O niełatwym początku, historii pewnej starej maszyny do pisania i kobiecej stronie sukcesu rozmawiam z Katarzyną Ramberg, właścicielką biura doradczo- księgowego Novum Økonomi AS.
Z Kasią spotykam się w Drammen, gdzie znajduje się siedziba jej firmy. Moja rozmówczyni, jak zawsze uśmiechnięta, pomimo napiętego grafiku znajduje czas na rozmowę.
Kasiu, jak rozpoczyna się Twój rozdział życia pod tytułem: Norwegia?
Studiowałam w Polsce na Uniwersytecie w Poznaniu skandynawistykę, a konkretnie filologię duńską. W czasie pobytu na stypendium w Danii na Uniwersytecie Ludowym poznałam swojego obecnego męża. Po pewnym czasie przeprowadziliśmy się do Norwegii.
Od czego zaczynałaś tu nowe życie?
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, była nauka języka norweskiego. Przyjeżdżając tutaj mówiłam płynnie po duńsku, łatwo było mi zrozumieć, co się do mnie mówi, ale wszyscy odpowiadali mi po angielsku, ponieważ mnie nie rozumieli. Szybko zrozumiałam, że jeśli chcę tu żyć i pracować, muszę się porządnie nauczyć mówić i pisać po norwesku. Udało mi się zapisać na indywidualne lekcje z panią, która zwracała szczególną uwagę na różnice pomiędzy tymi językami.
A kolejny krok?
Potem zaczęłam ambitnie szukać pracy, zaczynając od wyższych stanowisk. Składałam podania w dużych ilościach, ale niestety na początku efekty były zerowe.
Jak się wtedy czułaś?
Wtedy zapał i poczucie własnej wartości były coraz niższe, byłam może raz na rozmowie kwalifikacyjnej w sprawie pracy jako kierownik sklepu, gdzie powiedziano mi, że moje wykształcenie i doświadczenie są zbyt wysokie do tego stanowiska.
Czy pamiętasz, jak znajdowałaś w tamtym czasie motywację? Miałaś kogoś, kto by Cię wspierał?
Tak, bardzo wspierała mnie wtedy moja nauczycielka norweskiego. To ona mówiła mi, że musi kiedyś nastąpić przełom, a ja do tego czasu, po prostu, nie mogę zrezygnować. Dodatkowo miałam silną motywację finansową i to bardzo mi pomagało. Wtedy mój mąż był na zastępczej służbie wojskowej, jego dochody były, mówiąc szczerze, mikroskopijne. Po wielu wysłanych podaniach, kiedy nikt się nie odezwał, stwierdziłam, że to ja muszę zmienić podejście do tematu.
Przy którym CV bez odzewu zaczęłaś się niepokoić?
A wiesz, teraz jestem na etapie przeprowadzki i nawet sprawdzałam swoje dokumenty z tamtych czasów, ale z tego co pamiętam to po około 150 wysłanych zgłoszeniach dałam ogłoszenie do gazety, z informacją, jakie znam języki i że jestem chętna do pracy biurowej. Odezwała się wtedy jedna osoba, która prowadziła vikarbyrå, poszukująca pracowników na zastępstwo. Bardzo jej się podobała moja znajomość języków, ale była ciekawa czy potrafię pisać na maszynie tzw. metodą touch. A ponieważ po tylu wysłanych CV i braku odzewu człowiek się zgadza na wszystko, to odpowiedziałam, że oczywiście umiem.
Umiałaś?
