Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację: włączasz fragment norweskich wiadomości wieczornych, Dagsrevyen i uświadamiasz sobie, że nagle bez większych problemów zrozumiałeś/-łaś, o czym tego wieczoru opowiadały przygotowane materiały. Albo klikasz na norweski artykuł, którego nagłówek mignął ci gdzieś na facebooku i zaciekawił, i bez sprawdzania słówek w tłumaczu doskonale orientujesz się w temacie, którego tekst dotyczył. Podbudowany lub podbudowana tą wiedzą idziesz do sklepu po paczkę czipsów albo czekoladę, bo przecież małe sukcesy należy świętować. Na miejscu nie znajdujesz jednak swojej ulubionej Freyi z orzechami albo tych nowych Sørlandschips o smaku szampana, o których tak dużo słyszałeś/-łaś. Pytasz więc ekspedientki, albo chłopaka układającego towar na półkach – gdzie znajdę ten konkretny produkt? Idzie gładko, pracownik sklepu prowadzi cię do miejsca, gdzie znajdujesz wymarzoną przekąskę. Z poczuciem zadowolenia stajesz w kolejce, a za tobą staje starsza pani, z rodzaju tych, które lubią sobie czasem porozmawiać. Starsza pani zagaduje o czipsy – ale że o smaku szampana!? – a Tobie język grzęźnie w gardle, bo nagle nie jesteś w stanie sklecić dwóch zdań, które byłyby w stanie pociągnąć krótką, uprzejmą pogawędkę. W głowie kompletna pustka.
Kiedy język grzęźnie w gardle
Brzmi znajomo? To przypadłość, która dopada wszystkich uczących się języka jako obcego i to na każdym poziomie. Sama wielokrotnie na własnej skórze doświadczyłam jej przykrych konsekwencji, kiedy przeczytawszy wymagający artykuł na studia z nordyckiej literatury podniosłam na zajęciach rękę, aby ów artykuł skomentować i po kilku sekundach uświadomiłam sobie, że nie jestem w stanie wypowiedzieć się w sposób, który jakkolwiek odpowiadałby poziomowi tekstu, który całkiem niedawno przeczytałam – równocześnie doskonale rozumiejąc, co dzieje się na wykładzie i o czym mówili pozostali studenci.
Przecież mój norweski jest dużo lepszy – myślimy sobie.
Rozumienie to podstawa
Zjawisko to jest wynikiem tzw. pasywnej znajomości języka. Pasywnej, czyli niewymagającej od nas produkcji – mówienia bądź pisania. Jest ona najczęściej wynikiem najpopularniejszych metod nauki, czyli czytania i słuchania w ilościach niewspółmiernych do czasu, który spędzamy używając języka w sposób aktywny, czyli pisząc bądź mówiąc. Spędzając dużo czasu na przyjmowaniu treści w języku, którego się uczymy, ale nie korzystając z przyswojonej wiedzy, gromadzimy spore zasoby słownictwa i wiedzy dotyczącej konstrukcji gramatycznych, których nie potrafimy jednak wykorzystać w życiu codziennym. Nie oznacza to jednak, że wiedza pasywna nie jest nam niezbędna. Wręcz przeciwnie, jest ona kluczowa dla oswojenia się z językiem obcym, szczególnie, jeżeli zaczynamy jego naukę w życiu dorosłym. Rodzimy użytkownik norweskiego zawsze będzie miał słownictwo dużo szersze w stosunku do tego, jakie będziemy w stanie przyswoić, ucząc się języka jako kolejnego. W sytuacjach życia codziennego wykorzystujemy ponadto tylko ułamek naszych zasobów. Wiedza pasywna jest nam jednak niezbędna do zrozumienia naszego potencjalnego norweskiego rozmówcy, a co za tym idzie, prowadzenia konwersacji, nawet jeżeli nasze odpowiedzi nie są tak barwne i płynne, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Rozwiązanie jest jedno: mów
Jak więc „obudzić” swój norweski i sprawić, żeby nasze umiejętności pasywne zaczęły przekładać się na język używany w konwersacjach? Najbardziej oczywistą odpowiedzią byłoby: rozmawiać. Zacząć można od małych kroków – mówiąc do samego siebie. Robiąc sobie kanapki, opowiadać po norwesku o procesie robienia kanapki. Jadąc samochodem, mówiąc do samego siebie o tym, co się widzi, bądź prowadząc monologi. Ja często wyobrażałam sobie, że opowiadam komuś o moim dniu, bądź o jakiejś sytuacji, która mi się przytrafiła, i relacjonowałam to zdarzenie do siebie po norwesku. Mówienie do samego siebie jest dobrym początkiem i powoli oswaja nas z płynnym korzystaniem z przyswojonej już, pasywnej wiedzy. Warto też zmusić się do rozmawiania po norwesku w pracy czy w sytuacjach socjalnych. Jeżeli w pobliżu brak jak na razie znajomych Norwegów – nic straconego. Jeżeli jest jedna rzecz, którą Norwegowie absolutnie uwielbiają, jest to gromadzenie się w klubach. Niemal każda aktywność skupia wokół siebie grupkę zapaleńców, którzy chętnie poznają współzaintresowanych. Mogą to być kółka szydełkowania i robienia na drutach – swego czasu osoby robiące na drutach gromadziły się w uroczej knajpeczce Kjerstis kjøkken na Kvadraturen – albo miłośnicy wędkarstwa, czy fanatycy samochodów marki Puegeot. Ważnym jest, aby znaleźć odpowiednią grupę – na przykład na facebooku, bądź rozglądając się za plakatami w bibliotece miejskiej – i spróbować pojawić się na spotkaniu. Wspólne tematy przełamują lody, poza tym łatwiej rozmawia nam się o rzeczach, które są dla nas przyjemne. Także wzięcie udziału w wycieczkach organizowanych przez DNT może być dobrym pomysłem – ta organizacja aranżuje spacery dla matek z wózkami, dla osób starszych, dla rodzin z dziećmi… Jest w czym wybierać, a i o znajomości dużo łatwiej w grupie, gdzie ludzie zazwyczaj są sobie obcy. Można też zgłosić się jako wolontariusz, na przykład w lokalnym oddziale Czerwonego Krzyża i wyrazić chęć do odwiedzania osób samotnych, które potrzebują rozmowy i obecności drugiego człowieka. Jest to wspaniała okazja do pomocy swoim zdolnościom językowym, ale też pomocy drugiej osobie. Wiele bibliotek oferuje także spotkania Språkkafe, podczas których osoby uczące się norweskiego gromadzą się, aby wspólnie rozmawiać na najróżniejsze tematy pod okiem koordynatora, który jest native speakerem. Jest to opcja szczególnie dobra dla osób rozpoczynających swoją przygodę z językiem.
Im więcej aktywnego używania języka, tym szybciej uzyskujemy płynność w mówieniu – nawet, jeżeli jesteśmy początkujący, możemy wówczas do perfekcji opanować zwroty i wyrażenia, które kiedyś będą stanowić podstawę bardziej zaawansowanej konwersacji.
Aktywna znajomość języka nie przyjdzie do nas sama – musimy sami zrobić pierwszy krok do praktyki, która jest nam niezbędna. Zastanów się, czy któraś z powyższych opcji mogłaby pomóc ci w przełamaniu pierwszych lodów – i przestań szukać wymówek.
Obecnie jest możliwość skorzystania z darmowych kursów norweskiego. Dowiesz się o tym z artykułu Wreszcie! Darmowe kursy norweskiego również dla Polaków!