Norwegia aktualnie importuje 60 procent żywności. Oznacza to, że tylko w 40 procent jest samowystarczalna i tylko taki procent obywateli może samodzielnie wyżywić. Kryzysy, jak wojny czy pandemia, mogą odciąć wszelkie rodzaje transportu pożywienia z zagranicy. Skąd wówczas Norwegia weźmie jedzenie dla tych pozostałych 60 procent?
Pesymistyczna wizja eksperta
Wizja audytora krajowego Karla Eirika Schjøtta-Pedersena daleka jest od optymizmu. W raporcie na temat bezpieczeństwa żywnościowego i stanu gotowości wskazał, że władze państwa na takie sytuacje nie są odpowiednio przygotowane. Na wysokich szczeblach brak też wiedzy o tym, jak zreorganizować produkcję żywności.
Cel rządu jest jasny: 50-procentowa samowystarczalność. Nad jego realizacją pracują m.in. ministerstwa rolnictwa oraz handlu i przemysłu.
Karl Eirik Schjøtt-Pedersen krytykuje jednak ich narzędzia i środki, określając je jako krótkotrwałe rozwiązania, które mogą nie poradzić sobie z dłuższym lub kilkoma kryzysami jednocześnie.
Co wtedy zrobimy?
Tylko krajowa żywność
– To zależy od tego, jak nagle i niespodziewanie przyjdzie nam się zmierzyć z taką sytuacją – mówi starszy doradca Lars Johan Rustad, który zajmuje się analizami ekonomicznymi rolnictwa w Nibio (Norweski Instytut Badań nad Biogospodarką) w rozmowie z Forskning.no.
Krótkotrwały kryzys Rustad ocenia jako niezagrażający samowystarczalności i zapasom pożywienia Norwegii. Nie musimy martwić się o mięso, mleko, czy jaja.
Powodem do obaw może być jednak pszenica, której aż połowę importujemy.
Czy Norwegia posiada zapasy żywności?
Ryzyko głodu pojawiało się już w Norwegii. Działo się to na przykład podczas pierwszej wojny światowe, wtedy Norwegia nie była w stanie kupić zboża. Po zakończeniu wojny w 1918 r., rozpoczęto gromadzenie awaryjnych zapasów zboża. Istniały one do 2003 roku. Wtedy zostały zamknięte, a silosy przekształcono w budynki mieszkalne i inne.
Storting podjął decyzję o ich odbudowie.
W Norwegii obecnie są magazyny należące do przemysłu spożywczego, które w trakcie krótkotrwałego kryzysu mogą zapewnić mieszkańcom pożywienie.
Długotrwały kryzys
Zapasy wyczerpią się po kilku miesiącach. Dłuższy kryzys pozbawi nas m.in. czekolady, kakao, kawy, herbaty, wina, przypraw, czy cukru. Z tego powodu nie kupimy w sklepach wielu podstawowych produktów lub będą one mniej dostępne, a ich skład zmieniony.
Cytrusy, banany, a może melony, czy brzoskwinie o każdej porze roku? Takich produktów już nie zobaczymy na sklepowych półkach, jeśli import zostanie wstrzymany. Dotyczy to również dużej części warzyw, które jemy na co dzień, takich jak papryka, czosnek czy grzyby.
Według Gartnerhallen od 30 do 50 procent pomidorów, ogórków, sałaty i porów jest uprawianych w Norwegii. Reszta jest importowana.
Z drugiej strony marchew, cebula, kapusta, rzepa, seler i ziemniaki są uprawiane głównie w Norwegii przez cały rok dzięki ogrzewanym szklarniom.
Obecnie rolnictwo jest również bardziej wydajne.
Soja jest wykorzystywana jako pasza dla zwierząt. Importujemy jej prawie milion ton rocznie. Bez niej będziemy musieli znaleźć alternatywne źródło białka dla zwierząt.
Zieleni przybywa, zwierząt ubywa
Schjøtt-Pedersen krytykuje władze za niewłaściwe wykorzystywanie wierzchniej warstwy gleby poprzez np. budowy dróg. Wiele pól czy pastwisk to nieużytki, a gminy nie wywiązują się z obowiązku prowadzenia gospodarstw rolnych w określony sposób, wykorzystując wszystkie grunty.
Niektórzy badacze uważają, że Norwegia może stać się samowystarczalna. Będzie to wymagało poważnej restrukturyzacji rolnictwa. Schjøtt-Pedersen krytykuje władze za niewłaściwe wykorzystywanie wierzchniej warstwy gleby poprzez np. budowy dróg.
90 procent gruntów rolnych jest obecnie wykorzystywanych do produkcji paszy dla zwierząt. Zgodnie z raportem z Ruralis/Nibio, trzeba to zmienić i norwescy rolnicy powinni skupić się na uprawie produktów spożywczych dla ludzi, tym samym ograniczyć ilość zwierząt. Potrzebują one przecież jedzenia, jak zboża, które równie dobrze mogliby wykorzystać ludzie.
Zielona i rybna dieta
Wstrzymanie transportu międzynarodowego doprowadzi do tego, że dużo czasu minie zanim zjemy wszystkie ryby hodowlane. W późniejszym czasie na stoły będą trafiać ryby morskie i słodkowodne.
Naukowcy z Ruralis i Nibio obliczyli, że dieta bogata w zboża, ziemniaki, warzywa korzeniowe, ryby oraz trochę mleka i mięsa zapewni nam wystarczającą ilość energii, białka i tłuszczu.
Na podstawie obliczeń, bazujących na maksymalnych plonach każdego roku, doszli oni do wniosku, że 15 procent kalorii, które przyjmujemy, może pochodzić z mięsa, natomiast według AgriAnalyse 37 procent pochodzi z mięsa, ryb, jaj i produktów mlecznych.
Przeczytaj również: Owady na norweskich talerzach. Bądź konsumentem świadomym
Ludzie, podobnie jak w czasie wojny, będą zdobywać własne pożywienie łowiąc ryby, uprawiając warzywa i zbierając jagody w lesie.
Czy wszyscy będą mieli dostęp jedzenie?
W czasie kryzysu dystrybucja żywności może zostać zaburzona i nie każdy będzie miał do niej łatwy dostęp. Ceny mogą wzrosnąć, więc nie każdego będzie stać na wiele produktów.
Władze pracują obecnie nad planami kryzysowymi i awaryjnymi.
Produkcja, magazynowanie, czy rozwój rynku? Nawet naukowcy zajmujący się różnymi dziedzinami nie są zgodni co do tego, jakie kwestie są najważniejsze podczas przygotowań na wypadek kryzysu.