Współpraca: Patrycja Firlej, Polsko-Norweskie Stowarzyszenie Edukacyjno-Integracyjne
Sprawa Kingi Mulawki, która wyjechała do Polski, by uczestniczyć w pogrzebie nagle zmarłej matki, obiegła w piątek norweskie media. Patrycja Firlej i Anna Najderek z Polsko-Norweskiego Stowarzyszenia Edukacyjno-Integracyjnego z Bergen zainterweniowały w sprawie dziewczyny, ponieważ służby graniczne, które nie znalazły Kingi w rejestrze stałych mieszkańców Norwegii, postanowiły wydalić ją do Polski.
Kinga była przekonana, że powód dla którego opuściła na trzy dni Norwegię jest wystarczający, by powrócić. Mieszka w Norwegii od dwóch lat i wynajmuje z narzeczonym mieszkanie w Oslo, zgodnie z Ustawą o ewidencji ludności (Folkeregisterloven, § 4-1. Hovedregel om å være bosatt i Norge), może określać się mianem bosatt (mieszkańca).
– Jestem roztrzęsiona – mówiła Kinga Mulawka przez telefon z hotelu kwarantannowego na lotnisku Sandefjord Torp. – Ludzie są bez serca, jeśli nie rozumieją, że chciałam pożegnać się z mamą i poleciałam na pogrzeb. Mimo że mam pracę, mieszkam tutaj i mam tu narzeczonego, nie pozwolono mi wrócić. Mam 23 lata i nigdy więcej nie zobaczę mojej mamy…
Kiedy kilka dni temu jej samolot z Polski wylądował na lotnisku w Torp, została zatrzymana przez straż graniczną.
Mulawka pracowała przez rok, odkąd przyjechała do Norwegii latem 2019 roku. Potem została zwolniona z powodu pandemii koronawirusa i od tego czasu otrzymywała zasiłek dla bezrobotnych (dagpenger) od NAV. Teraz obawia się, że jeśli wróci do Polski, wypracowany w Norwegii zasiłek jej przepadnie.
Na konferencji 12 marca br., Monica Mæland, Minister Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Publicznego przedstawiła kolejną, nową wersję przepisów mówiących o tym, że osoby mieszkające w Norwegii (bosatt), które odbyły niezbędne wyjazdy, na przykład w przypadku śmierci w najbliższej rodzinie, po powrocie do Norwegii muszą odbyć kwarantannę w hotelu kwarantannowym. Zgodnie z wytycznymi na stronie rządowej, osoby, które udokumentują, że wyjeżdżały w niezbędnej sprawie, mogą być zwolnione z kwarantanny w hotelu (muszą wykazać, że są w stanie odbyć kwarantannę w odpowiednio przygotowanym miejscu).
Na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości napisano, że „W zasadzie tylko cudzoziemcy przebywający w Norwegii (bosatt) mogą teraz podróżować do Norwegii”.
– Ponieważ akceptowane są tylko niezbędne wyjazdy, byłam w domu tylko przez trzy dni. Nie chciałam nadużywać przepisów i dłużej opłakiwać z siostrą śmierci naszej mamy – mówi Mulawka.
Niejasne zasady
Dowódca jednostki policji okręgu południowo-wschodniego, Torill Sorte mówi, że ze względu na przepisy dotyczące koronawirusa, cudzoziemcy muszą z zasady figurować w rejestrze ludności, aby móc wjechać do Norwegii.
13 kwietnia na lotnisku w Norwegii powiedziano Kindze, że nie spełnia warunku bosatt, ponieważ nie jest wpisana do rejestru ludności.
Nie wystarczy, że mieszka w kraju od 2019 roku, posiada numer D (tymczasowy norweski numer ubezpieczenia społecznego), pracowała i płaciła podatki w Norwegii, a w ostatnich miesiącach otrzymywała zasiłek dla bezrobotnych od NAV.
Zarządzająca jednostką policyjną Torill Sorte nie może komentować poszczególnych przypadków.
– Przepisy są dość jasne – mówi – aby być osiadłym (bosatt), trzeba zarejestrować się pod norweskim numerem ubezpieczenia społecznego. Jeśli nie spełnisz warunków, nie zostaniesz wpuszczony do Norwegii.
Policjantka mówi, że można wysłać skargę, a następnie UDI oceni sprawę, w takiej kolejności, w jakiej wpłynęła ona do urzędu.
Dzisiaj rano Kinga Mulawka wraz z kilkoma innymi osobami odleciała samolotem do Krakowa, stamtąd będzie musiała się dostać do rodzinnego Wrocławia.
Walka
Patrycja Firlej i Anna Najderek ze stowarzyszenia w Bergen wytrwale pracują, aby pomóc 23-latce, która nie została wpuszczona do Norwegii.
