Przybywając na norweski cmentarz Varhaug w okręgu Rogaland, w każdej chwili doświadczyć można ponadnaturalnego piękna i wyjątkowości tego miejsca. Tu gdzie na linii horyzontu niebo łączy się z morzem, zauważyć można niezwykłe wprost tło pięknego, ponad tysiącletniego cmentarza.
Pamięta wieki średnie
Plac kościelny usytuowany w centrum wspomnianego cmentarza, pochodzi z doby średniowiecza. Pierwszy kościół, który został tutaj pobudowany w 1200 roku, odegrał niebagatelną rolę w chrystianizacji Norwegii. Zajął on bowiem miejsce pogańskich świątynek, posadowionych na cmentarnym placu lata wcześniej. W XIV stuleciu, już chrześcijański kościół został wyburzony, a na jego miejscu powstał kolejny kościół murowany. Poganie nie znoszący żadnych budowli gdzie chwalono Boga, podpalali regularnie wspomniany kościółek, by móc chociaż na jego zgliszczach odprawiać swoje rytuały. W roku 1600 po raz trzeci postawiono w tym miejscu kościół krzewiący wiarę chrześcijańską.
W rękach prywatnych
W roku 1725 wspomniany kościół przeszedł w ręce prywatne. Tutaj rolę kościelnego sprawował Georg zwany potocznie Łysym. Łysy z biegiem czasu coraz rzadziej zajmował się budynkiem oraz jego przeznaczeniem. Z biegiem lat organizował on tutaj hulanki i publiczne potańcówki, którym towarzyszyło ochocze spożywanie alkoholu. Gdy zwracano mu sukcesywnie uwagę, aby tak nie czynił, mężczyzna powiesił się na klamce od drzwi wejściowych do kościoła. Od tej chwili na terenie cmentarza zaczął straszyć wspomniany Georg, wskazując zbłąkanym przechodniom drogę oświecając teren latarnią oliwną. Z biegiem lat znów pobudowano kolejny kościół na placu wspomnianego cmentarza. Dokładnie wzniesiono go 100 lat później czyli w 1825 roku. Gdy stał już nowy budynek kościoła, duch Łysego Georga nie pozwalał odprawiać nabożeństw oraz mszy pogrzebowych. Zrzucał on wtedy księżom święte księgi, z których czytali modlitwy, zdmuchiwał im zapalone świece oraz zrywał chustki z głów zebranym parafiankom. Stary burmistrz tej okolicy wpadł na „genialny” wprost pomysł. Wymyślił on bowiem, że Łysy przestanie straszyć, gdy nie będzie murów tego kościoła. Jak pomyślano tak też zrobiono. Wkrótce kościół został zmieniony w ruinę. W roku 1905, postawiono nowy kościół parafialny, ale już poza cmentarzem w Varhaug.
Bez kaplicy
Sam cmentarz od 1905 roku pozostawał bez kaplicy. Dopiero w roku 1951 pozwolono na wybudowanie niewielkiego budynku kaplicznego w centrum wspomnianego cmentarza. Kaplicę ozdobił dodatkowo znajdujący się w niej dzwon, zwyczajowo zwany „PORANNYM”, który został odlany w 1791 roku. Podobno w szare deszczowe popołudnia, dzwon ten uruchamiany jest przez złośliwego Georga, który nawet po śmierci pełni funkcję kościelnego. Ludzie mieszkający obok wspomnianego cmentarza, na głos dzwonu cmentarnego budzą się w środku nocy, nie mogąc ze strachu spać.
Stare groby
Przechadzając się po cmentarzu w Varhaug, zobaczyć można wiele starych grobów, wzniesionych według pradawnych architektur cmentarnych. Jest tutaj kilka stalowych krzyży z początku roku 1800. Są na nich wyraźne ślady po karabinowych kulach, co upamiętnia czasy II wojny światowej. Kilka marmurowych płyt nagrobnych kryje dwustuletnie pochówki, tworząc pewnego rodzaju czasoprzestrzenne portale, prowadzące donikąd. Jest nim też na pewno pewien wyjątkowy kamień, zwanym zwyczajowo „rosyjskim obeliskiem w Varhaug”. Ten kamienny obelisk to po prostu memoriał, pamiętający rok 1842.
