Choć chrześcijaństwo w Polsce żyje od końca X w. stare tradycje pogańskie związane ze wspominaniem zmarłych jeszcze długo przenikały się z wiarą w Zmartwychwstałego Chrystusa.
„DZIADY – Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz). W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo więc święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołują się dusze nieboszczyków. Godna uwagi, iż zwyczaj częstowania zmarłych zdaje się być wspólny wszystkim ludom pogańskim, w dawnej Grecji za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd po wyspach Nowego Świata. Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym”.
Adam Mickiewicz „Dziady, część II”.
Gdy Mieszko I przyjął chrzest, włączając swoje państwo w krąg cywilizacji chrześcijańskiej, tradycja obchodzenia w Kościele Uroczystości Wszystkich Świętych była bardzo młoda. Nic dziwnego, że w społeczeństwie młodej, chrześcijańskiej monarchii Piastów przez kolejne stulecia silne były jeszcze wpływy dawnych wierzeń słowiańskich. Polityka państwa i kalendarz liturgiczny Kościoła to jedno, a duchowość i obyczaje mieszkańców Polski praktykowane w domowym zaciszu – drugie. Tak jak kilka wieków wcześniej na zachodzie Europy zaadaptowano datę 1 listopada do praktyk Kościoła uwzględniając zwyczaje celtyckie i germańskie, tak również w Polsce wierzenia i obyczaje Słowian utrzymywały się jeszcze na długo po chrzcie władcy i jego świty, oddziałując na obrzędowość związaną z obchodami ku czci zmarłych.
Żywe ślady obrzędowości ludowej związanej z odprawianiem dziadów, czyli obrzędów ku czci zmarłych, były w niektórych rejonach także w pierwszych dekadach wieku XX.
Słowo dziady odnosi się do przodków, starców, wędrownych żebraków, ale też duchów. W tradycji słowiańskiej świat widzialny i niewidzialny przenikały się, a przekonanie o duchowej obecności przodków w życiu żywych było normą. Z tych powodów uroczystości ku czci zmarłych sprawowano nie tylko raz do roku, ale co najmniej kilka (o każdej porze roku). Najważniejsze z nich przypadały na wiosnę (kwiecień lub przełom kwietnia i maja) oraz jesień (przełom października i listopada).
Dziady wiosenne nazywano także radonicą lub radnicą, co stanowi nawiązanie do „radości” oraz „rodu”. Miały charakter uczty biesiadnej organizowanej przy grobach zmarłych, odbywającej się tradycyjnie w drugi wtorek po Wielkanocy. Wierzono, że tego dnia zmarli przodkowie przybywają z zaświatów i uczestniczą w uczcie, wobec czego należy przygotować im posiłek. Dusze „karmiono” zakopując część potraw w ziemi nieopodal grobu. By zmarli mogli przybyć na ucztę, przygotowywano drewniane kładki (mostki), które kładziono przy mogile. Wiosenna biesiada ku czci zmarłych miała charakter radosny, często trwała do białego rana. Z biegiem lat, gdy wpływy chrześcijańskie były coraz silniejsze, elementem tradycji stało się oddawanie części przygotowanego pożywienia ubogim w zamian za modlitwę w intencji duszy zmarłego. Przed ucztą na cmentarzu odprawiano mszę, a groby przystrajano kwiatami.Z kolei Dziady jesienne odprawiano zazwyczaj w domowym zaciszu – nie w cmentarnej kaplicy, jak opisywał Mickiewicz. Miały charakter znacznie bardziej poważny i refleksyjny, niż radonica. Wierzono, że na przełomie października i listopada dusze zmarłych wracają z zaświatów i krążą wśród żywych. Wejście z nimi w interakcję za sprawą odpowiedniego obrzędu miało zapewnić duszom spokój, a żywym przychylność świata niewidzialnego.
Według wierzeń ludowych w noc zaduszkową dusze gromadziły się w kościele, by tam uczestniczyć we mszy odprawianej przez zmarłego kapłana. W niektórych regionach przekonanie to było silne do tego stopnia, że – podobnie jak w przypadku domostw prywatnych – także kościół przygotowywano na przybycie dusz, np. zostawiając mszał i stułę na potrzeby odprawienia nabożeństwa przez zmarłych.
Stałym elementem obrzędowości ludowej i chrześcijańskiej w okresie Wszystkich Świętych i Zaduszek była jałmużna. Pod kościołami gromadzili się żebracy, którym zapewniano pożywienie, prosząc o modlitwę za zmarłych – podobnie, jak w przypadku dziadów wiosennych. Zgodnie z dawnym przekonaniem duch przodka mógł przybrać postać wędrownego starca (dziada), któremu należy zapewnić poczęstunek i gościnę. Pod wpływem chrześcijaństwa dziadów zaczęto uważać za uosobienie samego Jezusa, który wraz ze św. Piotrem wędruje po świecie, sprawdzając, czy ludzie kierują się miłosierdziem wobec bliźniego. Nieugoszczenie dziada było uznawane za zły znak i powód potencjalnych nieszczęść.
Z biegiem lat tradycja chrześcijańska wyparła większość wierzeń i obyczajów ludowych związanych z kultem zmarłych. Ich niektóre elementy zostały jednak przez chrześcijaństwo zaadaptowane i przetrwały do dziś. Mowa nie tylko o paleniu zniczy, ale też innych obyczajach, które współcześnie nie kojarzą się już ze wspominaniem zmarłych – np. pozostawianiu pustego miejsca przy wigilijnym stole, które jest pozostałością po zwyczaju „karmienia” dusz podczas dziadów grudniowych.
Tekst przygotowany przez portal Dlapolonii.pl