Wiktor (19 lat) przez pół roku doskonalił się w skokach na skakance, by pobić rekord Guinnessa. Teraz zajął się odległą dziedziną, choć o treningu nie zapomina. Najwięcej czasu spędza jednak przed ekranem komputera.
Skakanka to… wielka nadzieja.
– Był jeden szczególnie trudny moment. Poszedłem do świetnego liceum z marzeniem, by zostać lekarzem. Chciałem być jak mój ojciec – mówi Wiktor. – Odkrywałem siebie krok po kroku i stwierdziłem, że skakanka jest dla mnie fajniejsza, a szkoła trudniejsza na tym poziomie.
Szkoła nie była miejscem, które dawało mu przestrzeń na realizowanie pasji.
– Powiedziałem w końcu rodzicom «Będę bić rekord na skakance. Chciałbym mieć Wasze wsparcie».
Niecały rok później na ścianie w salonie zawisły dyplomy Guinnessa.
Żegnaj szkoło, teraz muszę dorosnąć
Szczerze mówiąc szkoła rzadko przystawała do zainteresowań młodego rekordzisty. Jego zamiłowanie do skakanki pojawiło się, gdy miał 16 lat. Od tego czasu na lekcjach chętniej zajmował się zeszytem, w który wpisywał swoje rekordy, niż aktywnym uczestniczeniem w zajęciach. Co zrozumiałe, nie wzbudzało to entuzjazmu nauczycieli.
– Nie jest łatwo zachęcić go do czegoś, co go nie interesuje, po prostu się tym nie zajmuje – mówi Krystyna Serwatka, mama Wiktora, nakładając na talerze ciepłą szarlotkę. – A jeśli coś go zainteresuje, jest wtedy bardzo tym pochłonięty.
Tak właśnie było ze skakanką. Mama Wiktora, mimo obaw, zwykle nie poddawała decyzji syna krytyce. Choć zdarzyło się, że zareagowała inaczej.
– Miałam takie wyobrażenia, co on mógłby robić. Oboje z mężem jesteśmy lekarzami, więc była myśl, że Wiktor mógłby pójść w nasze ślady. Tylko, że nie był zainteresowany średnią ocen, a sportem. Zastanawiałam się, co dalej? Sport… a co z wykształceniem? Powiedziałam mu nawet «Ej Wiktor, zostaniesz takim starym trenerem».
Krystyna zaufała decyzji syna. Najlepiej zna jego determinację. Jest jego wsparciem i najbliższym świadkiem postępów.
– Okazuje się, że on chce zostać „starym trenerem” – kontynuuje mama Wiktora. – Jest pomocny, uważny, znajduje mocne strony i potrzeby drugiej osoby. Potrafi zmotywować i poprowadzić dobry trening. Jeśli zostanie trenerem, będzie to dobre i dla niego, i dla ludzi.
Szczęście to… wolność.
Wiktorowi, mimo niewielkiego zaangażowania w naukę, końcowe wyniki w gimnazjum pozwoliły na rozpoczęcie pierwszej klasy w Kristiansand Katedralskole Gimle, jednej z najlepszych szkół średnich w mieście. Tu jednak też nie zaiskrzyło. Wymagający program szkolny przegrywał konkurencję z jego zainteresowaniami.
Po pobiciu rekordu Guinnessa głowę Wiktora wypełniły kolejne pomysły, które nie dawały mu spokoju. Tymczasem dojazdy i sam pobyt w szkole, jak niechciana garderoba w zbyt małej szafie, wypełniały sporą część dnia. Gdzie miejsce na na realizację tego, co uważał za najbliższe sercu? Zdecydował się na odważny krok, choć decyzja nie była wcale łatwa.
«Opuszczenie szkoły jest złym pomysłem» – przedstawiciele szkoły byli jednogłośni. Rodzice – sceptyczni. Najgorsza obawa, tak opiekunów szkolnych jak i najbliższych, dotyczyła tego, że chłopak po prostu nie ukończy szkoły.
Wiktor był już pełnoletni, więc decyzję mógł podjąć sam. I wypisał się ze szkoły.
