Współpraca: Sylwia Balawender
Wydalenie obywateli Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) w związku z wprowadzeniem ograniczeń związanych z walką z koronawirusem jest nielegalne i należy je natychmiast powstrzymać. Taka jest opinia profesora nadzwyczajnego Wydziału Prawa na Uniwersytecie w Oslo Stiana Øby Johansena.
W mediach pojawiło się ostatnio wiele spraw dotyczących obywateli EOG, którzy zostali wydaleni z Norwegii, ponieważ posiadali tymczasowy numer identyfikacyjny (D-nummer), nie będąc tym samym zarejestrowanymi w rejestracji ludności (folkeregistrering), który nadaje norweski numer personalny. Z powodu braku wpisu do ewidencji ludności osoby te nie są wpuszczane do kraju (poza pewnymi wyjątkami).
W Razem Kristiansand pisaliśmy o głośnej sprawie Kingi Mulawki (przeczytasz tutaj), której nie wpuszczono do Norwegii po tym, jak wyjechała do Polski na pogrzeb niespodziewanie zmarłej mamy oraz o Litwince (przeczytasz tutaj), która była w ojczyźnie wykonać badania prenatalne, których w Norwegii wykonać nie mogła i również zawrócono ją do kraju.
W podobnej sytuacji znalazł się też Grek Kosta Stramarko, od dwóch lat mieszkający i uczący się w Norwegii, który również został zawrócony na granicy. Takich spraw jest o wiele więcej.
Tekst prawny zakazu wjazdu stanowi wyjątek dla obywateli EOG zamieszkałych w Norwegii, ale wiosną tego roku rząd zmienił definicję „rezydenta”. Zgodnie z prawem EOG mieszkasz tam, gdzie masz swoje „centrum utrzymania”, Norwegia wymaga teraz wpisu do rejestru ludności.
Przepisy są niezmienione, jednakże definicja „mieszkańca” (bosatt) jest nowa. Różni się od definicji używanych przez państwo w innych kontekstach. Obecnie rejestracja i uzyskanie zaświadczenia o rezydencji wymaga również długiego czasu oczekiwania.
Zasadniczo obywatele EOG są zobowiązani do zarejestrowania się w Krajowym Rejestrze, jeśli mają tu mieszkać dłużej niż sześć miesięcy. Jednocześnie mają prawo pobytu, nawet jeśli nie są zameldowani. Powodem wymogu rejestracji w Krajowym Rejestrze jest potrzeba kontroli – tak wynika z odpowiedzi, którą Ministerstwo Sprawiedliwości przesłało ESA, organowi monitorującemu przestrzeganie przez Norwegię Porozumienia EOG. ESA zaczęło kwestionować tę praktykę.
Dla ludzi deportacje z kraju są bardzo dramatyczne. Wspomniany Stramarko nie był w Grecji od siedmiu lat, ale mimo to został tam przetransportowany. Dobrze, że rząd w końcu zaostrzył kontrole graniczne. Ale zasady muszą być takie same dla wszystkich, niezależnie od tego, czy są Norwegami, czy z innych krajów EOG.
Profesor nadzwyczajny Stian Øby Johansen z Uniwersytetu w Oslo jest oburzony sytuacją.
– Błąd polega na tym, że władze norweskie zdecydowały się zinterpretować warunek „rezydenta” jako „zameldowany”. Jest to po pierwsze błędna interpretacja – przy wykładni należało wycofać dyrektywę w sprawie obywateli Unii. Dyrektywa zakazuje wydalania między innymi osób, które pracowały, studiowały lub świadczyły usługi w Norwegii dłużej niż trzy miesiące. To, że odbyli krótką podróż poza Norwegię, a potem z powrotem, tego nie zmienia. Kontekst przepisu, a także struktura i cel dyrektywy jasno wskazują na to, że trzymiesięczny okres nie zaczyna się ponownie od krótkoterminowego pobytu za granicą – wyjaśnia Johansen.
Uważa, że zarówno interpretacja, jak i stosowanie przepisów dyrektywy są w tym przypadku całkowicie oczywiste.
– Przyczyną błędu jest prawdopodobnie to, że nie zastanawiano się nad dyrektywą w sprawie obywateli Unii. Biorąc pod uwagę dramatyczne konsekwencje, jakie ma to dla zainteresowanych osób, jest dość zaskakujące, że nikt nie miał żadnych skrupułów przed przyjęciem decyzji o wydaleniu obywateli EOG na tej podstawie. Wszystkie takie deportacje muszą zostać natychmiast wstrzymane, a odpowiednie ministerstwa muszą zapewnić jasne wytyczne tym, którzy egzekwują przepisy dotyczące postępowania z obywatelami EOG – mówi Johansen.
