Szczęście, wolność i pieniądze. Chcesz mieć tego więcej?
To wyrzuć telewizor.
Dlaczego SZCZĘŚCIE?
Bo oglądanie telewizji powoduje niezadowolenie z własnego życia – przecież zwykle nie jest tak barwne jak serialowych postaci. A jeśli nie oglądasz seriali – to może chcesz podróżować, jak ci wspaniali i odważni z TV? Gdziekolwiek nie spojrzeć – ONI wszyscy bliscy są doskonałości. A ja? Nie spełniam standardów.
Zresztą jak pomiędzy kolejną zbrodnią, wojną i trzęsieniem ziemi odnaleźć szczęście? Ludzie są źli do szpiku kości. W telewizji. W rzeczywistości pozytywnych zjawisk i ludzi czyniących dobro jest o wiele więcej, niż zdawałoby się patrząc w telewizor. Jednak podobno to krwawa sensacja jest ulubionym kąskiem dla widza. Tak tłumaczy się nachalną obecność negatywnych wiadomości w mediach.
I w ten sposób obraz świata przeciętnego telewidza jest dużo tragiczniejszy, niż rzeczywistość. Swoją drogą, czy wiecie, że najłatwiej jest manipulować człowiekiem nieszczęśliwym?
Dlaczego WOLNOŚĆ?
Gadające głowy z telewizora podają przeżuty stek informacji. I już wiadomo, co myśleć o konkretnych zjawiskach i ludziach. „Prawda ” którą nakarmił cię telewizor staje się „twoją” opinią. Telewizja zabija umiejętność krytycznego myślenia. I zabija wyobraźnię. Innymi słowy ogranicza widza do roli ziemniaka. Dla mnie argument „Bo w telewizji powiedzieli” znaczy niewiele. Kto sądzi, że pracującym w telewizji zależy na tym, by widz poznał prawdę?
Dlaczego PIENIĄDZE?
Bo czas to pieniądz. A siedząc przed telewizorem nie zrobi się tego, co można by zrobić, gdy się przed nim nie siedzi. Proste. A jeśli nawet nie zarobisz na swoim hobby, to przynajmniej zaoszczędzisz na prądzie.
Poza tym to telewizja zarabia na tobie. Karmi reklamami i choćby się zapierać rękami i nogami, że to na nas nie działa, to tak niestety nie jest (przypomnij sobie zakup produktu, na którym po prostu się nie znasz. Jaka zapadła decyzja?). W efekcie kupujemy „sprawdzone” produkty dlatego, że reklama i działania marketingowe związane z produktem zagnieździły się gdzieś w naszej głowie. A to żadna gwarancja jakości.
Przestrzeń wolna od telewizora
Gdy zamieszkaliśmy razem z mężem, telewizor nie miał wstępu do naszego mieszkania. Pomysł może początkowo nie wszystkich zachwycił, ale po kilku tygodniach mąż przyznał mi rację. Bez odbiornika w domu żyje się dobrze. Żadna gadająca głowa nie bierze udziału w naszym rodzinnym życiu, reklamy nie osaczają naszych umysłów i w większym stopniu możemy skoncentrować się na domownikach (gdyby tylko tę zasadę udało nam się zastosować do Internetu, marzę sobie).
Ale uśmialibyście się, gdybyście widzieli jak zasiadam u znajomych na kanapie, gdy telewizor jest włączony – nie mogę oderwać od niego wzroku! Hipnotyzuje mnie i nie słyszę toczącej się obok rozmowy. Na pytania odpowiadam „Aha”, „Tak”, choć nie wiem, czego dotyczą. I to, co się dzieje na ekranie jest zupełnie bez znacze nia. Ważne są migoczące obrazy, wprawiające mój umysł w trans.
To samo dzieje się z dziećmi, które skoncentrowane na oglądaniu bajki zupełnie odcinają się od innych bodźców.
Oglądanie telewizji rozbudza konsumpcjonizm, a jego zaspakajanie ani o jotę nie czyni nas szczęśliwszymi ludźmi. Niezaspokajanie rozbudzonej żądzy posiadania może prowadzić do frustracji. Najwyraźniej widać to na przykładzie dzieci. Nasze pociechy rosną bez telewizji (co nie znaczy, że bez bajek, bo z Internetem nie udało nam się zerwać). Na wakacjach miały okazję bliżej zapoznać się z programami w TV. Nieprzyzwyczajone do nachalnych reklam, mówiły żeby je skasować, a gdy już wgapiły się w ekran, chciały mieć każdą reklamowaną zabawkę. W ich oczach żądza posiadania mieszała się z goryczą nieposiadania. Aż jednego popołudnia kilkuletnia córka spojrzała na mnie błagalnie:
– Mamo, czy kupisz mi hepatil?
* * * * * * *