Z Martinem Lalko, jednym z dwóch trenerów drużyny U11 – U12 IDDA Hockey umawiam się przed treningiem. Spotykamy się w miejscu, które mimo chłodu unoszącego się nad taflą lodu, dla wielu jest synonimem niemal domowego ciepła.
Dyskusje, plany, analizy
Martin wita mnie z uśmiechem. Siadamy w niewielkiej salce z widokiem na lodowisko. Na dole dziewczyny kręcą piruety – teraz odbywa się trening jazdy figurowej. Drużyny hokejowe trenują w IDDA Arena sześć dni w tygodniu.
Mój rozmówca jest bezpośredni i otwarty. Ale nie trwoni słów; na każde pytanie odpowiada z rozmysłem i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za jego wiedzą stoi nie tylko doświadczenie, lecz także wielogodzinne przemyślenia. Martin Lalko i Christer Linder są trenerami drużyny U11 – U12 IDDA Ishockeyklubb dla dzieci w wieku od 10 do 12 lat, która składa się z 28 chłopców i jednej dziewczynki.
Z Martinem rozmawiamy po polsku, bo urodził się w Świdnicy, a jako czterolatek wyjechał z rodzicami do Szwecji. Od czternastu lat mieszka w Norwegii i choć czuje się tu naprawdę dobrze, z Norwegami nadal porozumiewa się po szwedzku.
W ciągu dnia pracuje w dużej firmie jako Menadżer Projektu. Po pracy zakłada sportowe ubranie i przyjeżdża na lodowisko. Sprawom związanym z klubem poświęca około czterech godzin dziennie, przez okrągły tydzień. Z Christerem Linder spędzają wiele czasu na dyskusjach dotyczących drużyny, planowaniu treningów i analizach. Trenerzy zastanawiają się, jakiej pomocy potrzebuje każdy z młodych zawodników i jak najskuteczniej dopingować każdego z osobna. Stawiają sobie ambitne cele, wymagające sprecyzowanych planów i realizują je krok po kroku.
Czas poświęcony klubowi stanowiłby pewnie ponad połowę etatu, jednak szkoleniowcy robią wszystko w ramach wolontariatu (dugnadu), czyli nie pobierają za swoją pracę pieniędzy. Wsparcie finansowe, które otrzymuje drużyna jest niewielkie, a oni zebrane pieniądze wolą w całości przeznaczać na wyjazdy i mecze, czyli na dzieci, bo one tutaj są najważniejsze.
By hokej rósł w siłę
To, co czyni klub wyjątkowym, to trenerzy, którzy na swoją działalność patrzą w szerokiej perspektywie, nie koncentrując się na doraźnych celach. Ich myślą przewodnią jest przyszłość hokeja.
– Nie jesteśmy elitarnym klubem, który ma sponsorów, ale małym, który chce jak najlepiej nauczyć dzieci gry w hokeja. Chcemy, by jak najwięcej spośród nich uprawiało ten sport przez możliwie najdłuższy okres swojego życia. Dzięki temu w przyszłości nie tylko będzie z kim konkurować, ale także sport zyska zaangażowanych trenerów i sędziów.
Martin i Christer trenowali hokej w Szwecji i stamtąd czerpią wzorce. W Norwegii sport ten nie jest zbyt popularny i nawet pierwszoligowi gracze na co dzień wykonują inną pracę. Nie jest to też sport łatwy, ale za to wciągający, szybki i dużo się w nim dzieje. I wbrew pozorom wcale nie tak kontuzyjny, jak większości może się zdawać, zwłaszcza w przypadku dzieci, tu bowiem pełen kontakt dopuszczony jest dopiero od trzynastego roku życia.
– Chcemy uczyć dzieci techniki, dać im te same podstawy, które otrzymują młodzi sportowcy w szwedzkich klubach, równocześnie ucząc ich odpowiedniego nastawienia mentalnego i postaw. Po prostu chcemy im dać to, co jest najlepsze – opowiada Martin. – Aby zespół dobrze funkcjonował konieczne są reguły. W każdej relacji wymagamy szacunku. Gdy zabieramy głos, jest cisza; nie ma u nas z tym problemów, że połowa dzieci słucha, a połowa nie. Ważna jest też punktualność i zaangażowanie. Pracujemy z dziećmi, a dzieci różnie się rozwijają i mają różne potrzeby. Zatem musimy poznać każdego z młodych zawodników, by wiedzieć jak z nim postępować. Największym wyzwaniem jest właśnie dostrzeżenie każdego z jego potrzebami.
Trenerzy poświęcają długie godziny rozmów zastanawiając się nad potrzebami i odpowiednimi metodami motywacji małych sportowców. Indywidualne podejście skutkuje dobrymi wynikami sportowymi, a także pozytywnie oddziałuje na rozwój osobowości młodych zawodników.
Jak druga rodzina
Niespotykany wysiłek trenerów dostrzegają rodzice. Widzą jak pozytywnie wpływają na ich dzieci treningi pod okiem tej dwójki szkoleniowców. Czują się wdzięczni i niejako zarażeni duchem dugnadu (dugnadånd) pomagają chętnie i wiele, zajmując się większością spraw dotyczących klubu. Organizują zbiórki pieniędzy, zajęli się przebudową przechowywalni sprzętu sportowego, jeden z rodziców pierze stroje zawodników…
– Klub to nasza druga rodzina. Najchętniej nie wychodzilibyśmy z hali lodowiska – mówi Dorota Bugalska Karapetyan. Razem z mężem są wiernymi fanami drużyny, w której trenuje ich dwunastoletni syn Aleksander.
