Bajka o piernikowym miasteczku
Pepperkakebyen, to innymi słowy „Piernikowe Miasto” lub też „Miasto Korzenne”, z racji przypraw dodawanych do masy piernikowej. Pepperkakebyen znajduje się w Bergen, to piernikowa stolica Norwegii. Ulokowana jest ona na placu, którego nazwa brzmi Torgallmenningen. Podobno przed laty mieszkała w tym miejscu piękna wróżka Hana, która nade wszystko lubiła jeść lukrowane pierniki. Miała domek z piernika, a na fotelu piernikowym zawsze wyrabiała ona piernikowe ciasto.
Jak nie świśnie...z bata trzaśnie wtedy kiedy dziecko zaśnie powolutku prezent złoży cicho...bo to człowiek boży….
„Norweska Piernikolandia”
Pierwszy pomysł dotyczący powstania „Piernikowego Miasteczka”, pojawił się w roku 1991. Wówczas to, aby przybliżyć wszystkim legendę o wróżce Hanie, „Norweska Piernikolandia” powstała w tamtejszym centrum handlowym. Od tej chwili co roku dzieci z przedszkoli oraz ze szkół podstawowych odwiedzały „Piernikowe Miasteczko”, w którym dzięki właśnie dziecięcej inwencji twórczej powstawały piernikowe konstrukcje. Konstrukcje te wiernie odtwarzały plan prawdziwego miasta. Inicjatywa różnych budowli z masy piernikowej spotykała się od roku 1991 z coraz większym zainteresowaniem. A co jest rzeczą najważniejszą, pomysł ten jest regularnie sponsorowany przez lokalnych biznesmenów. „Piernikowe Miasteczko” szczególnie ożywa gdy zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
Piernikowe dekoracje Piernikowe chaty z dala szklą się w słońca jasnym blasku Wróżka Hana w lukrze cała piecze ciasta swe do brzasku...
W Bergen we wszystkich sklepach właśnie w tym czasie, można spotkać kilka rodzajów pierników. Są one czarne, białe, lukrowane, z kolorową posypką, a także z dodatkiem bakalii lub powideł. Norwegowie uwielbiają smak i zapach pierników, toteż w tutejszych sklepach mogą też oni kupić w wiaderkach masę piernikową, z której podczas świąt grudniowych przyrządzają oni pyszne ciasteczka.
Wypieczone norweskie pierniki nie tylko stanowią przysmak dla dużych i małych, ale są one szczególną ozdobą w ten niezwykły i magiczny czas świąteczny. Jak zatem podkreślić należy, pierniczki są także podstawą do dekorowania domów, samochodów, kościołów, mostów, przez co całe Bergen staje się bardziej malownicze i niezwykłe. Mieszkańcy Bergen dekorując swoje miasto na święta Narodzenia Pana Jezusa, dbają o każdy szczegół. Udekorowany jest zatem dzięki piernikom targ rybny, ratusz, park, a nawet parkowe aleje.
Julenissen
Julenissen to postać wywodząca się z norweskiego folkloru. Był to po prostu skrzat domowy, który za zsiadłe mleko oraz skibkę świeżego chleba pomagał gospodarzom podczas każdej czynności domowej. W norweskim tłumaczeniu słowo „nisse” wywodzi się od imienia Nils, czyli skandynawskiego odpowiednika imienia Mikołaj. Jak zatem należy zrozumieć, Julenissen to norweski Święty Mikołaj. Postanowił on zatem pewnego razu obdarować prezentami nie tylko dzieci swojego gospodarza, ale dzieci całego świata. Zakupił on sobie renifera i sanie i tak właśnie się zaczęła jego światowa przygoda.
Bajka o Julenissen i piernikowych ciasteczkach
Dawno dawno temu, kiedy w domach nie było jeszcze ani radia ani telewizora, miejsce przy kominku zajmował Bajarz. Opowiadał on wszystkim domownikom piękne bajki i legendy, jednak najpiękniejsze zawsze były te, które dotyczyły świąt Narodzenia Bożej Dzieciny. Jak mówił zatem Bajarz, przed laty Julenissen szykował się do rozdawania dzieciom prezentów, na czas Bożego Narodzenia. Przygotował on swoje sanie, dokarmił należycie renifery, aby miały siłę ciągnąć go po nieboskłonie, a przede wszystkim sam siebie grubo ubierał, aby nie zmarznąć podczas tej niezwykłej eskapady. Do swoich worków z prezentami, nigdy nie wkładał on pierniczków, ponieważ nie za specjalnie lubił ich aromat i smak.
