest to dla miasta i jego mieszkańców, przekonać nas może fakt, że w tym roku, pomimo pandemii, odbyło się ponad 60 różnych akcji.
– Organizatorzy wykazali się kreatywnością, nastawieniem na rozwiązywanie trudności. Wszystkie działania odbyły się zgodnie z zasadami kontroli infekcji.
W szóstym tygodniu lutego miasto zmienia się wizualnie. Powiewające na Markensgate banery, flagi przy moście na Lund, ulotki, plakaty informujące o tym, że miasto jest dla wszystkich – chodzi o to, by zaciekawić, przybliżyć inność. W ubiegłych latach dużą popularnością cieszyły się akcje pozwalające na spontaniczne poznawanie nowych ludzi (Same Table, Speedfriending, Folk møter folk czy En Sofa for alle). – W ciągu tych siedmiu dni dzieje się tyle dobrych, niesamowitych rzeczy – kontynuuje Toril. – Organizacje i instytucje również chcą zaprezentować, czym zajmują się na co dzień.
Wybór tego właśnie tygodnia na zorganizowanie En by for alle też nie jest przypadkowy.
– Szczerze mówiąc, to nie za wiele dzieje się w lutym – śmieje się koordynatorka wydarzenia – Święta się skończyły, ale nadal jest zimno i ciemno, więc potrzebujemy odrobiny radości i pozytywnych wibracji. Poważnie jednak mówiąc, w szóstym tygodniu roku, szkoły i przedszkola w swoim programie nauczania skupiają się na zdrowiu psychicznym i seksualności, dlatego chcieliśmy również wzmocnić lub zjednoczyć naszym wydarzeniem te działania, bo mówią przecież o tym samym: równości, różnorodności i integracji, ale również o szacunku do drugiego człowieka. Jednym z wyzwań jest włączenie stowarzyszeń z mniejszości narodowych, zamieszkujących nasze miasto. Chcemy, by hasło: “Wszyscy ludzie, niezależnie od pochodzenia, powinni czuć się doceniani i mile u nas widziani!” nie było tylko hasłem reklamującym wydarzenie, ale przekładało się na rzeczywiste działania.
Jak bardzo En by for alle zmieniło Kristiansand? – zastanawia się Toril. – To miasto z dość konserwatywnymi korzeniami, dlatego było trochę „pod górkę”. Trudno było zacząć, ale władze Kristiansand z dużą otwartością podeszły do zmian. Warto podkreślić, że En by for alle to nie tylko cykl wydarzeń w szóstym tygodniu roku, ale proces trwający cały rok.
– Pragniemy tworzyć miasto, w którym chce się żyć, w którym każdy czuje się jak w domu – zapewnia Kim Henrik Gronert, doradca ds. Dialogu wielokulturowego w Kristiansand. Obcokrajowcy są częścią kultury tego miasta i jak podkreśla wielokrotnie w naszej rozmowie Kim Henrik – to od chęci i zaangażowania organizacji mniejszościowych zależy jak bardzo się dane grupy mniejszościowe zintegrują. Trudno się z nim nie zgodzić. Polacy będący najliczniejszą mniejszością narodową w Kristiansand i całym Agder są społecznością niewidoczną, nieaktywną, niezainteresowaną tym, co się dzieje w mieście. To oczywiście mocno uogólnione stwierdzenie, ale poparte choćby tym, że dotąd nikt o sprawach polskich w mieście nie mówił, nikt nie pytał również o to, co miasto może Polakom zaoferować. Jedynie 12% z uprawnionych do głosowania w ostatnich wyborach lokalnych Polaków skorzystało z tej możliwości. Wygląda na to, że nie interesuje nas miasto, w którym żyjemy.
