Mowa nienawiści coraz częściej zaprząta umysły polityków. Krytycy obawiają się, że przy okazji regulacji tego, co i jak można, a czego nie można mówić, zagrożona zostanie wolność słowa. Obawy przed nową formą cenzury nie dziwią. No właśnie – bo gdzie przebiega granica dla wyrażania swoich poglądów? Tą kwestią zajmuje się między innymi Komisja Wolności Wypowiedzi (Ytringsfrihetskommisjonen), na której czele stoi Kjersti Løken Stavrum.
„Mowa nienawiści” w rozumieniu prawa może prowadzić do pozbawienia wolności. Cóż można powiedzieć, nie łamiąc prawa? Jak uważa Komisja Wolności Wypowiedzi jest to obecnie zbyt trudne do zrozumienia.
Przytoczmy zdarzenie, które miało miejsce w kolejce do restauracji typu fast food, gdzie doszło do kłótni. Znalazło ono finał w sądzie. Zgodnie z aktem oskarżenia pewna kobieta powiedziała m.in.: „Idź do domu, skąd pochodzisz, pieprzony obcokrajowcu”.
Czy to legalne?
W Norwegii można mówić większość rzeczy, jednak wolność słowa ma pewne ograniczenia, które swoje źródło mają w kodeksie karnym. Zabronione są na przykład groźby i nękanie.
„Mowa nienawiści” również nie jest legalna, ale jak czytamy w paragrafie 185 kk, często nazywanym „sekcją rasizmu”, zakaz dotyczy tylko niektórych form wypowiedzi. Za złamanie tych przepisów grozi do trzech lat więzienia.
– Myślę, że na podstawie tekstu prawnego bardzo niewiele osób rozumie, co jest niezgodne z prawem – mówi Kjersti Løken Stavrum.
Stavrum przewodniczy powołanej przez państwo Komisji Wolności Wypowiedzi, która pracuje obecnie nad mapowaniem warunków wolności wypowiedzi w Norwegii. Komisja zaproponuje przeredagowanie tej sekcji, aby stała się bardziej zrozumiała.
Kai Spurkland, prawnik policji w dystrykcie policyjnym Oslo i badacz Akademii Policyjnej przypuszcza, że większość ludzi nie zna ram tego, co stanowi „mowę nienawiści” w rozumieniu prawa. Uważa, że pomocny byłby lepszy tekst prawny.
– W przepisie prawnym zapisanych jest kilka staroświeckich pojęć, takich jak „pogarda”, ale jednocześnie zawiera on niewiele wskazówek na temat tego, gdzie właściwie przebiega granica.
Spurkland uważa, że trudno będzie to monitorować. Na ogólne ramy mają wpływ orzeczenia sądów. Jako przykład przytacza stwierdzenie, które padło w kolejce jadłodajni fast food.
Sąd Apelacyjny w Eidsivating nie uznał przytoczonej na początku artykułu wypowiedzi za nienawistną w rozumieniu prawa. Paragraf 185 chroni jedynie przed stwierdzeniami wypowiadanymi w określonych motywach. „Pieprzony obcokrajowiec” można interpretować jako wskazanie na czyjąś narodowość – a to sfera, która nie jest objęta paragrafem.
Później jednak Sąd Najwyższy orzekł, że wypowiedź należy interpretować jako dotyczącą pochodzenia etnicznego, o którym już jest mowa w paragrafie 185.
– To trochę pokazuje, jak niski może być próg tolerancji – mówi Spurkland.
Trudna lekcja
Dla polityk SV Mariany Hussein ten zapis prawny jest szczególnie istotny. Hussein była pierwszą kobietą, która nosiła hidżab w Stortinget. Wywołało to pod jej adresem serię nieprzyjemnych uwag.
Hussein postanowiła na jakiś czas opuścić media społecznościowe. Dagbladet zamknął pole komentarza w sprawie z nią związaną z powodu słownych prowokacji. Otrzymywała również bezpośrednie wiadomości.
– Gniew kierowany do nas, ludzi wywodzących się z mniejszości, wskazuje na potrzebę wyraźnej klauzuli dotyczącej rasizmu. Mam nadzieję, że zbliżamy się do czasów, w których ludzie z mniejszości nie będą musieli być tak ostrożni, jak w moim odczuciu, jesteśmy teraz – mówi Hussein.
Kai Spurkland uważa, że najbardziej problematyczne jest zrozumienie tego, co jest legalne, a co nie.
– To nie jest ograniczenie prędkości – gdy jedziesz powyżej lub poniżej dozwolonej prędkości. Jednocześnie uważam, że próg dla tego, co nielegalne, jest wysoki. Jeśli zostanie przekroczony, dzwonki alarmowe u większości z nas powinny rozbrzmiewać dość głośno od dłuższego czasu – utrzymuje.
W 2019 r. prokuratorzy poprosili o nadanie priorytetu sprawom dotyczącym mowy nienawiści. Od tego czasu w Sądzie Najwyższym wydano kilka ważnych orzeczeń.
Granice wolności wypowiedzi
Jedna ze spraw dotyczyła kobiety, która w publicznej dyskusji Sumayę Jirde Ali (norwesko-somalijska poetka i pisarka) nazwała „czarnym potomkiem diabła” i „karaluchem”. W ubiegłorocznym orzeczeniu sąd stwierdził, że granice wolności wypowiedzi obowiązują w Internecie w taki sam sposób, jak gdzie indziej.
Dla Mariany Hussein ważne jest zgłaszanie przypadków mowy nienawiści, aby te granice mogły zostać ocenione przez sądy.
– Nie widziałam jednak żadnego filmu informacyjnego lub podobnego o wyrokach, które zapadły do tej pory. Chciałabym zobaczyć kilka kampanii uświadamiających – mówi.
Paragraf 185 jest jednym z najbardziej dyskutowanych ograniczeń wolności wypowiedzi. W 2019 roku w petycji zaproponowano jego usunięcie. Osiemnastu ekspertów uznało, że sekcja jest niejasna, co może doprowadzić do cenzury.
Zamiast usunąć budzący kontrowersje zapis Stortinget zdecydował się rozszerzyć prawo, aby obejmowało również tożsamość płciową i ekspresję płciową. Kjersti Løken Stavrum mówi, że zmiany w treści ustawy nie są obecnie rozważane.
– Celem jest aktualizacja tekstu i uczynienie prawa bardziej zrozumiałym – mówi.
Komisja Wolności Wypowiedzi złoży swój wniosek dopiero w marcu 2022 r. Dopiero wówczas zaproponuje konkretne nowe sformułowania. Następnie rząd zajmie stanowisko w sprawie propozycji, zanim sprawa zostanie ewentualnie rozpatrzona w Stortinget. O tym mówi sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury Emma Lind (V).
– Wolność wypowiedzi jest kwestionowana z wielu stron, między innymi dotyczy to wyrażania nienawiści i podżegania w Internecie. Aby ułatwić szerokie uczestnictwo w dyskursie publicznym, ważne jest, aby ludzie rozumieli, co wolno mówić, a czego nie – mówi sekretarz stanu.
Również gmina Kristiansand, zgodnie ze swoją strategią przeciwdziałania mowie nienawiści i przestępstwom na tle nienawiści rozpoczęła w czerwcu kampanię “Nei til hat”, do której każdy może dołączyć i podpisać petycję.
Signer “Nei til hat” i dag! (office.com)
źródło: FVN