Trzyletni chłopiec zmarł we wtorek w ubiegłym tygodniu podczas zabiegu dentystycznego w znieczuleniu ogólnym w Szpitalu Uniwersyteckim w Stavanger.
Zgon dziecka miał miejsce na oddziale chirurgii stomatologicznej. Podczas zabiegu dziecko było pod pełnym znieczuleniem. Niestety nie odzyskało przytomności i zmarło pod narkozą. Rodzice są w szoku.
– Policja otrzymała we wtorek 2 kwietnia zgłoszenie, że u dziecka stwierdzono zatrzymanie akcji serca i że w rezultacie zmarło podczas znieczulenia w Szpitalu Uniwersyteckim w Stavanger (SUS). Będziemy prowadzić dochodzenie w tej tragicznej sprawie, aby zbadać, co się stało – mówi Tove Marie Haver z dystryktu policji Sør-Vest w rozmowie z NRK.
Przeprowadzono przesłuchania, policja czeka na raport z sekcji zwłok.
Wiadomo, że chłopczyk miał trzy latka i chorobę współistniejącą wymagającą specjalnej ostrożności przy narkozie. Jego rodzice nie pochodzili z Norwegii.
– To najgorsze, co może spotkać rodziców. I jest to również bardzo tragiczne dla naszych pracowników – mówi Geir Lende, dyrektor kliniczny w Szpitalu Uniwersyteckim w Stavanger (SUS), który odpowiada m.in. za anestezjologię (za: NRK).
Sprawa została zgłoszona także do Inspekcji Zdrowia.
Szok i niedowierzanie
Rodzice, reprezentowani przez adwokat Anne Kroken, chcą wiedzieć, dlaczego doszło do tej tragedii.
– Rodzice są w strasznym szoku. Myśleli, że ich mały chłopiec jest w bezpiecznych rękach. Czują się okropnie – mówi Anne Kroken (za: NRK)
Poszkodowani rodzice oprócz wyjaśnień oczekują, że osoby odpowiedzialne za zdarzenie poniosą konsekwencje.
Na wyjaśnienia prawdopodobnie będzie trzeba poczekać. Sprawa może trwać kilka miesięcy.
Niezwykle rzadki przypadek
Według Sveina Arne Monsena, który jest przewodniczącym Norweskiego Towarzystwa Anestezjologicznego, niezmiernie rzadko dochodzi do zgonu w związku ze znieczuleniem.
– Ważne jest, abyśmy mogli przekazać rodzicom, że bezpieczne jest poddanie dzieci znieczuleniu w Norwegii. Praktyka i procedury, które stosujemy w norweskiej anestezji, są bardzo dobre i utrzymują bardzo wysoki poziom na arenie międzynarodowej – uspokaja Monsen, który jest również anestezjologiem w Szpitalu Helgeland.
Policja prowadzi dochodzenie. Na tę chwilę nie ma podejrzanych w sprawie.
Przedstawiciel szpitala twierdzi, że trudno obecnie stwierdzić, czy tragedia nastąpiła na skutek awarii czy też błędu ludzkiego.
Rodzice, którzy nie pochodzą z Norwegii, stwierdzili natomiast, że nie zostali wysłuchani. Są zdania, że zabrakło komunikacji ze szpitalem. Prosili o tłumacza, ale odmówiono im tej usługi stwierdzając, że w tym przypadku jest zbędna.
Wcześniejsze kontakty ze szpitalem oceniają jako pozytywne.
Rodzice odbyli rozmowę z przedstawicielami szpitala, na której otrzymali część odpowiedzi. Na pozostałe będą musieli poczekać do zakończenia śledztwa.