Po długim czasie pandemii i trudnych miesiącach z nadal toczącą się wojną w tle, nikogo chyba nie dziwi, że potrzebowaliśmy tego wyjazdu. Tak zaczyna się historia prawie każdego, kto w tym roku miał zamiar (a przynajmniej próbował) wybrać się na zagraniczne wakacje. Niestety nawet tych, którym udało się wyjechać z kraju, nie ominęły po drodze kolejne, nieprzyjemne niespodzianki.
Efekt domino
Każdy, kto próbował zamówić wakacje przez biuro podróży na lato 2022, zdawał sobie sprawę z tego, że ceny podskoczą. Po wielu lockdownach ludzie byli gotowi zapłacić dużo za wymarzoną wycieczkę. Mało kto jednak mógł przewidzieć, że tuż przed realizacją tych planów jeden z głównych przewoźników na rynku, SAS, zostanie objęty strajkiem. Odwołanie setki lotów tuż przed, lub w trakcie najgorętszego miesiąca w roku, sprawiło, że wiele destynacji stało się dla skandynawskich turystów nieosiągalne, a bilety innych linii na popularne kierunki osiągnęły astronomiczne ceny.
Zmiana planów
Wyżej wspomniany chaos organizacyjny wpłynął także i na nasz urlop. Długo planowany wyjazd do Albanii został odwołany dwa dni przed wyjazdem, zakupiony na szybko wyjazd do Grecji także. Przeglądając w desperacji oferty różnych biur podróży (które już wtedy osiągały niewyobrażalne ceny w stosunku do lokalizacji i jakości) trafiliśmy na znane nam tureckie miasto Side.
Detur, który był organizatorem naszej wycieczki, to dość znane biuro podróży, więc w całym zamieszaniu nie zawracaliśmy sobie głowy sprawdzaniem opinii na ich temat. A szkoda, bo może gdybyśmy zerknęli na komentarze w mediach społecznościowych, uniknęlibyśmy koszmarnej pierwszej doby na naszym pierwszym od dwóch lat urlopie.
Jednak akurat w tym momencie byliśmy po prostu zadowoleni. Maya World Hill na zdjęciach prezentował się jak typowy kurort w tamtej okolicy. Strona internetowa całej sieci Maya World zapewniała o wysokim poziomie swoich hoteli. Ponieważ nie był to nasz pierwszy wyjazd do Turcji, byliśmy dosyć obeznani z typowymi cenami i standardami, które panują w różnych częściach miasta. Tym razem mieliśmy ochotę na hotel, który zaoferuje nam coś więcej niż nocleg i śniadanie, więc z pełną świadomością byliśmy gotowi zapłacić nieco więcej za tę przyjemność.
Tureckie niespodzianki
W Turcji wylądowaliśmy nad ranem, tam czekał już na nas zamówiony transport. Reszta podróżujących z nami rodzin zdecydowała się na autobus oferowany przez Detur. Mało kto spodziewał się, że żadne z nas do Maya World Hill nie trafi.
Po około godzinie jazdy nasz kierowca nie bardzo wiedział, co zrobić. Adres, który wyszukał w internecie (bo niestety Detur nie podało nam adresu hotelu, w którym mieliśmy zostać) wskazywał na miejsce, które od niedawna jest zamknięte. Tak więc naszym kolejnym przystankiem okazał się główny hotel sieci Maya World, gdzie odesłano nas z kwitkiem. Po kontakcie z dobrym znajomym, właścicielem firmy transportowej, trafiliśmy do hotelu, do którego mieliśmy trafić według Detur, a który nazywa się Joker Side Hill. No i faktycznie, to co nas spotkało na miejscu, to żart.
Po wyjaśnieniu nam przez niezbyt rozgarniętą obsługę hotelu, że Maya World Hill to tak naprawdę Joker Side Hill pod inną nazwą, marzyliśmy tylko o tym, by móc przespać się choć te kilka godzin. Niestety, na wstępie poinformowano nas, że nasz pokój nie jest gotowy z powodu problemów z klimatyzacją i do południa zostaniemy zakwaterowani w pokoju zastępczym. Odbiegał on zdecydowanie od standardu, którego się spodziewaliśmy (brak ręczników, woda na podłodze w łazience, niedomykające się drzwi), jednak postanowiliśmy przymknąć na to oko i zdrzemnąć się w oczekiwaniu na właściwy pokój.