– Gdy postanowiłem odejść z Videregående (szkoła średnia) poczułem, że cała odpowiedzialność spada na mnie. Miałem tydzień załamania. Zrozumiałem, że teraz muszę dorosnąć i ta świadomość mnie przygniotła. Potem, powoli, zacząłem się rozwijać, szukać ludzi, którzy mogą mnie wesprzeć. Dziś współpracuję z pisarzami, specjalistami i najlepszymi edytorami języka angielskiego w Polsce.
Rodzice Wiktora przeżywali decyzję syna, martwili się o jego przyszłość. Miał ukończone gimnazjum i jedną klasę szkoły średniej. Od zeszłego roku do egzaminów szkolnych przygotowuje się samodzielnie. Gdy pierwsza sesja poszła mu dobrze i tym samym przeszedł do klasy III szkoły średniej, najbliżsi odetchnęli z ulgą.
– Wiele rzeczy skłoniło mnie do zrezygnowania ze szkoły. To pozytywna zmiana. Teraz lepiej mogę się zorganizować. Mogę zarwać noc, kiedy siedzenie przed komputerem ciągnie się do późna i nikt z tego powodu nie robi problemu. Po prostu dłużej śpię.
Podejmowanie niepopularnych decyzji wymaga odwagi.
Wiem, że bycie zdecydowanym jest częścią sukcesu. Ludzie dążący do celu podejmują decyzje, i podążają za nimi, a jeśli się nie sprawdzają, podejmują kolejne. Działają.
Wiktor
Skaczące słowa
Od półtora roku Wiktor nie chodzi do szkoły. Jego tata sądził, że zaszył się w pokoju i gra. Faktycznie, chłopak dużo czasu spędza przed ekranem. Jednak zamiast pokonywać wirtualnych przeciwników, staje się sprzymierzeńcem własnych przedsięwzięć. Nie pozostaje w tej drodze osamotniony. Przy wsparciu mamy zrealizował pierwszy etap z zaplanowanego na 6,5 roku projektu The Burning Pen. Jego debiutancka książka była dla taty niespodzianką.
– Ktoś powiedział, że ludzie w zasadzie zwykle osiągają swoje cele. Problem jest w tym, że niewielu ludzi je sobie stawia – mówi Wiktor.
Sukces to… spokój wewnętrzny
Cel jest precyzyjny. Obejmuje napisanie dwudziestu pozycji. Niektóre z nich mają już gotowe okładki, inne opatrzone są tytułami, kilka obecnie pisze. A jego debiut właśnie ukazał się drukiem.
– To nie jest książka, od której rozpocząłem pisanie. To poezja, udało mi się ją szybciej ukończyć.
Jumping Words, podobnie jak pozostałe książki pisana po angielsku, została opublikowana w październiku.
– Czysta życiowa mądrość – mówi Wiktor. – To prosta poezja skupiająca się na historiach.
Prostolinijne i niepozbawione głębi strofy mówią o tym, co ważne, o miłości, Bogu, odwadze. Publiczny debiut książki odbył się w czasie Polskiego Dnia w Kristiansand 12 listopada. Pokaz rekordzisty Guinnessa ze skakanką zrobił furorę.
Motywacja jest bardzo ważna, by robić więcej niż się mówi, a nawet więcej, niż się myśli
dzieli się swoim przemyśleniem Wiktor.
Chłopak jest świadomy tego, co pozytywnie na niego wpływa. Sam serwuje sobie takie wzmocnienia. Motywują go historie ludzi, którzy wiele osiągnęli, dlatego poznaje ich drogę do sukcesu. To, co mocno nakręca Wiktora, to ustanawianie kolejnych rekordów. Dlatego podbija swoje umiejętności, drukuje certyfikaty i dyplomy. Teraz rekordy kręcą się wokół pisania: 30 tysięcy słów tygodniowo, 104 słowa na minutę…
Planowanie na miarę mistrza
Do pobicia rekordu Guinnessa w skokach na skakance przygotowywał się pół roku.
– To był nudny typ treningu – przyznaje Wiktor. – Teraz ćwiczę cztery-pięć razy w tygodniu, dla podtrzymania kondycji.
Priorytetem jest dla niego pisanie. Nie oznacza to porzucenia innych aktywności. Ostatniego lata wziął udział w potrójnym Ironmanie w Niemczech, był najmłodszym uczestnikiem.