– Wydaje mi się, że mamy do czynienia z kilkoma falami polskiej migracji – mówi Kim Henrik – pamiętam, że w latach 80-tych wszystkich Polaków uciekających z komunistycznej Polski do Norwegii witaliśmy z otwartymi ramionami. Później nadeszła fala tych, którzy przyjechali tu w celach zarobkowych i nie chcieli się osiedlać, to przyczyniło się trochę do powstania stereotypów i wzajemnej niechęci. Teraz następuje zmiana. Norwegia okazuje się być po prostu atrakcyjnym miejscem do życia. Sprowadzają się tu całe rodziny, jest dużo dzieci dwu- lub wielojęzycznych. I to jest fantastyczne – dodaje mój rozmówca. – Teraz tylko trzeba, abyście poczuli, że to miasto jest i wasze. Strategia na rzecz równości, integracji i różnorodności na lata 2015-2022, to ważny dokument, który jednak bez ludzi nic nie znaczy. Dlatego powstało wydarzenie En by for alle – mówi Kim Henrik. – Przez cały rok wspieramy organizacje mniejszościowe w ich pracy na rzecz integracji. Mogą się starać o dofinansowanie swoich działań, korzystać bezpłatnie z lokali w ratuszu (rådshuskvartalet), uczestniczyć w spotkaniach i szkoleniach (w tej chwili ograniczonych z powodu koronawirusa). W szóstym tygodniu roku wszyscy możemy się poznać i zobaczyć czym się zajmujemy.
Doradca ds. Dialogu wielokulturowego przyznaje jednak, że jest mało organizacji mniejszościowych, które uczestniczą w En by for alle. Szczególnie brakuje uczestnictwa w życiu publicznym imigrantów z krajów europejskich. Są oni niewidoczni zarówno w wydarzeniu En by for alle, jak i w ogóle w społeczeństwie. – Pracujemy, aby to zmienić i w tym kontekście współpraca ze stowarzyszeniem Razem=Sammen jest bardzo ważna i pozytywna. Sam projekt bardzo się rozrósł i rozwinął, ale jak będzie wyglądał, to zależy od nas wszystkich – kończy Gronert.
Brak pomysłu, o którym mówi Kim Henrik wynika zapewne z nieznajomości pewnych grup obcokrajowców, braku animatorów-łączników, ale przyznać trzeba, że i z jednej i drugiej strony trudno dostrzec pełne zaangażowanie.
Obcokrajowcy, z którymi rozmawiam, nie znają idei En by for alle. Owszem, widzieli flagi, plakaty, ulotki, ale nie bardzo kojarzą z czym się to wiąże. Może kolejny chwyt marketingowy? Wielu z moich rozmówców przyznaje, że odczuwa rasizm, że żyje w paralelnym do norweskiego świecie. Trudno im znaleźć łączące punkty.
Czują się dyskryminowani na rynku pracy, często pracują poniżej kwalifikacji czy wykształcenia, narzekają na słabe kontakty z Norwegami. Zaraz potem jednak sami przyznają, że nie korzystają w oferty miasta, nie uczestniczą w wydarzeniach, spotkaniach, które mogą być przecież przyczynkiem do tego, by poznać nowe osoby i zbudować sobie sieć kontaktów, podszkolić język, wziąć udział w dyskusji.
Wszyscy moi rozmówcy mówią otwarcie o tym, że musimy się spotkać po środku. Powoli budować most pomiędzy różnymi środowiskami. Otwierać się na innych i zwalczać stereotypy. Nasze o innych i innych o nas.
En by for alle to interesująca inicjatywa. Kolorowa, pozytywna, dająca wiarę i nadzieję na to, że tworzymy wspólnotę; zachęcająca nas do tego, by współdecydować i uczestniczyć w życiu miasta. Razem możemy zdziałać znacznie więcej!
Zdjęcia: Sylwia Balawender
*Od Redakcji: Wywiad z Toril Hogstad został przeprowadzony 17 lutego 2021, kiedy jeszcze nie było wprowadzonych tak surowych obostrzeń jak teraz.