Zaczęło się od dnia, w którym Olek jako sześciolatek po raz pierwszy stanął na lodzie. Choć nie potrafił jeździć, bez strachu poruszał się po tafli lodu radząc sobie jak potrafił najlepiej – biegając na łyżwach. Gdy schodził z lodowiska nieznajomy dwudziestolatek wręczył mu kij hokejowy.
Aleksander trenował z różnym zapałem, w chwilach zniechęcenia wspierali go rodzice. Obecnie, jako dwunastolatek, sam dostrzega korzyści płynące z częstych treningów, które przynoszą mu coraz więcej satysfakcji.
– Aleksander dzięki trenowaniu hokeja wie, że jeśli mu na czymś zależy, może to osiągnąć – mówi Dorota, mama chłopca. – Stał się obowiązkowy i systematyczny. Nabrał pewności siebie. Gra zespołowa ma pozytywny wpływ na jego charakter.
Ale drużyna to nie tylko sportowe emocje. Rodzice smucą się, że z powodu koronawirusa odwołane zostały mecze wyjazdowe, na których panowała niepowtarzalna atmosfera. Wyjazdy były też okazją do spędzenia większej ilości czasu z innymi rodzicami.
– Atmosfera wśród rodziców jest niesamowita, w zasadzie wokół nich kręci się nasze życie towarzyskie – kontynuuje Dorota. – Z nimi czujemy się jak z rodziną. W tym wszystkim trenerzy są najważniejsi. To dzięki nim klub wygląda jak klub, a hokej jak hokej – mówi o Christerze Linder i Martinie Lalko.
Gary, tata Aleksandra, dba o gadżety promujące klub, zamawia je i przekazuje członkom. Ich mieszkanie zmieniło się w kolekcjonerski przybytek – ściany zdobią kije, czapki hokejowe, emblematy gwiazd hokeja. W pokoju Aleksandra przeszklona witryna wypełniona jest ciasno poukładanymi medalami i pucharami zdobytymi w czasie rozgrywek.
Łukasz Kądziołka w ramach dugnadu fotografuje zawodników, bo w ten sposób może pomóc drużynie w promocji. Zdjęcia będą też pamiątką dla zawodników i ich rodzin.
– Klub jest wyjątkowy ze względu na trenerów, którzy zdecydowanie są głównym powodem, dla którego mój syn Franek trenuje w tej drużynie – mówi Łukasz. – Trenerzy przywiązują dużą wagę do dyscypliny i systematyczności a także pokazują, że wszyscy w drużynie mają swoje miejsce, jednakowo ważne dla kolektywu. Moim zdaniem sport drużynowy, przy odpowiednim trenerze, bardzo dobrze wpływa na rozwój charakteru młodego człowieka, który w późniejszym życiu zawodowym wykorzysta samodyscyplinę, systematyczność, umiejętność pracy w zespole i zdolność wykorzystania swoich mocnych stron oraz nieprzejmowania się tymi słabszymi.
Martin zapytany o największy sukces pomija nieprzebraną ilość zwycięstw, które odniosła drużyna.
– Za największy sukces uważam fakt, że przez te lata z klubu odeszło zaledwie dwoje dzieci, a dosyć dużo dołączyło. Właśnie dziś dostałem wiadomość o zarejestrowanym setnym członku.
Dostrzec i docenić
Trenerzy skoncentrowani na dzieciach i krzewieniu dobrej kultury hokejowej wkładają w pracę całe serce i mnóstwo prywatnego czasu. Ich zaangażowanie, indywidualne podejście do zawodników i sprecyzowane plany służące całej dyscyplinie zasługują na dostrzeżenie i na wsparcie. Firma, które zdecyduje się na sponsoring Klubu IDDA Hockey nie tylko doceni tych, którzy z pasją go tworzą, ale będzie też miała swój niebagatelny wkład w rozwój hokeja w Kristiansand.
4 Comments
Jesteśmy dumni że jednym z graczy IDDA hockey jest nasz syn. Dziękujemy Katarzyna Karp za ten artykuł , gorąco polecamy nasz Klub wszystkim dzieciom chętnym zasmakowania tego emocjonującego sportu.
Nie dziwota, że jesteście dumni. To też jest spory wysiłek dla rodziców, żeby dowozić dziecko na trening 3-4 razy w tygodniu, inspirujące. Pozdrawiam serdecznie!
Świetny wywiad ? ale myślę ,że warto dopowiedzieć iż zawodnikami są również polskie dzieci ,które dają wszystko z siebie na treningach i zawodach, ….Warto wspomnieć i docenić rodziców którzy wożą chłopców ponad 40km w jedną stronę 3,4 razy w tyg…..Często dla tych chłopców hokej to całe życie….Szkoda, ze nie zostały docenione dzieci i chociaż pod zdjęciem nie zostały napisane ich imiona i nazwiska…..Wiem, ze drużyna ma ba swoim koncie wiele nagród, a dzieci z tej drużyny zostają najlepszymi zawodnikami na zawodach krajowych czy w Szwecji ….
Dziękujemy za komentarz. Brawo dla rodziców i dzieci, nie tylko polskich, dla wszystkich. To duża determinacja, która z pewnością przyniesie obfite owoce (już przynosi). Ze względu na ograniczenia techniczne w zdjęciu głównym nie uda nam się wstawić podpisu. Przesyłamy pozdrowienia.