– To bardzo smutne, że ktoś patrzy tylko na zasady – mówi liderka stowarzyszenia Anna Najderek. – Mieliśmy nadzieję, że człowieczeństwo i tragiczne okoliczności zaważą bardziej niż zimne reguły i przepisy. Gdyby nie pogrzeb matki, Kinga byłaby w Norwegii. Pomyślała, że w związku z tym, iż ma bardzo dobrze uzasadniony powód wyjazdu oraz udokumentowane to, że mieszka w Norwegii, bez problemu będzie mogła wrócić. Niestety jej interpretacja prawa była błędna i zrozumiana tak samo, jak przez niektórych Norwegów. Nie miała czasu, by spędzić ten smutny czas z rodziną, wróciła do Norwegii, z nadzieją, że tu znajdzie spokój, by przeżywać żałobę po mamie. Myślała, że Norwegia okaże jej serce, a zamiast tego potraktowano ją jak kryminalistkę, która popełniła ogromne przestępstwo.
Sekretarz stowarzyszenia Patrycja Firlej uważa, że rządzące władze powinny zachować humanitarną troskę.
– Próbowaliśmy wytłumaczyć policji, że wyjazd był konieczny ze względu na głębokie ludzkie więzi, wysłaliśmy również listy do premier i ministra sprawiedliwości.
Krytycznie odnosi się do faktu interpretowania przepisów w taki sposób, że wymaga się, by cudzoziemcy byli wpisani do rejestru ludności, aby można było zdefiniować ich jako mieszkańców Norwegii.
– Problem polega na tym, że norweski rząd celowo wybrał bardzo wąską definicję bosatt, bowiem obecnie określa tym mianem każdą osobę, która jest zarejestrowana w Folkeregisteret. Oznacza to, że nawet jeśli ma się prawo do pobytu (registreringsbevis) oraz spełnia wszystkie warunki imigranckie wynikające z przepisów imigracyjnych, w obecnej chwili odmawia się takim osobom powrotu do Norwegii, choć pełnoprawnie w kraju przebywają – wyjaśnia Patrycja Firlej – Wcześniejsza definicja bosatt mówiła, że wystarczy zgłoszenie przeprowadzki do Skatteetaten, nawet jeśli nie było rejestracji w Folkeregisteret, ale ta forma definicji bosatt została usunięta pod koniec lutego br. Czyli do tej pory rząd norweski uważał przez cały czas obcokrajowców za mieszkańców (bosatt), ponieważ zgłosili przeprowadzkę do Folkeregisteret, ale nagle zmienił definicję i stawia inne wymagania. To jest nielogiczne. Wcześniej za rezydenta uznawano osobę posiadającą numer rejestracyjny i umowę o pracę – dodaje.
Patrycja i Anna zatrudniły prawnika, który będzie się odwoływał od decyzji norweskich władz. Adwokat Farooq Ansari z kancelarii In Solidium, w piątek do późnych godzin nocnych próbował wstrzymać wydalenie Kingi z Norwegii.
Kiedy kończymy ten artykuł, Kinga jest już w domu i odpoczywa po tym stresującym czasie. Będzie mogła wjechać do Norwegii dopiero po zmianie przepisów. My będziemy przyglądać się tej sprawie.
Zgodnie z definicją UDI D-nummer to tymczasowy numer identyfikacji osobistej przyznawany osobom występującym o azyl w Norwegii lub tym, którzy mają zezwolenie na pobyt na czas krótszy niż 6 miesięcy. Numer tymczasowy potrzebny jest do otworzenia konta, wynajęcia mieszkania czy do zeznania podatkowego.
Tymczasowy numer przyznawany jest osobom, które pracują w Norwegii, ale nie mieszkają tu na stałe. W ten sposób rozwiązywano problem sezonowych pracowników lub pracowników rotacyjnych.
W rezultacie pracuje i mieszka tu wielu Polaków, którzy od lat mają D-nummer. Według nieoficjalnych statystyk mówi się nawet o 40 000 osób.
Teoretycznie więc każdy, kto pracuje i mieszka w Norwegii dłużej niż pół roku powinien mieć przyznany numer personalny (fødselsnummer), który pozwala na otworzenie konta, wynajęcie mieszkania, płacenie podatku, zarejestrowanie się u lekarza pierwszego kontaktu i głosowanie w lokalnych wyborach.
Zgodnie z definicją rezydent to osoba, która po 5 latach przebywania w Norwegii otrzymała prawo stałego pobytu (varig oppholdsrett).
Aby być zdefiniowanym jako osiedlony/-a w Norwegii (bosatt) musisz być zarejestrowany/-a w Folkeregisteret. Jeśli masz numer personalny możesz również zamówić bostedsattest.
Przeczytaj również: NRK
2 Comments
To bardzo logiczne i bardzo skrupulatnie przemyślane i podjęte restrykcji!
1* Nie masz gdzie się odwołać
2*do sądu zaskarżyć- najpierw przelicz koszta
3*nie masz wyboru
4*robisz co chcemy bo i tak nie masz wyjścia ??
Dokladnie , jak to bylo w naszej polskiej komedii cyt Nie mamy panskiego płaszcza i co nam pan zrobi lol