W piątek 26 sierpnia rano spłonęło kilka samochodów w Oslo, w centralnej dzielnicy Tøyen. Mieszkańcy okolicznych apartamentów mogli usłyszeć huki na ulicy, spowodowane wybuchami płonących pojazdów.
Tak zaalarmowany został Øyvind Rauset mieszkający w bloku przy sąsiedniej ulicy. Widok z 13. piętra jego mieszkania był, jak opowiada, nierealny.
– To nie brzmiało, jakby to było coś poważnego. Ale po minucie było więcej huków, a potem musiałem podejść do okna i sprawdzić, co się dzieje. Zobaczyłem, że pali się kilka samochodów i kłębi się dym – mówił Rauset w rozmowie z NRK.
Ustawione w rzędzie przy chodniku Sørligata samochody płonęły. Z miejsca pożaru unosiły się kłęby dymu, który uszkodził kilka apartamentów znajdujących się w pobliżu.
W budynku znajdującym się najbliżej płonących pojazdów znajduje się lokal użytkowy oraz mieszkania. Ewakuowano osiemdziesiąt pięć osób, lokatorzy około dziesięciu mieszkań nie mogą do nich na razie wrócić z powodu dymu.
Policja otrzymała pierwsze zgłoszenie o 05:29.
Najpierw pojawiła się informacja o trzech płonących samochodach. W rzeczywistości spłonęło ich więcej.
Służby podejrzewają, że było to podpalenie. Jeden ze zgłaszających twierdził, że widział ludzi, którzy podpalili samochody i uciekli z miejsca zdarzenia. Ogień mógł szybko rozprzestrzenić się na kolejne pojazdy.
Pierwszy wóz strażacki zjawił się na miejscu przed 5:40. W akcji uczestniczyło łącznie osiem wozów. Spłonęło 5 samochodów. Elewacja budynku przy Sørligata została poważnie uszkodzona. Na skutek pożaru prawdopodobnie nikt nie odniósł obrażeń.
O 6.15 policja poinformowała o ugaszeniu ognia.
Sytuacja jest opanowana, na miejscu pozostał jeden wóz strażacki.
Obecnie trwają przesłuchania świadków. Policja sprawdza również kamery monitorujące w okolicy. Do tej pory nikogo nie zatrzymano w sprawie.
Policja prosi świadków o o wskazówki.
– Mamy mglisty opis trzech młodych chłopców, którzy uciekali z miejsca zdarzenia. Jeśli ktoś coś widział, chcemy się z nim skontaktować – mówi Svend Bjelland, policjant prowadzący sprawę.