Wiadomości z piątej ręki to luźny przegląd wydarzeń, który z założenia nie ma stanowić źródła gruntownej wiedzy. Dlatego prosimy nie brać do serca przedstawionych faktów, a tym bardziej nie karmić nimi rozumu.
Szukając genezy słowa ekologia należy sięgnąć do języka greckiego, w którym słowo ,,oikos’’ oznacza dom, mieszkanie, środowisko, a ,,logos’’ naukę, słowo, wiedzę. Ostatecznie daje nam to ,,oikoslogos”, czyli ekologia.
Niestety wielu ludzi myli ekologów z ekologistami, którzy ostatnio coraz częściej walczą ze zmianami klimatycznymi. Wzorując się na Grekach połączmy więc ekologizm z klimatyzmem i wyjdzie nam przepiękne określenie ekoklimatyści.
Różnice
Jak wygląda przeciętny ekolog i czym się zajmuje?
Ekolog wygląda jak każdy przeciętny człowiek. Pracuje, zarabiając swoją pracą na życie, ubiera się w to co lubi, je to co mu smakuje i porusza się tym czym mu wygodniej. A zajmuje się nauką o strukturze i funkcjonowaniu przyrody. Bada oddziaływanie pomiędzy organizmami a ich środowiskiem oraz wzajemnie między tymi organizmami (czyli strukturą ekosystemów).
Natomiast życie przeciętnego ekoklimatysty jest zdecydowanie trudniejsze.
Zdarza się, że pracuje na przykład w Starbucksie, ale nie uchyla się od euro czy rubelków z przeróżnych fundacji i organizacji. Ubierać się musi taki ekoklimatysta kolorowo, czasy wyciągniętych swetrów i glanów już się skończyły. Powinien mieć dredy lub przynajmniej farbować włosy (zapewne naturalnymi barwnikami). Musi być chudy, co ułatwia mu dieta wegańska, która jest obowiązkowa. Uprawia rowerstwo, czyli ideologicznie jeździ rowerem.
Głównym zajęciem ekoklimatysty jest protest. Protestuje zazwyczaj tam, gdzie akurat planowana jest jakaś inwestycja. Jest stałym bywalcem różnych budów, takich jak drogi, tamy i przekopy. Zwykle przypina się łańcuchem do drzew lub ciężkiego sprzętu budowlanego. Trudne jest jego życie, gdyż zazwyczaj jego protesty nie są skuteczne, za to po interwencji policji i uwolnieniu drzewa od ekoklimatysty, ten skarży się w mediach na brutalność funkcjonariuszy i bezduszność urzędników.
Wszystkiemu winni impresjoniści
Dwie aktywistki reprezentujące grupę Just Stop Oil weszły do National Gallery, galerii sztuki w Londynie.
Nikt łącznie z ochroną nie zwrócił na nie uwagi. Po cichu, po wielkiemu cichu podeszłu do obrazu i wyciągnęłu puszku z zupu… w oka mgnieniu zawartość owej puszki wylądowała na obrazie „Słoneczniki” Vincenta van Gogha. Jedna z dumnych z siebie aktywistek krzyknęła:
– Co jest warte więcej, sztuka czy życie? Czy (sztuka – przyp. red.) jest warta więcej niż jedzenie, niż sprawiedliwość? Czy bardziej przejmujecie się ochroną obrazu czy ochroną planety?
Na takie dictum ochrona muzeum ruszyła aby zapobiec dalszym, ewentualnym zniszczeniom. Obezwładnienie ekoklimatystek nie było w sumie konieczne, gdyż same tego dokonały przyklejając się do ściany. Nasuwa się pytanie: jeżeli jedzenie jest więcej warte niż sztuka, to czemu marnować puszkę drogocennej pomidorowej na zniszczenie nic niewartego obrazu?
W ten sam sposób można podsumować podobną akcję przeprowadzoną przez ekoklimatystów z Letzte Generation (Ostatnia Generacja) w Niemczech. Obraz „Stogi siana” Claude’a Moneta potraktowali oni ziemniaczanym puree i oczywiście przykleili się do ściany.
– Ludzie głodują, ludzie marzną, ludzie umierają – mówił jeden z aktywistów.
– Czy trzeba tłuczonych ziemniaków na obrazie, żebyście zaczęli słuchać? Ten obraz nie będzie nic wart, jeśli będziemy musieli walczyć o jedzenie. Kiedy w końcu zaczniecie słuchać i przestaniecie robić interesy jak zwykle? – Pytał.
Jeżeli takich akcji będzie więcej, to już wkrótce, w obliczu zbliżającego się nieuchronnie głodu, obrazy staną się swoistymi magazynami pożywienia.
Wsparcie Volkswagena
W niemieckim mieście Autostadt, w salonie samochodowym Porsche, marki należącej do Volkswagena, grupa ekoklimatystów zorganizowała akcję protestacyjną przeciwko produkcji i sprzedaży samochodów. Przekonani o słuszności hipotezy, że samochody są największymi emitentami CO2, wkroczyli do salonu samochodowego i przykleili się do podłogi, licząc na reakcję społeczeństwa i interwencję policji. Co ciekawe Volkswagen wyraził zgodę na ten happening. Odklejenie takiego delikwenta, w zależności od mocy użytego kleju, bywa trudne. Można uszkodzić na przykład skórę dłoni, które aktywiści chętnie przyklejają do płaskich powierzchni. Każdy człowiek wie, że przed akcją dobrze jest wypocząć, najeść się i być pełnym energii. Tak też zrobili bohaterowie tej akcji.
Siedzieli przyklejeni do podłogi i pełni determinacji głosili swoje hasła o czystej planecie. Entuzjazm trwał aż do wieczora, kiedy to na arenę cała na brązowo-żółto wkroczyła fizjologia człowiecza. Zapas nagromadzonej w żołądkach protestujących energii zaczął się wyczerpywać, a to czego ich organizmy nie strawiły lub postanowiły wydalić, zaczęło gwałtownie domagać się opuszczenia jelit cienkich i grubych. Uprzejmi pracownicy salonu Porsche dostarczyli protestującym jedzenie, które jednak nie odpowiadało wymaganiom przyklejonych, ale zdecydowanie odmówili podstawiania odpowiednio dużych naczyń na to, co domagało się opuszczenia jelit. Następnie pracownicy salonu w dobie oszczędzania energii, zgasili ogrzewanie, światło i pojechali do swoich domów, kopcąc niemiłosiernie swymi samochodami.
Po ciężkiej nocy ekipa ekoklimatystów, postanowiła zaostrzyć protest i ogłosili strajk głodowy! Mogło mieć to związek z gastrycznymi problemami, jakie napotkali. Nocników czy innych basenów nadal nikt im dostarczyć nie chciał. Po 24 godzinach przywódca protestu Grimaldich zaczął narzekać na ból i opuchnięte ręce. Lekarz wezwany na miejsce kazał zawieźć go natychmiast do szpitala i dzięki pomocy lokalnej policji udało się odkleić dzielnego działacza, który znalazłszy się w szpitalu ogłosił, że będzie kontynuował głodówkę.
Drodzy ekoklimatyści odnoszę wrażenie, że im bardziej przyklejacie się do podłóg, ścian i szyb, tym bardziej jesteście odklejeni od rzeczywistości.
1 Comment
👍Mają ludzie pomysły na to aby ,,zaistnieć,, w ,,obronie ekologii,,.Świetnie ujęte tzw.,,krzywe zwierciadło rzeczywistości,,.