A skąd! Ja w życiu nie pisałam na maszynie. Pamiętam, że od dziadka mojego męża pożyczyliśmy maszynę do pisania, wzięłam książkę i przez tydzień po 8 godzin siedziałam i uczyłam się na niej pisać. Ćwiczyłam i modliłam się codziennie, żeby pośredniczka z biura czasami do mnie nie zadzwoniła z ofertą pracy, zanim się nie nauczę. Po jakimś czasie jednak się odezwała z ofertą na zastępstwo w gminie Kongsberg, na stanowisku asystentki biura. W tamtych czasach pracownicy, którzy pracowali jako saksbehandler (prowadzący sprawę) nie pisali dokumentów związanych z danymi przypadkami, tylko nagrywali wszystko na dyktafon i oddawali osobie piszącej na maszynie, do przygotowania finalnego sprawozdania. Wszystko było super do czasu, kiedy trafił mi się pan z Bergen, który posługiwał się takim dialektem, że ja w ogóle nie rozumiałam, o czym on do mnie mówił. Myślałam, że moja kariera się skończy w ciągu jednego dnia. Jednak okazał się być wyrozumiały, a mnie po pewnym czasie przenieśli na stanowisko, gdzie do moich zadań doszło również odbieranie telefonów. Tam było jeszcze gorzej. Ten czas był bardzo stresujący, ale dałam radę. Umiejętność pisania na maszynie przydaje mi się do dzisiaj.
Ale to nie koniec Twoich doświadczeń zawodowych…
Potem był taki okres, kiedy do Norwegii zaczęło przyjeżdżać bardzo dużo uchodźców i w gminie powstał oddział Flyktningetjenesten (Służba dla uchodźców). Tam pracowałam między innymi podczas wojny w Bośni. Później zaczęłam pracę w większym wydziale w Drammen. Wtedy podjęto decyzję, aby utworzyć bardzo duży wydział przyjmowania uchodźców i nauki norweskiego tzw. introduksjonssenter. Tam zostałam kierownikiem biura i miałam fantastyczną szefową. Z tego co widzę, ważne jest, aby trafić na miłych i przychylnych ludzi, którzy cię wspierają i od których dużo możesz się nauczyć.
Co wtedy miało dla Ciebie duże znaczenie i okazało się pomocne?
Na pewno kontakt z ludźmi i chęć nauki. Po drodze robiłam jeszcze krótsze i dłuższe studia. W ten sposób nauczyłam się, jak działają różne procesy i zależności na terenie Norwegii i dzięki temu czułam się o wiele pewniej. W ten sposób integrowałam się ze środowiskiem. Nie musiałam już porównywać jak jest w Polsce, a jak w Norwegii, czułam się bardziej częścią tego, co dzieje się tutaj.
Opowiesz o okolicznościach założenia swojej firmy?
Swoją firmę założyłam razem z koleżanką pracując jeszcze w Drammen w Introduksjonssenter. Zmieniły się wtedy przepisy, wzrosło zapotrzebowanie na pracowników z Polski do pracy w Norwegii. To było ogromne wyzwanie, doświadczenie z rodzaju tych, które są ciekawe, ale nie chciałabym do niego wracać. W końcu zajęłam się doradztwem biznesowym i księgowym dla firm działających w Norwegii przez firmę Novum Økonomi AS.
Nie miałaś zatem doświadczenia przenoszenia firmy z Polski do Norwegii, ale obracasz się w środowisku biznesowym. Czy sądzisz, że założenie własnej działalności jest trudniejsze w Norwegii? A może opinie klientów Twojego biura są podzielone?
Nasi klienci, którzy tutaj zakładają swoją firmę lub na przykład prowadzą przez wiele lat działalność w Polsce i chcą przenieść ją do Norwegii, mówią nam, że są plusy i minusy każdej z form działalności. To, co okazuje się dużym plusem to przyjazne podejście urzędów norweskich w stosunku do osób zaczynających działalność gospodarczą. Można, szczególnie na etapie początkowym, uzyskać bardzo dużo pomocy. Samo zakładanie firmy jest proste pod warunkiem, że ty jako przedsiębiorca odnajdujesz się w ogólnie przyjętych normach i procesach działania. Nie jesteś od razu nastawiona agresywnie i roszczeniowo do wszystkiego i wszystkich dookoła. Następny plus, jeśli masz doświadczenie prowadzenia działalności w Polsce. Co prawda nie da się przenieść (skopiować) zasad w całości z innego kraju, ale samo doświadczenie z pewnością pomaga.
