Opowieść fabularna, w której najważniejsza jest codzienność, czy też dramat obyczajowy w którym nie dzieje się nic?
Wiem, nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale dziś chcę Wam opowiedzieć o książce napisanej przez Norwega, Roya Jacobsena.
Rodzina mieszkająca na wyspie Barrøy żyje skromnie, utrzymuje się z rybołówstwa, uprawy ziemi i hodowli owiec. Pisarz oszczędnie, krótkimi zdaniami ukazuje relacje, uczucia i głównie trudności z jakimi muszą się mierzyć wyspiarze.
Powtarzalność życia zgodnie z porami roku i cyklami natury.
Teraz sztorm szaleje nad nimi z niesłabnącą siłą już ponad dobę. Ciska na wyspę płaty piany, przypominające żółte kłaki wełny, deszcz siekący jak grad i przypływ, który nigdy nie opada.
Hans już trzy razy wychodził, żeby przywiązać również to, co wydawało mu się niemożliwe do przywiązania. Widzi, jak wicher zdmuchuje jedną z owiec do morza, dopiero wtedy zamyka resztę stada w szopie na łodzie (…)
Hans Barrøy, właściciel wyspy i głowa jedynej mieszkającej na niej rodziny, usiłuje walczyć z żywiołami, wiosłuje pośród sztormów, zbiera to, co wyrzuci morze. Ingrid, jego dziewięcioletnia córka wie, że z dniem rozpoczęcia szkoły, będzie musiała opuścić wyspę. Wyspę, której nikt z rodziny nie opuszcza na długo.
Zdarza się, że odwiedza ich ktoś z innych wysp. Goście dostają wtedy poczęstunek i kawę, a mówią jeden przez drugiego, bo w wyspiarzach słowa się gromadzą i kiedyś muszą wydostać. Kiedy już się wyczerpią, goście wracają do siebie i od nowa zaczynają zbierać zdania (…)
Styl w jakim jest napisana ta powieść jest surowy jak norweski klimat. Nie znajdziemy tu rozbudowanych, ciekawych dialogów, wartkiej akcji czy spodziewanej kryminalnej nordyckiej zagadki. Narracja książki wycisza, czasem nudzi, jednak gdy będziemy zagłębiać się w tę historię, istnieje szansa, że poczujemy na twarzy słony wiatr z północy, igły mrozu na policzkach, a nasza wyobraźnia pokaże nam horyzont, w który tak rzadko się wpatrujemy.
Horyzont jest prawdopodobnie najważniejszy ze wszystkiego, co tu mają, to wibrujący podczas snu nerw wzrokowy, chociaż prawie nie zwracają na niego uwagi i nie podejmują żadnej próby nazwania go słowami. To również nikomu nie przyjdzie do głowy, dopóki kraj tak się nie wzbogaci, że horyzont zacznie znikać.
Autor nie nazywa emocji bohaterów bezpośrednio, przez co daje czytelnikowi przestrzeń na myślenie, na kontakt z własną wrażliwością.
Książka ta jest jak fragmenty cudzego życia, każdy krótki rozdział to studium relacji, przygoda, pozornie inne wydarzenie, jedyną stałą jest tu wyspa Barrøy.

Na wyspie wszystko, co dzikie, ma nazwę.
Komonica, koniczyna, różeniec, bodziszek, jaskier, kukułka plamista, wiązówka, arcydzięgiel, niebieski dzwonek, naparstnica, skalnica, maruna i szczaw. Mewa srebrzysta, alka, kormoran, nurzyk, maskonur, czapla, bekas, gęś, białorzytka i pliszka. Karczownik, jeżowiec, okładniczka, kocioł olbrzymów, Wzgórek Północnego Wiatru, bażyna, wrzos, rabarbar, pokrzywa i łabędzie krzykliwe, które witają dwie pory roku żałosnymi fanfarami…
Saga ta składa się z czterech części, w każdej z nich główną bohaterką jest Ingrid. Część pierwsza Niewidzialni, jest wprowadzeniem do wspaniałej norweskiej opowieści, która jest niespieszna, nieskomplikowana i przynosząca wytchnienie. Polecam szczególnie tym, którzy lubią spędzić wieczór z lekką lekturą, dającą sposobność do głębokich przemyśleń.
Książka ukazała się dzięki Wydawnictwu poznańskiemu, w przekładzie Iwony Zimnickiej.
Można ją zakupić w wersji papierowej i elektronicznej w języku polskim.
Tania książka
Polska księgarnia, wysyłająca książki do Norwegii