Pomocnicy
Nagle Bajarz wstał od kominka, splunął siarczyście w ręce i dalej zaczął snuć swoją opowieść. Gdy Julenissen szykował się do drogi, jak mówił o tym Bajarz, pomagały mu lub też inaczej usiłowały mu pomóc Fjøsnisser. Były to osobniki bardzo pracowite, chętne do pracy, ale często potrafiły pokazać swoje złośliwe cechy skrzatowskiego charakteru. Posiadały one nadprzyrodzoną moc, którą chętnie wykorzystywały do robienia psikusów. Ale gdy ktoś je dobrze traktował i uczciwie im płacił, w szczególny sposób dbały one o dobrobyt w danym gospodarstwie. Ponad wszystko lubiły się one delektować ryżowym puddingiem, którego nigdy nie brakowało im u Julenissena.
Bajarz bajkę swoją gada kiedy noc do snu się składa a w kominku ogień gaśnie kończ Bajarzu a nie zaśnij... Wtem Bajarz się zaśmiał
Nagle Bajarz wstał z zajmowanego przez siebie fotela, zbliżył się do palącego się ognia w kominku i głośno zaśmiawszy się, wrzucił kilka drew do strzelającego ognia. Zasiadł on z powrotem na zajmowanym przez siebie miejscu i wąs siwy zakręcił na palcu. Wszyscy z zapartym tchem czekali kiedy on znów zacznie kontynuować swoją opowieść. Gdy Julenissen szykował się do drogi, jego skrzaty wpadły na bardzo dziwny pomysł. One to właśnie w ten sposób umilały sobie czas. Pamiętając o tym, że ich gospodarz nie lubi pierniczków, postanowiły mu wyrządzić psikusa. Gdy podjechali razem oni do Bergen, aby tam obdarzyć czekające dzieci podarunkami, skrzaty odwiązały z zaprzęgu renifera i puściły go wolno. Zdenerwowany Julenissen biegał, krzyczał, a nawet płakał szukając swojego renifera. Usiadł on w końcu rozżalony na ławeczce i szlochał z tak nieudanego wieczoru. Aż tu nagle, słysząc takowe zawodzenia wróżka Hana wybiegła ze swojego domku i zobaczyła jak pewien grubasek, ubrany w czerwony kubrak, przy którym biegają malutkie skrzaty, płacze i woła w niebogłosy. Podeszła zatem do niego piękna i dobroduszna panienka i poczęstowała grubaska na ławce świeżo upieczonymi pierniczkami. Zapach pierników odurzył Julenissena, ale szczególnie zauroczyła go Hana. Skrzaty widząc, że chyba nie udał im się psikus wykręcony swojemu gospodarzowi, jak najszybciej odszukały renifera, którego szybko zaprzęgły do sań. Ale gdy wszystko już było gotowe, wcale Julenissen nie rwał się do dalszej drogi. Zauroczony Haną, ciągle patrzył w jej oczy i….zajadał słodkie pierniczki.
Ukochany przysmak
Gdy w końcu postanowił on ruszyć w dalszą drogę, szybko rozdał dzieciom prezenty i o dziwo wrócił do Hany, aby właśnie z nią spędzić święta Bożego Narodzenia. W Wigilię jego skrzaty dostały ukochany pudding ryżowy, a pierniki stały się od tej pory ulubionym przysmakiem Julenissena. Nagle Bajarz wstał z fotela, splunął szpetnie do kominka i zniknął, a po jego wizycie w całym domu czuć było zapach piernikowego ciasta.
Od tego czasu właśnie w Bergen Julenissen zrzucał najwięcej pierniczków, aż zostało miejsce to nazwane „Piernikowym Miastem”. Z ich nadmiaru zaczęto tworzyć różne konstrukcje, które do dziś stanowią najfajniejszą ozdobę tego miejsca.
Julenissena sanie jadą skry spod kopyt łańcuch tworzą Piernikowe Miasto czeka kiedy skrzaty dary złożą...
7 komentarzy
Super….czytając czułam się jak w bajce
chciałbym tam być j xobaczyc pierniki j norweskiego Mikolaja
Miło się czyta ten artykuł chociażby dlatego że autorka opatrzyła go swoją poezją
Very interesting and nice story. Just for Christmas.
I love this history story.
fajny tekst
tam być i lizac pierniki….ach