Tym, którym się udało, życzymy dalszych sukcesów. Czy rozpoznajesz natomiast wspólny mianownik dla tych, którym pomimo wyjątkowo interesujących planów nie udało się założyć firmy?
Tak, niestety często zdarza się brak rozeznania w procesie załatwienia formalności wymaganych przez przepisy prawa norweskiego, które trwają o wiele dłużej, niż się wydaje. Podejmowane są określone zobowiązania finansowe, niemożliwe do zrealizowania, kiedy okazuje się, że do rozpoczęcia działalności niezbędne są dodatkowe certyfikaty czy egzaminy, o których nie było wiadomo. Wtedy pojawia się dodatkowy element stresu, znacznie wydłuża się moment rozpoczęcia działalności lub jest wręcz niemożliwy.
Dla Ciebie obecny moment w życiu zawodowym to już meta czy jedynie jeden z etapów?
Zdecydowanie etap, inaczej byłoby nudno. A wyzwań nie brakuje: Covid czy wojna na Ukrainie, i jeśli chcesz się utrzymać na poziomie, to musisz myśleć nad czymś nowym, dostosować się do ciągle rozwijającego się rynku. Niektóre branże upadają, w tym samym czasie inne się rozwijają. Ważne jest, aby stać na kilku nogach, ale też to, z kim się współpracuje na przykład pracownicy, na których możesz polegać i od nich się uczyć.
Współtworzysz z Sylwią Niklas Prosjekt-K, współpracujesz i spotykasz się z kobietami, które zakładały bądź przymierzają się do założenia własnej firmy. Mają siły i chęci, żeby się rozwijać. Czy widzisz zmiany w możliwościach dla kobiet, w porównaniu do czasu, kiedy Ty zaczynałaś swoją działalność?
W mojej opinii teraz jest jeszcze łatwiej, ponieważ, szczególnie w Norwegii jest bardzo duży nacisk na równouprawnienie. Nawet śledząc media i sytuację społeczną zauważysz, że wiele czołowych stanowisk piastują kobiety, szczególnie w poprzednim rządzie i to oddziałuje na wszystkich. Nikogo nie dziwi, że firmę prowadzi kobieta i to z sukcesem.
W takim razie co jest, Twoim zdaniem, największym problemem kobiet, które chcą założyć tu własną działalność gospodarczą?
Myślę, że w dużym stopniu mierzą się z małą wiarą w siebie. Uważam, że poradziłyby sobie o wiele lepiej, gdyby podjęły trochę większe ryzyko, bardziej uwierzyły w swoje możliwości. Często widziałam, jak za większością panów prowadzących firmy stały żony, które doskonale radziły sobie w wielu aspektach życia, tylko że same były mało widoczne. Jednym z powodów założenia Stowarzyszenia było zachęcenie kobiet, aby wyszły z cienia i znalazły możliwości dla siebie, aby potrafiły pokazać i rozwinąć swój potencjał. Zaryzykowały i zaczęły działać, bo bez wątpienia im się to udaje, jak tylko zaczynają wierzyć w siebie. Bardzo często mężczyzn przy zakładaniu firm cechuje brak zwątpienia w swoje możliwości, podczas gdy kobiety szukają wszystkich możliwych problemów, z którymi potencjalnie będą musiały się zmierzyć i szybko wątpią w sens całego przedsięwzięcia.
Zatem na czym polega siła kobiet?
Myślę, że jak już zdecydują się na działalność, to działają systematycznie i rozsądnie. Niektórzy panowie, zakładając firmę, biorą cztery samochody w leasing, często wbrew sytuacji ekonomicznej, natomiast kobiety nie wydają pieniędzy, dopóki ich nie mają. Kobietom trudniej jest uwierzyć w siebie i zacząć, ale łatwiej jest poradzić sobie z realnymi problemami. Bywają słabsze, wyobrażając sobie na początku szereg przeciwności, ale silniejsze kiedy znają zagrożenie. Często widzimy, że kobiety po przyjeździe do Norwegii zmieniają swoje życie, zainteresowania, i odnoszą sukcesy w branży, z którą nigdy wcześniej nie miały do czynienia.
