czyli słów kilka o wystawie prac Aleksandry Polańskiej
Jednym z przymiotów wyróżniających prawdziwego artystę jest umiejętność dostrzegania piękna w rzeczach i zjawiskach, które z pojęciem piękna w powszechnym mniemaniu nie mają wiele wspólnego. Zachwyt nad przęsłem mostu? Podziw dla surowej bryły starego dźwigu? W oczach Aleksandry Polańskiej industrialne elementy zyskują wartość obiektów estetycznych, a ich formalna i znaczeniowa transformacja staje się sednem jej sztuki. Artystka zmienia status przedmiotu, wplatając go w osobistą perspektywę i nadając mu symboliczny charakter. Stary, częściowo zdemontowany most staje się w jej oczach rytualnym progiem, oddzielającym świat pragnień od świata realnego, a archaiczny dźwig to brama do wspomnień z dzieciństwa.
Aleksandra Polańska wychowała się w Gdańsku, a właściwie, jak sama przyznaje, w gdańskiej stoczni. Krajobraz z jej młodości to zabudowania przemysłowe, maszyny i wysokie urządzenia dźwigowe, przypominające stalowe żurawie, brodzące w wodach zatoki. Jej pierwsze doświadczenia artystyczne związane są z zaangażowaną sztuką ulicy. Tworzenie murali nauczyło ją cierpliwości i wyczuliło na ważne tematy społeczne. Studia na wydziale architektury i późniejsze studia na Akademii Sztuk Pięknych dały jej solidną podstawę warsztatową. Ciekawość świata i marzycielska natura sprawiły, że w młodym wieku zaczęła podróżować, poznając dalekie kultury i obce lądy.
W sztuce Aleksandry Polańskiej można dostrzec ślady jej życiowych doświadczeń i tęsknotę za niespełnionymi pragnieniami. Elementy industrialne, uwiecznione w cyklu fotografii, zostają pozbawione przedmiotowej ciężkości i zaprezentowane w perspektywie onirycznej, niemal poetyckiej. Artystka multiplikuje motywy, dążąc do ich odrealnienia. Łączy różnorodne techniki, wprowadza cytaty oraz elementy zapożyczone, eksperymentuje z kolorem. Przewodni temat mostu zostaje powielany w zaskakujących kontekstach, nieprzewidywalnych konfiguracjach i nowatorskich perspektywach.
– Bardzo lubiłam stary wiszący most Varoddbrua z 1956 roku – wyznaje Aleksandra a w jej głosie pobrzmiewa nostalgia. – Był bardzo charakterystyczny i był swoistą bramą do miasta i jego wizytówką. Nazwa mostu wzięła się od najbardziej wysuniętego przylądka Varodden, po zachodniej stronie Topdalsfjorden, tego samego na którym zbudowano most. Most wisiał na dwóch wieżach o wysokości: 71 m od strony Søm i 57m od strony miasta. Czasami się śmiałam, że Kristiansand jest jak San Francisco, i że to nasz mały Golden Gate.
Cykl prac poświęconych mostowi Varoddbrua stanowi trzon wystawy, której otwarcie ma się odbyć po przerwie wielkanocnej. Aleksandra Polańska zaprasza publiczność do niewielkiej, pozbawionej formalnego charakteru galerii na Søm.
– Jako artystka, ale też przede wszystkim jako urbanistka uważam, że ważne jest aktywizowanie społeczności lokalnej. Chciałabym, żeby centrum miasta nie było jedynym miejscem wydarzeń kulturalnych w mieście, ale żeby sztuka i kultura były bardziej dostępne lokalnie. Dlatego też wernisaż odbędzie się w Atelier Sollie w mojej dzielnicy, a nawet na mojej ulicy. Jest to miejsce znane lokalnie, zostało ono wybudowane z myślą o tym, że będzie galerią i pracownią.
Fotografie, grafiki i akwarele, zdobiące ściany przytulnego atelier, zdają się dekonstruować zamkniętą przestrzeń, która przeobraża się w czysty potencjał tego co niepoznane i niedoświadczone. Tajemnicze mapy kuszą obietnicą odkryć i przygód, a most, otwierający drogę ku pełnemu morzu, symbolizuje pragnienie zmiany. Jeśli zatem drzemie w Was dusza konkwistadorów, a codzienność zdaje się uwierać jak zbyt ciasne odzienie, powinniście zobaczyć wystawę Aleksandry Polańskiej, zatytułowaną „Varoddbrua. Moja historia pewnego mostu”.
Adres wystawy : Atelier Sollie, Veslefrikkveien 10, Søm, Kristiansand
Otwarcie wystawy: 24-25 kwietnia 2021 (11-16)
Wystawa powstała w ramach rezydencji artystycznej Bjørneboet i została zrealizowana dzięki wsparciu Cultiva Ekspress
Prace Aleksandry można zobaczyć tutaj
Zdjęcia autorki
1 Comment
Olu fantastycznie, biję brawo i czekam na więcej pięknych prac.?