Norweski rząd przygotowuje grunt pod radykalne zmiany w prawie. Nowy projekt ustawy pozwoli wprowadzić obowiązek pracy dla obywateli w wieku od 18 do 72 lat w sytuacji kryzysu lub wojny. Wywołuje to burzliwe reakcje oraz krytykę ekspertów, którzy ostrzegają przed nadmiernym rozszerzaniem uprawnień rządu.
Gdy premier Jonas Gahr Støre zwołał konferencję prasową w listopadzie 2024 roku, zapowiadając projekt ustawy, mówił o obowiązku przygotowania Norwegii na „najgorsze scenariusze”. Nowe przepisy pozwolą rządowi mobilizować ludność cywilną do pracy, niezależnie od branży, zmieniać normy dotyczące godzin pracy, rezygnować z przepisów o zdrowiu i bezpieczeństwie w miejscu pracy oraz, w razie potrzeby, zakazywać strajków.
– Naszym obowiązkiem jest przygotowanie kraju na sytuacje, których mamy nadzieję nigdy nie doświadczyć – premier Jonas Gahr Støre stwierdził w komunikacie prasowym.
Jednak nie wszyscy są przekonani do tej wizji.
Ograniczanie praw obywatelskich?
Profesor Hans Petter Graver, ekspert w dziedzinie prawa z Uniwersytetu w Oslo, bije na alarm. Jego zdaniem propozycja zbyt mocno przesuwa równowagę władzy z parlamentu do rządu.
– Ustawa da rządowi bardzo inwazyjne uprawnienia, a jednocześnie osłabi możliwość politycznej i demokratycznej kontroli nad wykorzystaniem tych uprawnień przez rząd – powiedział w wywiadzie dla VG.
To kolejne takie ostrzeżenie ze strony Gravera. Jeszcze w czasie pandemii wyrażał obawy, że tymczasowe, nadzwyczajne uprawnienia mogą stać się wzorem dla rządu w kolejnych kryzysach. Teraz jego prognozy się sprawdzają.
Chociaż w najnowszej wersji projektu rząd zrezygnował z kilku kontrowersyjnych zapisów – na przykład ograniczenia prawa obywateli do odwoływania się do sądu – Graver uważa, że wciąż brakuje wystarczającej debaty publicznej na temat równowagi między uprawnieniami a demokracją.
Brak jednomyślności
Parlamentarna Komisja Sprawiedliwości zorganizuje w tej sprawie otwarte wysłuchanie już 14 stycznia. Helge André Njåstad z Frp (Partia Postępu), który przewodniczy pracom nad ustawą, przyznaje, że wśród parlamentarzystów brakuje jednomyślności.
– Nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy poprzemy te przepisy. Zadajemy sobie pytanie: co z osobami, które poniosą trwałe szkody zdrowotne podczas pracy nakazanej w trybie kryzysowym? Gdzie są zabezpieczenia dla takich przypadków? – zapytał Njåstad w rozmowie z VG.
Rząd jednak podkreśla, że nowe przepisy będą czasowe i ograniczone do maksymalnie sześciu miesięcy na jednorazowe wdrożenie, z obowiązkiem przedstawienia parlamentowi raportu.
Obywatele reagują
Wysłuchanie publiczne w sprawie ustawy, które odbyło się na początku 2024 roku, zgromadziło 271 opinii, z których wiele pochodziło od obywateli wyrażających zdecydowany sprzeciw. Krytycy twierdzą, że projekt narusza podstawowe prawa pracownicze, w tym możliwość protestu czy prawo do urlopu.
Rząd twierdzi, że to konieczne przygotowanie do sytuacji ekstremalnych.
Niezależnie od wyniku głosowania nad ustawą, norweska debata nad prawami obywateli i rządowymi uprawnieniami w kryzysach wchodzi na nowy poziom. Kluczowe pytanie, jakie stawiają sobie zarówno politycy, jak i eksperci, brzmi: gdzie kończy się granica między koniecznością a nadmiernym ograniczaniem wolności?