Co powoduje, że odnoszą wtedy sukces?
Może to, że zaczynają od początku. Stają przed możliwością osiągnięcia czegoś, o czym do tej pory myślały w kategoriach, że się nie da. Aż tu nagle zaczynają myśleć „a dlaczego nie” i zaczynają działać. Wykorzystują możliwości dokształcania w Norwegii i przebranżowienia i to staje się ważnym składnikiem późniejszego sukcesu. Ogólnie dobrze jest mieć tę świadomość, że bez względu na wiek można realizować się zawodowo, zmieniać swoje plany, rozpoczynać nowe doświadczenia w ciekawych branżach i doskonale sobie w tym radzić. Nie usłyszałam od żadnej Norweżki stwierdzenia: „w tym wieku to już mi nie wypada”, lub że jest za późno na nowy pomysł na siebie. Jak zaczynałyśmy z koleżanką pracę z pośrednictwem zatrudniania pracowników, to miałyśmy dokładnie zero pojęcia o tym jak to robić, ale miałyśmy plan i wiedziałyśmy, że musimy się wszystkiego nauczyć.
Mówiłyśmy o dążeniu do celu i sukcesach, a czy jest coś, czego żałujesz?
Stosunkowo późno założyłam firmę, jak sobie o tym teraz myślę, to zdecydowałabym się na wcześniejsze prowadzenie swojej działalności. Na początku pracy zawodowej nie miałam pomysłu na swój biznes. Pozytywne było to, że ktoś mnie do tego zmotywował, ale kto wie co byłoby w innym przypadku. Być może długi okres pracowałabym na poprzednim stanowisku lub odniosłabym inny rodzaj sukcesu, jak awans na jakieś ciekawe stanowisko.
Czy jesteś w stanie wskazać osobę, niekoniecznie kobietę, o której możesz powiedzieć, że była Twoim mentorem?
Tak, była to moja szefowa, z którą pracowałam w Drammen kommune. Ona była fantastyczna. Teraz, z perspektywy czasu widzę, że decyzje, które kiedyś podejmowała nie podobały mi się, ale teraz ja podjęłabym dokładnie takie same.
Mówisz o decyzjach biznesowych czy tych, które dotyczą ludzi?
Ludzi, ale też ogólnego spojrzenia na sytuację. Kiedy miałam kierownicze stanowisko w gminie i założyłam firmę, to przez rok pracowałam na dwa etaty. W pewnym momencie poprosiłam swoją szefową o urlop bezpłatny 50%, na co ona się nie zgodziła. Wtedy miałam żal, dziś gdyby ktoś mnie o coś podobnego poprosił, zrobiłabym tak samo.
Jeśli możemy się zatrzymać na chwilę i pomówić o kobiecych emocjach, czy w świecie biznesu emocje nam pomagają, czy raczej przeszkadzają?
Uważam, że pomagają. Ludzkie podejście do wielu spraw coraz bardziej się ceni. Kiedy rozmawiasz z klientami i nie zachowujesz się jak automat, tylko wprowadzasz taki pierwiastek ludzki do relacji, to zdecydowanie pomaga.
Mówiłyśmy o tym, czego można się wzajemnie nauczyć w relacjach pracownik – pracodawca. Kasiu, zakładałaś z Sylwią Niklas Prosjekt-K, Stowarzyszenie dla przedsiębiorczych ambitnych Polek. Z wieloma kobietami dzielisz się swoim doświadczeniem, czy Ty też czegoś się od nich uczysz?
