Artykuł został opublikowany ponad rok temu, dlatego zawarte w nim informacje mogą być nieaktualne.
Kiedyś był postacią znaną, teraz troszkę zapomnianą. Fridtjof Nansen się nazywał Arktykę dla nas odkrywał. Jego mama żyjąc w wiosce, miała z nim skaranie boskie, bo nasz Fridtjof był łobuzem pewnie nieraz podarł bluzę. Buty pewnie też przemoczył, gdy w nich do jeziora wkroczył. Za to uczył się wspaniale i złych ocen nie miał wcale. Rano studiował, wieczorem w końcu został profesorem. Był biologiem z powołania chętnym do podróżowania. Wygrał też narciarskie biegi Bergen-Oslo poprzez śniegi. To narciarstwo się przydało, gdy w Grenlandię ruszył śmiało. Jako pierwszy ją pokonał, choć raz z zimna prawie skonał. Mieszkał też u Eskimosów, z nimi złowił wiele morsów. Podpatrywał ich zwyczaje od nich wziął - tak mi się zdaje - pomysł jak sanie zbudować, by Arktykę eksplorować. Kiedyś ludzie budowali statki z drewna, nie ze stali, gdy na północ popłynęły miażdżone lodem ginęły. Fridtjof statek swój zbudował i na jajku się wzorował. Dno statku okrągłe było, więc go w górę wynosiło. Gdy napierał lód na niego „Fram” nie poddał się. Dlatego imię statek takie nosił: „naprzód” napis na nim głosił. Biegun zdobyć chciał z kumplami Norwegami, twardzielami, którzy wraz z nim popłynęli spędzić lata w śnieżnej bieli. Nansen jako naukowiec badał wielki ten lodowiec. Prądy morskie - jak powstają? Jak się kry wciąż namnażają? Stale mierzył głębokości, jakiej lód jest tam grubości? Czasem myśląc o obiedzie Sam polował na niedźwiedzie. Statek swój opuścił Nansen, towarzyszył mu Johansen, wielki gość - tak między nami - Wyruszyli w dal saniami. Do bieguna nie dotarli bo by z głodu raczej zmarli. Zawrócili ze swej drogi żwawo wyciągając nogi. Bo się zima już zbliżała, woda wszędzie zamarzała. Nie zdążyli do dom wrócić, lecz przeżyli lodem skuci. Gdzieś na wyspie, na północy, na której w ciemnościach nocy zbudowali małą tratwę, choć zadanie to niełatwe. Kawałeczek odpłynęli zobaczyli maszty w bieli, był to statek podróżniczy co gościny im użyczył. Powrócili do Norwegii w arktycznych naukach biegli, doradzali innym młodym rządnym arktycznej przygody. Fridtjof starszy, już dostojny w czasach żył radzieckiej wojny lecz tam mieczem nie wojował, mnóstwo dzieci uratował Od głodowej strasznej śmierci i po świecie całym jeździł. Wciąż wykłady swe wygłaszał No bo z tego była kasa. Te pieniądze on wydawał na paszporty, ważna sprawa, których ludzie wnet użyli gdy przed wojną uchodzili. Za starania swoje Nansen Nobla dostał. Te finanse oddał zaś na dobre cele, na naukę dosyć wiele. Umarł śmiercią dość spokojną dziewięć lat przed drugą wojną. Pomimo upływu latek w Oslo stoi jego statek. Za muzeum teraz robi, napis „Fram” nadal go zdobi. Pozostawił nam go w spadku, byś pamiętał o nim bratku.