A było to tak…
W dniu 30 sierpnia 1840 roku, w carskiej stoczni Sołombalskoj w Archangielsku, rozpoczęła się budowa pięknego żaglowca o nazwie „Ingermanland”. Jest to pewnego rodzaju okręt bojowy, uzbrojony w 24. i 36. funtowe działa. Długość tegoż okrętu wynosi 54,25 metra, szerokość jego określana jest na 14,6 metra, a jego zanurzenie ma ponad 6 metrów. Jednostka ta ma zasilić Carską Flotę Bałtycką. Tę wodną jednostkę zwodowano w dniu 24 maja 1842 roku, a już dnia 8 sierpnia tego samego roku, statek opuścił Archangielsk. Jego port docelowy to Kronstad w zatoce Fińskiej. Aby tam dotrzeć, żaglowiec musiał pokonać długą trasę, opływając cały Półwysep Skandynawski. Na pokładzie żaglowca pełniło służbę 900 osób. Podróż odbywała się bez zakłóceń, aż do chwili gdy jednostka ta osiągnęła wysokość Lindesnes czyli okolice Flekkefjord w Norwegii. Tam właśnie szalał rozpętany i tragiczny w skutkach sztorm. W dniu 30 sierpnia 1842 roku, żaglowiec ten walczył z morskimi wodami. Nawigator w strugach ulewnego deszczu, dostrzegł światła od strony norweskiego lądu. Będąc przekonany, że znajduje się on daleko od brzegu, pomyślał, że jest to oświetlenie innej jednostki pływającej. Dostrzeżone światła, to po prostu sygnalizacja pobliskiej latarni morskiej usytuowanej na Oksøy, jednej z przybrzeżnych wysepek Lindesnes. Rosyjska jednostka źle obierając kurs, wpadła na skały wyspy Grønningen i osiadła na mieliźnie. Kilka potężnych fal uszkodziło carski żaglowiec. Załoga z rozkazu kapitana oddała szybko kilka proszących o pomoc strzałów z dział pokładowych. Sygnał ten został dostrzeżony. Norwegowie szybko ruszyli na ratunek. Kilku wodnym niewielkim norweskim jednostkom udało się zbliżyć do rosyjskiego żaglowca. Z okrętu „Ingermanland” zostało uratowane 503 osoby. Dryfujący na zachód carski okręt „Ingermanland”, ostatecznie zatonął u wybrzeży Varhaug, pogrążając w głębinach morskich 387 istnień ludzkich, stanowiących wówczas załogę morską.
Na norweskim cmentarzu
Ciała niektórych ludzi wydobytych z wód zostały pochowane na starym cmentarzu w Varhaug, a upamiętnieniem tej tragedii jest właśnie kamienny memoriał umieszczony na terenie tego cmentarza.
Model liniowca „Ingermanland”, pośród wielu innych modeli statków, można zobaczyć w Muzeum w Mandal. Historia „Ingermanland” określana jest jako najgorsza katastrofa morska u wybrzeży Norwegii w czasach pokoju.
Upiorny taniec
Podobno rokrocznie, 8 sierpnia, tuż nad ranem, widać na norweskim cmentarzu w Varhaug widmo carskiego żaglowca i gęstą mgłę spowijającą cienie ludzi, pełniących wachtę na tej morskiej jednostce pływającej. Z dala słychać wydawane głośno rozkazy, strzały z flar i rozpaczliwe krzyki i błagania o pomoc. Cienie załogi, splatają się w końcu w upiornym tańcu, przy blasku dziwnych świateł unoszących się nad głowami nieżyjących już ludzi.
3 Comments
Bardzo interesujący tekst. Podobno na kościelnego Gorga nie tylko wołali Łysy le też Cherlawy
super tekscik
Super. Aż ciarki przechodzą