W związku z niepokojącą sytuacją na arenie międzynarodowej i możliwością wybuchu konfliktu w Europie, a przecież Norwegia graniczy z potencjalnym agresorem, czyli Rosją, armia norweska (Forsvaret), postanowiła skorzystać z prawa przygotowawczego (Beredskapslov), ustanowionego w 1951 roku.
Do właścicieli pojazdów wybranych w porozumieniu z Norweskim Zarządem Dróg Publicznych (Statensvegvesen), wojsko wysłało powiadomienia o możliwości rekwizycji pojazdów w przypadku kryzysu lokalnego lub wojny. Dotyczy to wyłącznie samochodów spalinowych, bo jak widać żołnierze nie chcą słuchać głosu Grety Thunberg i o ekologicznych „elektrykach” nie ma nawet mowy. A może chodzi o obecne ceny prądu?
Generał major Lars Christian Aamodt, szef wojsk logistycznych uważa, że należy zaktualizować prawo i wojskową bazę danych, dotyczące możliwości wykorzystywania pojazdów i obiektów cywilnych na potrzeby militarne. Podobne powiadomienia wysyłane były podczas zimnej wojny, jednak system jest przestarzały. Taki sposób ewentualnego pozyskiwania pojazdów ma także uzasadnienie ekonomiczne. Samochody wojskowe są drogie w eksploatacji i konserwacji, dodatkowo większość czasu nie są używane, dlatego armii bardziej opłaca się „wypożyczyć” prywatny samochód w razie potrzeby.
W konkretnych przypadkach właściciel zarekwirowanego samochodu, traktora lub samolotu, jeżeli takowy posiada, jest zobowiązany dostarczyć go w odpowiednie miejsce i w odpowiednim czasie. Prawo rekwizycyjne może także obejmować budynki lub ziemię, więc jeżeli otrzymaliście stosowne powiadomienie w tym roku i planujecie posadzić w przydomowym ogródku na przykład kalarepę, to może się okazać, że zamiast niej wyrośnie wam tam wojskowy bunkier. Wojsko pokrywa wszelkie ewentualne straty związane z możliwymi uszkodzeniami zarekwirowanych dóbr.
Powiadomienie o możliwości rekwizycji pojazdu może zostać wysłane do właścicieli wszystkich samochodów i maszyn znajdujących się w krajowym rejestrze. Mogą je otrzymać również osoby nie będące norweskimi obywatelami.
poinformował nas Hans Meisingset, rzecznik prasowy Sił Zbrojnych.
Podczas zimnej wojny wiele osób w Norwegii otrzymało Kartę służby wojennej (Krigstjenestekort), która dokumentowała, że posiadany przez prywatne osoby zasób może zostać wykorzystany przez siły zbrojne podczas wojny. Jest to obecnie przywracane – w nowej postaci – w formie elektronicznej, opracowanej przez siły zbrojne.
Obraz zagrożenia wygląda teraz inaczej niż 20 lat temu. Ataki terrorystyczne i wojna hybrydowa wymagają krótszego czasu reakcji. Może to prowadzić do konieczności szybkiego dostępu do zasobów, których Siły Zbrojne nie obejmują nawet sprzętem wojskowym.
Odzew społeczeństwa jest raczej pozytywny, informuje Forsvaret, gdyż większość ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nie utrzymuje się własnego wojska to może się zdarzyć , że trzeba będzie utrzymywać wojsko obce.
Kolejnym elementem przygotowań na wypadek wojny, jest możliwość zrobienia sobie wojskowego testu sprawnościowego. Aby tego dokonać trzeba pobrać aplikację specjalnie do tego przeznaczoną.
Należy podać kilka danych takich jak płeć i wiek, a następnie wykonać serię wskazanych ćwiczeń, które przechodzą normalni rekruci. Po wpisaniu wyników, aplikacja oblicza naszą formę fizyczną. Jest to ciekawy sposób na sprawdzenie swojej sprawności oraz daje wojsku większy pogląd na ogólny stan przygotowania społeczeństwa. Oby nigdy wojsko nie musiało tej wiedzy wykorzystać.