Najważniejsze w życiu… jest spełnienie
O planach Wiktora można dowiedzieć się nieco spoglądając na ściany jego pokoju. Są oklejone wieloma kartkami, które mogą przemówić tylko do osoby wtajemniczonej. Każdej książce przypisany jest osobny arkusz. Na nim rozpisane kolejne kroki. Każda zapełniona kratka przybliża go do celu. Każdy miesiąc, każdy tydzień, każdy dzień, to systematyczny postęp w stronę realizacji ambitnego planu. Na swoje ponadprzeciętne osiągnięcia Wiktor ciężko pracuje. Cechuje go samodyscyplina i umiejętność planowania. Jest to w pewnej mierze związane z zespołem Aspergera, spektrum autyzmu. Taką diagnozę otrzymał jako 16-latek.
– Gdy dostałem diagnozę moje życie zmieniło się na lepsze. To było szokujące, gdy dowiedziałem się skąd się bierze wiele moich problemów. Wiele mogłem się o sobie nauczyć. To było bardzo fajne, bardzo mnie uspokoiło. W szkole niektórzy traktowali mnie jak debila, bo nie dostarczałem prac na czas, bo się spóźniałem, bo zapominałem. Asperger to spektrum autyzmu, skupienie się na zadaniu. Dla mnie ma wiele pozytywnych stron. Łatwiej mi się skupić na tych zadaniach, które podejmuję.
Krystyna podkreśla, że syn bardzo dużo rzeczy wypracował sam. Najpierw, gdy miał 9 lat, zdiagnozowano u niego dysleksję. Dostał pomoc w postaci komputera i specjalnego programu dla dyslektyków. Jednak uparł się, że będzie jak zwykły człowiek i będzie pisał nie tylko na komputerze. I tak zrobił. Po kilku miesiącach przestał go używać.
Pisanie nie sprawia Wiktorowi trudności. W gimnazjum brał udział w konkursach talentów UKM (Ung Kultur Møtes, przeznaczony dla młodzieży między trzynastym a dwudziestym rokiem życia), na jednym z nich recytował własny tekst, z którym doszedł do etapu ogólnokrajowego. Później systematycznie pracował nad audiobookiem, pisząc tygodniowo po trzydzieści stron.
Skok w kosmos
Z Zespołem Aspergera łączą się takie cechy jak prawdomówność, dotrzymywanie umów, proste uczciwe widzenie świata, kreatywność, pasje. Są też trudności.
– Wiktor wykonał skok w kosmos. W dużym stopniu dzięki swojej wytrwałości – mówi Krystyna.- Mam syna, który jest szczery i prawdziwy. Cenię sobie to, że jeżeli coś mówi, to tak jest. Nie zamieniłabym się na syna bez Aspergera.
Najbardziej chciałbym, aby… się udało.
Wiktor stawia na rozwój. Uczy się jak pisać teksty i dużo tworzy, przestrzegając rad specjalistów. Otrzymane recenzje traktuje śmiertelnie poważnie, wprowadzając wszystkie zalecane poprawki. Pisanie na ilość, bo można odnieść właśnie takie wrażenie, wydaje się ryzykowne. Jednak chłopak nie obawia się, że duża liczba napisanych słów odbierze im jakość. Jest wręcz odwrotnie.
– Każda kolejna książka mądrego pisarza powinna być lepsza – mówi, odwołując się do tego, ile już się nauczył i ile nauki przed nim. Nauki i rozwoju, na których wspomnienie błyszczą mu oczy. – Osiąganie sukcesu to po prostu podnoszenie swoich umiejętności. To poznawanie siebie, po to by wiedzieć, kim się jest, by patrzeć na siebie obiektywnie, by wiedzieć, co się potrafi, a czego się nie umie. Wielu ludzi koncentruje się na poprawianiu wad. Według mnie to błąd. Lepiej rozwijać swoje umiejętności.
Plan na teraz to wczesny debiut literacki.
– Do pisania zawsze na starość mogę wrócić. A co za siedem lat? Będę się rozwijać, gromadzić swój „słoik z ciastkami” – doświadczeniami, wiedzą i osiągnięciami. Myślę, że będę miał kompletnie inny cel.
O wcześniejszych dokonaniach Wiktora przeczytasz w artykule: