Agnieszka Zdziebłowska z odwagą stawiała pierwsze kroki w norweskim systemie oświaty, intensywnie ucząc się języka i zdobywając doświadczenie. Dzięki determinacji szybko znalazła stałe zatrudnienie w przedszkolu, a każde wyzwanie traktowała jako okazję do rozwoju.
Dziś jest cenionym pedagogiem, wspierającym nie tylko dzieci, ale i rodziców. Napisała książkę o pracy pedagoga w Norwegii oraz prowadzi superwizje dla wolontariuszy, dzieląc się swoją wiedzą. W rozmowie z Razem Norge opowiada o różnicach między wychowaniem dzieci w Polsce i Norwegii, wyzwaniach zawodowych oraz o tym, jak godzi pracę, studia i życie rodzinne.
Redakcja Razem Norge: Agnieszko opowiedz jak wyglądały twoje początki w Norwegii?
Agnieszka Zdziebłowska: Od dziewięciu lat mieszkam w Norwegii. Przyjechaliśmy tutaj jako czteroosobowa rodzina. Kiedy mój syn rozpoczął przedszkole, postanowiłam nauczyć się języka norweskiego. Chcąc zdobyć praktyczne umiejętności językowe, zapytałam dyrektorkę przedszkola, do którego uczęszczał mój syn, czy mogłabym przychodzić i uczyć się poprzez praktykę. Dzięki jej uprzejmości otrzymałam możliwość odbycia praktyk w innym przedszkolu, a wkrótce potem dostałam pierwszą umowę na zastępstwo. Tak rozpoczęła się moja przygoda z pracą jako pedagog.
W Polsce ukończyłam studia licencjackie na kierunku zarządzanie, pracowałam w kadrach i płacach, więc zmiana ścieżki zawodowej była dla mnie dużym wyzwaniem. Wiele osób postrzega pracę przedszkolanki jako jedynie picie kawy i pilnowanie dzieci. Jednak im więcej zdobywałam doświadczenia i wiedzy, tym bardziej dostrzegałam, jak ważna i wartościowa jest moja praca. Pomaganie dzieciom w budowaniu przyjaźni, wspieranie ich w rozwiązywaniu trudności i rozwijaniu umiejętności społecznych daje mi ogromną satysfakcję i poczucie, że to, co robię, ma głęboki sens.
Jak wspominasz początki pracy z Norwegami?
Praca w norweskim przedszkolu była dla mnie wyzwaniem – obca kultura, inna mentalność. Pomimo tego, że czujesz się lubiana przez wszystkich wokół, nie oznacza to, że zostaniesz w pełni zaakceptowana przez Norwegów. Nawet wśród ludzi, którzy cię wspierają, można odczuwać pewną obcość. Napotkałam wiele trudności na swojej zawodowej drodze. Słyszałam opinie, że duża liczba obcokrajowców zatrudnionych w przedszkolu obniża renomę placówki. Nigdy się jednak nie poddałam – każdą przeszkodę traktowałam jako kolejne wyzwanie. Chciałam udowodnić wszystkim, że dzięki moim umiejętnościom i wiedzy zasługuję na równe traktowanie.
Jak wyglądała Twoja ścieżka edukacyjna i jakie kroki podjęłaś, aby rozwijać się zawodowo?
Od początku wiedziałam, że chcę się rozwijać i zdobywać nowe kwalifikacje. Moja ścieżka kształcenia rozpoczęła się od kursu Barn- og ungdomsarbeider. Udało mi się zaliczyć część teoretyczną, jednak ze względu na specyfikę umów, na których pracowałam, miałam trudności ze zdobyciem wymaganej liczby godzin praktycznych. Kolejnym krokiem było ukończenie fagskole na kierunku Arbeid med de yngste barna. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że chcę czegoś więcej niż roli asystenta przedszkolanki. W ciągu kilku lat pracowałam w pięciu różnych przedszkolach, a następnie rozpoczęłam studia pedagogiczne (Barnehagelærer) w Stavanger. Niestety, nie udało mi się ich ukończyć, ponieważ wymagały one realizacji wielu zadań praktycznych w miejscu pracy, a ja nie otrzymałam w tym zakresie odpowiedniego wsparcia.
Po kilku miesiącach studiowania w Norwegii, rozpoczęłam studia pedagogiczne w Polsce, a następnie podjęłam również studia psychologiczne.
Mimo trudności nie poddałam się i zdecydowałam się na studia psychologiczne, aby lepiej zrozumieć emocjonalny, psychiczny i rozwojowy aspekt pracy z dziećmi. Dziś wiem, że był to właściwy wybór, ponieważ moja wiedza i doświadczenie pozwalają mi nie tylko być dobrym pedagogiem, ale również wspierać rodziców w trudnych momentach wychowawczych.
Jak udaje Ci się godzić pracę, studia, wolontariat i życie rodzinne?
Łączenie pracy, studiów i szkoleń z życiem prywatnym oraz rodziną to duże wyzwanie, ale dzięki dobrej organizacji i wsparciu bliskich udaje mi się to osiągnąć. Każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną, ponieważ jest dla mnie najważniejsza. Na co dzień godzę obowiązki wolontariuszki, studentki i życie rodzinne. Często mam zajęcia w weekendy, ale moje dzieci są już duże, co ułatwia mi organizację czasu. Wiele zawdzięczam również mojemu mężowi, który bardzo mnie wspiera i pomaga w codziennych obowiązkach. Kluczem do sukcesu jest dla mnie struktura działania, rutyna i konsekwencja. Dzięki temu znajduję również chwilę dla siebie – w wolnym czasie uwielbiam szyć ubrania, co jest moją pasją i formą relaksu. Dbam o ten czas, ponieważ pozwala mi on na chwilę wytchnienia i równowagę w codziennym życiu.
Czy jest jakieś szkolenie lub kurs, który szczególnie zmienił Twoje podejście do pracy?
Mam za sobą wiele ukończonych kursów, które znacząco wpłynęły na moje podejście do pracy. Ukończyłam m.in. szkolenia dotyczące pracy z dziećmi w spektrum autyzmu i ADHD. Dodatkowo zdobyłam wiedzę z zakresu radzenia sobie z żałobą po stracie bliskiej osoby oraz ukończyłam szkolenia dotyczące zaburzeń odżywiania i zaburzeń osobowości. Dzięki kursowi interwencji kryzysowej nauczyłam się rozpoznawać sygnały u osób, które potrzebują pomocy. Terapia pedagogiczna oraz kurs terapeuty rodzinnego sprawiły, że czuję się pewnie w tym, co robię dzisiaj. Szczególnie ważnym zagadnieniem jest dla mnie Trening Umiejętności Społecznych (TUS), o którym w Norwegii mówi się bardzo mało, choć moim zdaniem brakuje zajęć wspierających rozwój kompetencji społecznych i emocjonalnych u dzieci. W przedszkolu uczymy dzieci, jak rozwiązywać konflikty bez użycia przemocy oraz jak nazywać i rozumieć swoje emocje. Uważam, że zajęcia TUS powinny być dostępne nie tylko dla dzieci wrażliwych emocjonalnie czy z zaburzeniami, ale także dla tych rozwijających się w normie – każde dziecko mogłoby z nich wynieść coś wartościowego.

Jakie różnice między polskim a norweskim przedszkolem uważasz za najbardziej fascynujące?
Pamiętam swój lęk w pierwszych dniach pracy w przedszkolu, kiedy obserwowałam dzieci wspinające się na drzewa. Norweskie podejście do wychowania daje dzieciom znacznie więcej swobody – przebywanie na dworze niezależnie od pogody jest tutaj normą. Na początku sama niechętnie wychodziłam na dwór w ulewie i silnym wietrze, ale z czasem zrozumiałam, jak dobre jest to dla dzieci. Pogoda nie jest im straszna, świetnie się bawią i rozwijają swoją odporność. Nauczyło mnie to, że dziecko powinno mieć możliwość skakania w kałużach, doświadczania upadków i brudzenia się – to wszystko jest częścią naturalnego rozwoju.
Dużą różnicę widzę również w podejściu do rozpoczęcia edukacji przedszkolnej. W Norwegii proces adaptacji (tilvenning) wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Rodziny, których dzieci zaczynają przedszkole od sierpnia, już w czerwcu i lipcu mogą odwiedzać placówkę, poznawać nauczycieli oraz inne dzieci. Jeśli dziecko widzi, że jego rodzic dobrze czuje się wśród nowego otoczenia, łatwiej mu zrozumieć, że może czuć się tam bezpieczne. W Norwegii bardzo dba się o to, aby rozłąka z rodzicem przebiegała łagodnie – nie wyrywa się płaczących dzieci z ramion, a rodzic zawsze informuje malucha o swoim wyjściu.
Nawet gdy dzieci zmieniają grupę w przedszkolu, wcześniej odwiedzają nowe sale i nauczycieli, co pomaga im w adaptacji. Kolejną istotną różnicą jest liczba dzieci przypadająca na jednego opiekuna. W Norwegii, w grupach do 3. roku życia na jednego pedagoga przypada troje dzieci, a w starszych grupach – sześcioro. W Polsce ta proporcja jest znacznie mniej korzystna – często jedna nauczycielka opiekuje się nawet 24 dziećmi, co wpływa na jakość pracy i indywidualne podejście do każdego dziecka.
Jakie wyzwania napotykasz, współpracując z Barnevernet ? Na czym ta współpraca polega?
Jako pedagog mam możliwość współpracy z Barnevernet. Wiele osób błędnie zakłada, że przedszkole może zgłosić swoje obawy dotyczące dziecka do tej instytucji bez wcześniejszej rozmowy z rodzicami. W rzeczywistości, jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości dotyczące sytuacji dziecka, zawsze w pierwszej kolejności rozmawiamy z jego opiekunami. Jedynym wyjątkiem są sytuacje, w których istnieje podejrzenie wykorzystywania seksualnego lub stosowania przemocy wobec dziecka – wówczas możemy zgłosić swoje obawy bezpośrednio do Barnevernet. Jako pracownicy przedszkola współpracujemy zarówno z rodzicami, jak i z instytucjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i dobro dziecka.
