W rządzie trwają dyskusje nad wprowadzeniem do użytku na terenie kraju paszportów szczepionkowych. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego (FHI) uważa, że muszą istnieć istotne powody, by robić rozróżnienie między zaszczepionymi i nieszczepionymi.
Nie jest wciąż jasne, na jakich zasadach będziemy korzystać z paszportów ani jakie korzyści ma to przynieść społeczeństwu.
Wiemy już, że zaszczepione osoby również chorują i zarażają innych. Dlatego uzasadnienie wprowadzenia paszportów szczepionkowych wiązano ostatnio z ryzykiem hospitalizacji i przeciążeniem szpitali, bo właśnie nieszczepionych w dużej mierze obwinia się za trudną sytuację w służbie zdrowia. Paszport szczepionkowy miał być środkiem służącym ochronie systemu opieki zdrowotnej.
Trudno przyznać, że może to ograniczać rozprzestrzenianie się infekcji.
Gun Peggy Knudsen, wicedyrektorka FHI, przedstawiając stanowisko urzędu mówiła, że wprowadzenie certyfikatu szczepionkowego prawdopodobnie nie ograniczy rozprzestrzeniania się infekcji w społeczeństwie.
– Po tym, jak omikron stał się dominujący, a szczepionki mają mniejszy wpływ na rozprzestrzenianie się tego wariantu uważamy, że certyfikaty szczepionkowe nie pomogą w ograniczeniu rozprzestrzeniania się infekcji. Jednym z celów korzystania z certyfikatu szczepionkowego może być przyczynienie się do ponownego otwarcia dla zaszczepionych i ochrona nieszczepionych przed poważnymi zachorowaniami, ale efekt jest niepewny – mówi Knudsen.
W swojej ocenie ryzyka opublikowanej w ostatnią środę FHI napisało, że nie zaleca używania paszportów szczepionkowych w kraju. Jednak na czwartkowej konferencji prasowej minister zdrowia Ingvild Kjerkol (Partia Pracy) przyznała , że rząd wciąż rozważa wprowadzenie paszportu szczepionkowego. Sprawa została już przekazana związkom zawodowym.
Duże poparcie dla wprowadzenia paszportów szczepionkowych płynie od przemysłu kulturalnego, dla którego oznaczać to może kontynuację wydarzeń artystycznych dla osób okazujących certyfikat.
Norwegia: Certyfikat szczepień przepustką do życia publicznego?
W swoich rekomendacjach FHI wskazuje na kraje, w których certyfikaty szczepień regulują już działania obywateli. Niektóre z nich mają równie wysokie wskaźniki szczepień, co Norwegia, inne jeszcze wyższe. Mimo wprowadzenia certyfikatów mają one jednak wysoki wskaźnik zakażeń i są dotknięte nowymi falami infekcji, które można porównać z obserwowanymi w Norwegii.
Gun Peggy Knudsen mówi, że debata na temat wprowadzenia certyfikatu szczepionkowego jest w dużej mierze oparta na politycznej ocenie swobody jednostki w wyborze ryzyka choroby, w relacji do możliwości służby zdrowia dla całej populacji.
Z wyliczeń przedstawionych w artykule na łamach Dagens Næringsliv wynika, że średnio 11 niezaszczepionych osób w wieku od 18 do 64 lat było codziennie przyjmowanych do szpitala z Covid-19 przez ostatnie cztery tygodnie w Norwegii. Autorzy artykułu, w tym dwaj lekarze, profesor prawa oraz profesor filozofii, zadają ważne pytanie: “Gdyby zaszczepić wszystkie niezaszczepione osoby w wieku od 18 do 64 lat, moglibyśmy zwolnić 38 łóżek szpitalnych i 36 na oddziałach intensywnej terapii w całym kraju. Czy te liczby wskazują, że służba zdrowia zostanie przeciążona, jeśli ta grupa nie zostanie zaszczepiona?”
Należy zwrócić uwagę na to, że w Norwegii do szpitali w nagłych wypadkach każdego dnia jest około 2000 przyjęć.
Knudsen podkreśla, że ważne jest utrzymanie społecznego zaufania, które dotyczy także dobrowolności szczepień. Muszą istnieć bardzo dobre powody, by wprowadzać rozróżnienie między zaszczepionymi, a nieszczepionymi.
Źródło: Bergens Tidende