Emigracja do Norwegii nie należy do tych najtrudniejszych. Przed epoką koronawirusa można było często odwiedzać rodzinę w Polsce i przyjmować wizyty, to przecież nie jest daleko. Choć oczywiście i ten wyjazd łączy się ze wszystkimi wyzwaniami, jakie stają przed człowiekiem opuszczającym własny kraj, a są ludzie, dla których życie poza ojczyzną jest nie do przyjęcia. Ci Polacy, którzy jednak decydują się na ten krok, zetkną się z kulturą, choć nie identyczną, to w ogólnym zarysie dość podobną, bo europejską. Dla mnie największym wyzwaniem był roczny pobyt w Boliwii, kiedy znalazłam się nie tylko poza Europą, ale przede wszystkim w kręgu obcej kultury. Takiego szoku poznawczego jak tam z pewnością nie doznałam w Norwegii. Choć właśnie, gdy cudzoziemiec zostanie zanurzony w tutejszych obyczajach i sposobie życia, nie wszystko może mu się wydawać oczywiste czy zrozumiałe.
Z czasem dziwią już inne rzeczy albo też całkiem powszednieją, ale niewykluczone, że w pierwszej fazie pobytu znajdą się sprawy, do których będzie się ciężko przyzwyczaić. Na wypadek, gdyby wpadł komuś do głowy pomysł przeprowadzki na północ dopiero teraz, przepytałam znajomych i przygotowałam listę tych najpowszechniejszych spraw, do których najtrudniej było im się przyzwyczaić:
1. Uśmiechanie się zawsze i do wszystkich – co tu dużo mówić, początkowo może dziwić ludzi przyzwyczajonych do ponurych twarzy, których pełno na ulicach naszych rodzinnych miast.
2. Sklepy zamknięte w niedziele – jedynie niektóre niewielkie spożywczaki i stacje benzynowe są otwarte. Na niedzielne zakupy w norweskim centrum handlowym się nie wybierajcie, choć od czasu do czasu pojawiają się projekty w rządzie, by umożliwić handel również w dzień z dawien dawna przeznaczony na odpoczynek.
3. Powolni kierowcy i powolna jazda. Niektórzy od razu przypłacają to utratą prawa jazdy, inni szybko się uczą przestrzegania przepisów. Norweskie drogi są świetnym miejscem dla osób, które mają prawo jazdy, ale z jakiegoś powodu wcześniej nie jeździły. Nikt tu na nich nie będzie trąbić.
4. Życie na wolnych obrotach wyzwalające poczucie braku energii. Z czasem większość przyjezdnych bardzo to docenia.
5. Niewyrzucanie butelek, tylko gromadzenie ich w przepastnych worach i oddawanie w sklepie w automatach. W ten sposób łatwiej dbać o środowisko.
6. Jednak ten chłód w relacjach, powściągliwość, żadnego wyrażania emocji. W innym razie łatwo zostać uznanym za osobę niezrównoważoną.
7. Białe noce latem i ciemności zimą. Człowiek ze zdziwieniem może przyłapać się na myciu okien o 23.00.
8. Zwrot: Takk for sist , dosł. dzięki za ostatni raz. Używany jest przy powitaniu z osobą, z którą spotkanie miło wspominamy lub którą po prostu pamiętamy. Początkowo, gdy się je słyszy zamiast zwykłego „cześć”, nie bardzo wiadomo co odpowiedzieć. Cóż, najlepiej powtórzyć to samo.
9. Norweskie tempo pracy.
10. Ceny. Częste zachowanie nowoprzybyłych to ograniczanie się w sklepie do absolutnego minimum. W pierwszym miesiącu pobytu w Norwegii kupowałam zazwyczaj jedynie mleko, jabłka i chleb. Z czasem lodówka zaczyna wyglądać normalnie, choć i tak chętnie sięgamy do sklepów ze swojskimi produktami.
11. Na wszystko trzeba z pokorą długo czekać – wydaje się, że prawie nic nie da się tu załatwić „od ręki”, ale w tym miejscu warto powrócić do punktu numer 9.