Moje doświadczenia z Barnevernet są pozytywne – uważam, że jest to instytucja, która może realnie pomóc rodzinom borykającym się z trudnościami. Co skłoniło Cię do zaangażowania w wolontariat i jakie korzyści wyniosłaś z tego doświadczenia? Telefon Pogadania to stowarzyszenie zajmujące się przeciwdziałaniem samotności wśród osób dorosłych. Jego celem jest stworzenie przestrzeni dla ludzi, którzy potrzebują rozmowy i wsparcia. Jako wolontariusze nie tylko rozmawiamy z osobami szukającymi kontaktu, ale również – jeśli to konieczne – kierujemy je do specjalistów, którzy mogą udzielić im profesjonalnej pomocy. Moja przygoda z tym stowarzyszeniem zaczęła się od wspierania osób w potrzebie poprzez rozmowy i wysłuchanie ich historii.
Z czasem awansowałam na opiekuna grupy i supervisora. To rola, która wymaga nie tylko empatii, ale również umiejętności zarządzania emocjami – zarówno swoimi, jak i innych wolontariuszy. Nasze rozmowy często dotyczą trudnych tematów, dlatego jako supervisor omawiam z innymi wolontariuszami ich doświadczenia i pomagam im radzić sobie z emocjami, które pojawiają się podczas pracy. Uważam, że to niezwykle potrzebna inicjatywa. Wiele osób boryka się z samotnością i szuka wyjścia z trudnych sytuacji życiowych. Co ciekawe, około 90% wolontariuszy w tym projekcie to studenci psychologii, którzy zdobywają tu cenne doświadczenie. Dzięki pracy jako wolontariuszka stałam się bardziej asertywna, nauczyłam się jasno wyrażać swoje myśli i mówić o tym, co jest dla mnie ważne. To doświadczenie dodało mi odwagi do realizacji moich marzeń i planów.
Niedługo na rynku pojawi się Twoja książka. Opowiedz nam o niej coś więcej.
Książka jest już napisana, a obecnie jestem w kontakcie z wydawnictwem. To powieść obyczajowa, w której przeplatam własne refleksje, prawdziwe sytuacje, które miały miejsce, ale również elementy fikcji literackiej. Głównym tematem mojej książki jest norweskie przedszkole, różnorodność kulturowa oraz sposób, w jaki jesteśmy postrzegani jako obcokrajowcy w Norwegii. Poruszam również temat norweskiego podejścia do wychowania i tego, jak różni się ono od tego, co znamy z Polski. Książka będzie skierowana do wszystkich mam oraz osób pracujących w norweskich przedszkolach.
Chciałabym również pokazać, jak wymagająca i odpowiedzialna jest praca pedagogów oraz jak wiele serca wkładają w to, co robią. To także sposób, aby docenić ich zaangażowanie i ukazać, jak wartościowymi ludźmi są. Pisanie jest moją wielką pasją, a już wkrótce ukończę pracę nad poradnikiem, w którym omawiam wyzwania związane z wychowaniem dzieci we współczesnym świecie. Mam w sobie wiele emocji i przemyśleń, które chciałabym przekazać, a moim największym celem jest pomaganie innym.
Jakie masz plany na przyszłość?
Moim celem jest otwarcie własnego gabinetu, w którym będę prowadzić zarówno zajęcia indywidualne, jak i grupowe – dostosowane do potrzeb dzieci, oparte na Treningu Umiejętności Społecznych (TUS). Dzieci niskofunkcjonujące ze spektrum autyzmu często wymagają indywidualnej pracy nad emocjami, ale jednocześnie potrzebują zajęć grupowych, które pomogą im rozwijać umiejętności społeczne.
W Polsce zajęcia TUS oraz zajęcia sensoryczne są powszechnie dostępne, natomiast w Norwegii wciąż nie są one tak popularne, mimo ich ogromnej wartości. Jako nauczycielka w przedszkolu staram się tworzyć dzieciom jak najlepsze warunki do rozwoju i sprawiać, aby każdy dzień był dla nich pozytywnym doświadczeniem. Nawet jeśli dziecko ma trudny poranek, przez cały dzień pracuję nad tym, aby zakończyło go z uśmiechem. Jeśli dziecko zachowuje się niegrzecznie, wiem, że mierzy się z czymś, co jest dla niego trudne. Staram się pomóc mu nazwać i zrozumieć swoje emocje oraz znaleźć sposób na radzenie sobie z nimi.
Mam mnóstwo materiałów dydaktycznych oraz pomysłów na prowadzenie zajęć terapeutycznych – naukę nazywania emocji, ich rozładowywania, rozwiązywania konfliktów oraz radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Moja praca będzie opierać się nie tylko na wsparciu dziecka, ale także na współpracy z rodzicem. Na początek planuję oferować pierwsze zajęcia i konsultacje pokazowe, aby rodzice mogli zobaczyć, na czym polega ten proces i czy odpowiada im forma zajęć. Nie mogę się doczekać, aż rozpocznę tę działalność!