Czasem piszę o norweskiej podstawówce, bo odkąd córka poszła do szkoły w Norwegii kilka rzeczy mnie zaskakuje – niektóre pozytywnie, inne mniej. Ale chyba jeszcze bardziej zaskakuje mnie to, co słyszę o polskiej szkole. Dystans sprawia, że absurdy krzyczą w twarz. Przecieram uszy z zakłopotania i zdziwienia, gdy przyjaciółka opowiada mi o przygodach jej syna w drugiej klasie szkoły podstawowej. Mam nadzieję, że takie podejście to już raczej wyjątki, nie reguła. A jeśli nie, to błagam, nauczyciele, ministrowie, Polacy, zastanówcie się i zróbcie coś, bo naprawdę niewiele trzeba, by dzieci w szkole były po prostu szczęśliwsze (zamiast czuć się niegrzecznymi bachorami).
Banałem jest pisać, że ruch fizyczny sprzyja przyswajaniu wiedzy: pomaga dotlenić wszystkie narządy (w tym mózg), łagodzi napięcie, pomaga zestresowanym (a nie wątpię, że dzieci w polskiej szkole są zestresowane już od pierwszej klasy) . Ruch na świeżym powietrzu wpływa na umiejętność kojarzenia i zapamiętywania informacji. Z mojej pierwszej klasy pamiętam „ruch” na początku lekcji: trzy skłony i kręcenie ramionami – pięć obrotów w przód i pięć w tył, a potem 43 minuty siedzenia w ławce. I przerwa. Pamiętam też, że były straszne chryje, jeśli ktoś biegał po korytarzu w czasie pauzy (starszych ciągnięto za uszy, młodsze dzieci stawiano do kąta). Teraz nie ciągnie się za uszy. Ale dzieci nadal są „chuliganami”, bo biegają po korytarzu.
Wrócę do syna mojej przyjaciółki. Bawił się na przerwie z chłopcami w Star Wars. Machali wymyślonymi mieczami, nie wiem, co tam jeszcze wyprawiały te siedmioletnie urwiski, w każdym razie syn koleżanki dostał uwagę „Na przerwie bawił się w Star Wars”.
Przyjaciółka wytłumaczyła synowi, że to niewłaściwa zabawa, bo ktoś może się bać, komuś może się nie podobać.
– Dobra, mamo, nie będziemy się już w to bawić.
– Super synku – odpowiedziała przyjaciółka.
– A czy możemy się bawić w berka? – zapytał.
– No pewnie, to dobry pomysł – odpowiedziała zadowolona.
Dobry? No, nie zupełnie. Bo następnego dnia syn dostał uwagę następującej treści: „Na przerwie bawił się w berka”.
O zgrozo. Rozumiem, że niebezpieczeństwo, wypadki, przeziębienia i nie wiem, co tam jeszcze każe mówić, że dzieci w szkole nie mogą biegać, fikać, skakać. Tak, na pewno jest wygodniej, gdy większość zabaw dzieci trafia na „czarną listę”. Ale czy można wymagać od ptaków, by nie fruwały? I mieć do nich pretensję, gdy to robią? Tak samo jest w przypadku dzieci, których naturalnym zachowaniem jest aktywna zabawa. Zwłaszcza po 45 minutach siedzenia na krześle. Zwłaszcza gdy ma się 7, czy 8 lat. W Norwegii – i to podoba mi się bardzo – dzieci na długiej przerwie obowiązkowo wychodzą na zewnątrz, bez względu na pogodę. Oczywiście wymaga to zaangażowania ze strony opiekunów, bo również muszą się ubrać i wyjść na zewnątrz, by doglądać dzieci. Ale nie po to, by wypisywać bzdurne uwagi na temat tych strasznych zabaw, w które bawią się dzieci (wiecie; berek, chodzenie po drabinkach, skakanie na skakance i inne okropności), tylko by dzieci nie pozostawały bez opieki. W ogóle system uwag tu raczej nie funkcjonuje. Bo gdy nauczyciel widzi, że dziecko nieodpowiednio się zachowuje (lub bawi w niebezpieczną zabawę) – TŁUMACZY maluchowi dlaczego to zachowanie/zabawa nie jest właściwe. Nie krzyczy, bo to wcale nie zwiększa skuteczności przekazu. Nie upokarza przed innymi, bo to wzmaga tylko negatywne nastawienie, nie przynosząc skutków (chyba, że rzeczywiście komuś zależy, by stygmatyzować małego człowieka)
Poza tym powiedzcie mi, kiedy te dzieci mają biegać? Po lekcjach? Przecież muszą odrabiać zadania domowe (siedmiolatek przyjaciółki ma kartkówki co najmniej dwa razy w tygodniu), a podobno godzina siedzenia nad lekcjami nie zawsze wystarcza, gdy ma się 7 lat. Czy rzeczywiście wyrośnie niedługo pokolenie świetnie wykształconych Polaków, bo przecież poświęcając tyle czasu na naukę, powinny być widoczne efekty? Może czas na zmiany, by szkoła była dla ucznia, a nie uczeń dla szkoły?
2 komentarze
Po co piszecie o polskiej szkole skoro to portal o Norwegii? Wyjechaliście z kraju i nadal narzekacie na Polskę? Absurd.
W Norwegi tez nauczyciele krzycza na dzieci. Na przerwach to wychodza na dwor na kazdej przerwie. Uwagi tez sa wstawiane, takie Po co pisac takie glupoty. W Norwegi jest zaraz przynoszenia seoich zabawek do szkoly. Nie idealizuj Norwegi z jednej obowiesci, i tak samochod nie potepiaj Polskiej szkoly, bo ktos ci powiedzial