Kiedy około południa pojawiliśmy się w recepcji, panowało tam dość spore zamieszanie. Kilka norweskich i szwedzkich rodzin, które podróżowały z nami, próbowało zakomunikować obecnemu na miejscu rezydentowi, że nastąpiła pomyłka, a hotel do którego trafili jest nie tylko brudny i zaniedbany, ale także niebezpieczny, ze względu na problemy z zamkami w drzwiach znajdujących się bezpośrednio przy hotelowym basenie. Z relacji wynikało również, że jedzenie w hotelowej restauracji wyglądało co najmniej nieapetycznie. To nie były te wymarzone 4 gwiazdki, za które każdy z nas musiał zapłacić ogromne jak na Turcję pieniądze.
Rezydent umywał ręce, a gdy kłótnia, do której zdążyliśmy się włączyć, nabrała na sile, stwierdził, że nie jest on tak naprawdę pracownikiem biura podróży i opuścił hotel. W kompletnym szoku rozpoczęliśmy próby kontaktu z Detur. Norweskie biuro nie odpowiadało, międzynarodowe linie kierowały nas do tureckich oddziałów, które odsyłały nas z kwitkiem lub proponowały zmianę hotelu za dodatkową opłatą. W desperacji zwróciliśmy się również do NRK i VG, które obiecały opisać sprawę.
Uratowały nas tak naprawdę znajomości mojego partnera. Po kilku telefonach do szefów firm transportowych i właścicieli innych hoteli w okolicy, udało nam się skontaktować z norweskojęzycznym rezydentem, który chciał nam pomóc. Niestety, wszystko zajęło tyle czasu, że spotkaliśmy go dopiero wieczorem, ponad 12 godzin od dotarcia do hotelu.
Rezydent, jak przewidywaliśmy, nie mógł uwierzyć, że płacąc 20 tysięcy koron za tydzień, trafiliśmy do hotelu, który znany jest w okolicy z niskiego standardu. Niestety, jego przełożeni nie byli równie chętni do współpracy. Pracownicy biura podróży chcieli, abyśmy zadowolili się zmianą pokoju (do której nie miało szans dojść, gdyż każdy pokój do którego nas zabrano był w równie tragicznym stanie). Dopiero przy poważnych groźbach o odejściu z pracy rezydenta i naszych zapewnieniach o skandalu medialnym, biuro podróży zgodziło się na zmianę hotelu. W końcu mieliśmy trafić do prawdziwego Maya World.
Reszta naszego urlopu przebiegła bez większych problemów. Niestety, od biura podróży nie usłyszeliśmy, tak jak nikt inny z naszej grupy, nawet słowa przeprosin. Mimo nagłośnienia sprawy w norweskich mediach, odpowiedzi Detur są jedynie wymijaniem się z prawdą, nie ma mowy o poważnej dyskusji.
Co dalej?
Pewnie gdyby nie fakt, że strajk pokrzyżował nam plany i kolejne wycieczki były przez nas jak i przez innych zamawiane w pośpiechu, moglibyśmy dowiedzieć się, że Detur od wielu miesięcy zmaga się z niezadowolonymi klientami. Brak zwrotu pieniędzy za odwołane wycieczki, standard hoteli niezgodny z opisem. Niestety ani takie opinie, ani fakt dokumentacji złego stanu hotelu w postaci zdjęć, nie pozwoli nam odzyskać pieniędzy za straconą dobę i stres, którego doświadczyliśmy. Detur twierdzi, że porozumienie zostało osiągnięte, ponieważ do zmiany hotelu doszło. Nie chwalą się jednak faktem, że rezydent, który pomógł nam w negocjacjach dotarł do nas jedynie dzięki naszym prywatnym znajomościom, a propozycja zmiany hotelu pojawiła się w momencie, gdy nasz znajomy był gotów rezygnować z pracy w tym biurze podróży, a my byliśmy zdeterminowani zrobić z tej sprawy medialną burzę.
Przed następnym wymarzonym wyjazdem upewnijcie się więc, że miejsce w które się wybieracie faktycznie istnieje. I może skorzystajcie z przewodnika, którego strona na Facebooku nie jest wypełniona skargami niezadowolonych klientów.