Artykuł jest opublikowany w dziale Opinia i wyraża poglądy autora.
W ostatnim czasie zarówno polskie jak i norweskie media pełne są dyskusji na temat książki Ewy Sapieżyńskiej „Jeg er ikke polakken din”. Osobiście jako fanka literatury cieszę się, że książka wywołuje dyskusję w mediach i wśród nas samych, zwłaszcza jeżeli ma cenne przesłanie. No ale właśnie, czy ta książka przekazuje nam coś wartościowego?
Z ciekawością podeszłam do lektury, która reklamowana jest wszem i wobec jako historia o rasizmie, wspólnocie, trudnych warunkach Polaków mieszkających w Norwegii. Jako osoba, która na co dzień pomaga właśnie Polakom jako tłumacz ustny, powinnam pewnie wspierać wydanie tej pozycji, przecież sama na co dzień spotykam się z niesprawiedliwością systemu, trudnymi sytuacjami. A no nie.
Po pierwszym przeczytaniu książki, moje notatki były pełne wykrzykników, odpowiedzi, puent. I chociaż mogłabym je tutaj przytoczyć (i tym samym wywołać lawinę komentarzy), to zdecydowałam, że lepiej będzie odetchnąć i spojrzeć na książkę chłodnym okiem. Co my tu właściwie mamy? A mamy w pewnym stopniu biografię autorki, okraszoną historiami ludzi, z którymi rozmawia oraz odniesieniami do polskiej historii i literatury (tutaj akurat bardzo duży plus, bo to świetny sposób na promowanie polskiej kultury w Norwegii). I chyba właśnie fakt, że w większości jest to biografia autorki, jest moim największym rozczarowaniem. Rozumiem, że sama autorka nie do końca jest odpowiedzialna za promocję książki, aczkolwiek uważam, że promowanie tej książki jako spojrzenia na los Polaków w Norwegii jest dużym nadużyciem. Mamy tutaj przedstawienie losu autorki (tutaj z całym szacunkiem dla jej historii i dokonań) oraz wybranych osób, które niestety wydają się pochodzić ze środowiska dobrze znanego autorce. Brakuje tutaj przeciwnej strony, jakiegoś rozróżnienia.
Żeby było jasne – nie ma we mnie i mam nadzieję, że w większości naszych rodaków i nie-rodaków przyzwolenia na rasizm, dyskryminację i nadużycia. Przykro czytać o sytuacjach, które były trudne zarówno dla autorki jak i dla innych wypowiadających się w tej książce. Jednak podczas zapoznawania się z niemalże każdą historią, miałam ochotę zapytać „Dlaczego nic nie powiedziałeś/aś?”. Dlaczego nie walczyć ze stereotypami na co dzień, w rozmowie, w codziennych sytuacjach? Powinna zrozumieć to zwłaszcza autorka, która chce książką wywołać dyskusję. I o ile pewnie ta dyskusja może mieć jakieś efekty, to uważam, że dużo silniejszy efekt na otoczenie samej autorki miałoby działanie podjęte w tym konkretnym momencie.
Kolejnym problemem, który mam z tym tekstem jest brak jakiejkolwiek autorefleksji. Nie ma nawet jednego zdania, gdzie autorka rozważyłaby, skąd te krzywdzące stereotypy pochodzą. Dlaczego jesteśmy postrzegani w taki, a nie inny sposób. Jak traktowane są inne mniejszości? Nie czarujmy się, w pewnych kwestiach sami sobie psujemy opinię, a raczej pewnie jednostki psują nam jako Polakom opinię. Tak niestety jest na całym świecie i dotyczy to wszystkich grup etnicznych („Uważaj na Norków”, „Angole w Krakowie znowu narobili” itp.). Nie oznacza to, że nie należy z tymi stereotypami walczyć, ale czy naprawdę musi odbywać się to poprzez typowe dla Polaków narzekanie i stawianie się w roli ofiary? Czy naprawdę nie jest skuteczniejszym promowanie ludzi, którzy w Norwegii osiągają sukcesy, choćby kobiety z Prosjekt K? A jeżeli chcemy się skupiać na pracownikach budowlanych, sprzątaczkach i innych gorzej opłacanych zawodach, to czy nie lepiej wskazać, jak dobrą pracę wykonują? Autorka sama w swojej książce traktuje pracę sprzątaczki jako coś gorszego, coś czego osoba z dyplomem nie powinna wykonywać. Dlaczego? Rozumiem frustrację, że nie po to ktoś kończył studia, by teraz sprzątać. Ale to nie jest wina rasistowskiej Norwegii, a słabej ekonomii w Polsce, złych decyzji politycznych i z całym szacunkiem, wyboru każdego z nas. Ja każdej osobie, która buduje, sprząta, maluje czy robi cokolwiek innego wolę powiedzieć dziękuję, niż przedstawiać tę osobę jako ofiarę systemu.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Puk! Puk! – Nie jestem Twoim Polakiem. Głos w dyskusji o dyskryminacji
Mogłabym tutaj napisać długą rozprawkę na temat błędów, które dostrzegam w tej książce, takich jak niezrozumienie kultury Norwegii (pytanie o to skąd pochodzimy, na które reaguje autorka, a które jest ważną i naturalną częścią rozmowy dla Norwegów) czy niesmaczne porównania naszych problemów do sprawy Black Lives Matter, ale myślę, że sedno mojej opinii na temat tej książki pozostanie niezmienne. Uważam ją za pozycję interesującą dla fanów autorki, zainteresowanych jej przeżyciami. Niestety, nadal czekam na pozycję, która przedstawiałaby nasze losy z różnych perspektyw, i która miałaby szansę zmienić coś w tym, jak postrzegają nas inni, ale również jak my postrzegamy samych siebie, jako Polaków.
Artykuł powstał w ramach projektu Bufdir: „Przeciwdziałanie rasizmowi, dyskryminacji i mowie nienawiści 2023″
5 Comments
korona po ,30 temat się skończył, zostały tylko ludzie rozchwiani emocjonalnie.
Zgadzam się z autorem tej refleksji … książka w mojej opinii jest krzywdząca,
Historie opisane przez autorkę bardzo rozciągają się w czasie , jest to czym bardziej krzywdzące bo rozwój społeczeństwa na przestrzeni lat znacznie się zmienia bo rzeczą naturalna jest ewolucja społeczeństwa. Umieszczanie anegdot z czasów końca żelaznej kurtyny i otwierania granic całkowicie wypacza wydźwięk tego reportażu , który został zrobiony w sposób jednostronny , subiektywny i narzucający czytelnikowi pewne wzorce myślowe dotyczące odbierania tej literatury. Trzeba jasno i obiektywnie stwierdzić ze Pani Ewa napisała przedawnioną książkę.
Pracuje w Norwegii od kilkunastu lat i to ca pani pisze jest 100 procent prawda. Zdecydowanie się z nią zgadzam. Ale przyjąłem taktykę taka że nie przejmuję się Norwegami i żyje swoim światem bo miejsce i krajobraz, natura jest wspaniała i dlatego tutaj pracuje. Także pozdrawiam waszą opinię na temat tej książki.
Może to zależy wszystko od osobowości a nie od narodowości ? Dlaczego większość Polaków przejmuje sie tym co kto o nich mówi ? Czy Ci ludzie przeżyją za Ciebie życie ? Nie. Także moja rada nie przejmować sie a będzie sie żyło dużo lepiej. Swoją droga autorka książki osoby bez dyplomu traktuje gorzej także bardzo dobrze, ze ja tez tak potraktowano bo sama lepsza nie jest.