Absolutnie! Nauczyłam się od nich świeżego podejścia i innego spojrzenia na niektóre rzeczy. Przykładem są osoby, które rozpoczynają swoją działalność gospodarczą. Natomiast chciałabym, żeby było więcej członkiń, które mają większą możliwość wymiany doświadczeń czysto biznesowych. W życiu zawodowym napotykam na różnego rodzaju wyzwania i byłoby dla mnie ciekawie móc wymienić różnego rodzaju doświadczenia.
Czy w świecie biznesu kobiety potrafią sobie doradzać, wzajemnie się motywować, czy lepiej nam ze sobą konkurować?
Lubimy i potrafimy sobie doradzać, ale bywa tak, że ciężko jest mówić o swoich błędach. Jednym z elementów wymiany doświadczeń jest chęć i umiejętność słuchania. Łatwiej jest nauczyć się od kogoś, kto popełnił błąd i ocenia sytuację z perspektywy czasu, ale występuje taka bariera, że nie każdy potrafi i chce o swoich błędach mówić. Nie chce być odebrany jako osoba, która sobie nie radzi, czy czegoś nie wie.
O tym jak odnajdują się kobiety w świecie biznesu i nie tylko, będziemy rozmawiać na Konferencji organizowanej przez Prosjekt-K, która odbędzie się 22 kwietnia br. w Oslo. Kasiu Ty, z powodzeniem funkcjonujesz w świecie relacji biznesowych wiele lat. Co Ciebie zachęca do udziału w tym wydarzeniu?
Najważniejsza jest dla mnie możliwość spotkania się z członkiniami Prosjekt-K, a okazja do nawiązania nowych znajomości i kontaktów jest bezcenna. Poza tym uważam, że znakomite prelegentki, które zgodziły się wziąć udział w konferencji dają niesamowitą inspirację i energię. Nawet jeśli poruszają się w tematach, o których wcześniej słyszałaś, z ich wystąpień zawsze można wyciągnąć coś dla siebie, co dobrze jest wykorzystać w życiu osobistym lub zawodowym.
Często słyszę o wątpliwościach, czy wziąć udział w Konferencji, bo wygląda na to, że jedynym tematem jest biznes. Co ciekawego znajdzie na konferencji osoba, która nie ma firmy i nie planuje jej założyć?
Po pierwsze nie wszystkie tematy dotyczą biznesu. Będzie na przykład mowa o kobiecej intuicji, o tym, czym zajmują się ambitne Polki w Norwegii. Dziewczyny opowiedzą o swoich doświadczeniach, niekoniecznie w ramach zakładania i prowadzenia firmy. Będą mówić o tym, jakie mają prace, w jaki sposób je dostały i jakie mają szanse na rozwój. Niezależnie od tego jakiej wielkości jest firma, w której pracujesz, czy może chcesz zacząć prowadzić swoją, bardzo ważne są kontakty, możliwość pobudzenia swojego procesu myślowego dotyczącego swojej kariery, otwarcia się na nowe bodźce. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że jest to naprawdę na wagę złota.
A jak Kasia Ramberg spędza swój czas wolny?
Od paru lat, wraz z mężem, spędzamy nasz czas wolny w przyczepie campingowej. Pierwszy raz byliśmy na wycieczce w Anglii, gdzie udało nam się objechać głównie walijskie wioski. To był fantastyczny czas. W zeszłym roku zwiedziliśmy Finlandię i też było niesamowicie.
Wiem, że uwielbiasz czytać książki możesz mi polecić coś, co szczególnie Cię ostatnio zainteresowało?
Ależ oczywiście, proszę bardzo (Kasia nie wiadomo skąd wykłada na biurko 3 książki, które za jej poleceniem z pewnością przeczytam): „Matka Polka” autorstwa Anne Applebaum, „Na podwójnym espresso” Adama Ringera oraz „Fisken på disken” Anity Krohn Traaseth.
Konferencja w Oslo KVINNELIGE HELTER I BUSINESS, szczegóły: tutaj