W marcu ESA zapytała Norwegię, jaka jest według rządu podstawa prawna do wydalenia obywateli EOG, którzy mieszkają w Norwegii, ale nie są zarejestrowani. Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiedziało na to w piątek w zeszłym tygodniu.
W liście do ESA ministerstwo pisze, że rząd uważa, iż wydalenie stanowi proporcjonalną ingerencję w swobodę przemieszczania się – w ramach wyjątku art. 27 porozumienia EOG wprowadza ograniczenia ze względu na „zdrowie publiczne”. O tym, dlaczego pojęcie rezydenta zmieniono na „zameldowany”, ministerstwo informuje tak:
„(…) Uważa się za konieczne posiadanie definicji, która nie wymaga zachowania dyskrecji co do charakteru miejsca zamieszkania i jakości dokumentacji; taka dowolność pociąga za sobą ryzyko obejścia środków, które jest nie do przyjęcia w obecnej sytuacji”.
Artykuł 29, do którego odwołuje się państwo, mówi:
„Choroby, które mogą stanowić podstawę do ograniczenia swobodnego przemieszczania się, to jedynie choroby, które mogą być epidemiczne zgodnie z aktualnymi przepisami Światowej Organizacji Zdrowia, a także inne zakaźne lub zakaźne choroby pasożytnicze, jeśli są objęte środkami ochronnymi mającymi zastosowanie do obywateli państwa-gospodarza”.
Prawnik i specjalista ds. EOG Dag Sørlie Lund uważa, że ministerstwo całkowicie się myli.
– Jak podkreśla Stian Øby Johansen, art. 29 oczywiście nie ma zastosowania w sytuacjach, o których była mowa w prasie, gdy obywatele EOG mieszkający i pracujący w Norwegii byli w podróży. Ma to zastosowanie tylko w pierwszym okresie trzech miesięcy po pierwszym przyjeździe, a po drugie ma zastosowanie tylko w takim zakresie, w jakim obywatele państw EOG podlegają takim samym ograniczeniom.
Lund uważa, że podstawowe pytanie dotyczy tego, czy sytuacja zakażenia wskazuje, że obywatele Norwegii i EOG mogą być różnie traktowani po wjeździe.
– Kiedy hotele kwarantannowe są uważane za wystarczające dla zarejestrowanych osób, trudno mi to postrzegać inaczej niż jako dyskryminację wobec niezarejestrowanych obywateli EOG. Zgodnie z dyrektywą osoby te mają prawo pobytu w Norwegii.
– Sprawa dotyczy cudzoziemców, a ściślej mówiąc obywateli obszaru EOG, którzy chcą wjechać do Norwegii. Nie rozważałbym tego w kontekście rozróżnienia na osoby z tymczasowym numerem D oraz numerem personalnym, ponieważ zarówno jedni jak i drudzy powinni mieć jednakowe prawo wjazdu – mówi Arthur Kubik, prawnik, ekonomista i socjolog, prezes związku zawodowego Solidarność działającego na terenie całej Norwegii. – Obecną sytuację należy analizować przez pryzmat dyrektyw unijnych i przepisów EOG oraz praw człowieka, bo to one stanowią podstawę prawną, w oparciu o którą Norwegia zobowiązała się podejmować decyzje dotyczące obywateli obszaru EOG – kontynuuje Kubik. – Każdy, kto w Norwegii przebywa powyżej trzech miesięcy musi mieć do tego jakiś powód, np. tu pracować, studiować, czy prowadzić działalność gospodarczą. Taka osoba otrzymuje certyfikat rejestracji (registreringsbevis). I każda z tych osób w świetle obowiązujących przepisów powinna mieć prawo wjazdu do Norwegii.
Rząd norweski w przepisach szczegółowych (Midlertidig lov) powołuje się na możliwość odmowy wjazdu na terytorium kraju ze względu na zdrowie publiczne, o czym wspominał Stian Øby Johansen.
– Unijna dyrektywa jest w tej kwestii bardzo czytelna – kontynuuje prezes związku zawodowego. – Nie ma tu znaczenia, kto jest mieszkańcem (bosatt), bo stwierdzenie, że osoby posługujące się tymczasowym numerem D roznoszą koronawirusa, a osoby posiadające stały numer personalny – nie – jest nie do obrony.
Tymczasem norweskie władze nie mówią, że nie wjedziesz do Norwegii, ponieważ jesteś chory, tylko że nie wjedziesz ze względu na to, że nie jesteś osobą zamieszkałą w Norwegii (bosatt).
– Dyrektywa unijna i umowa EOG zakazuje różnego traktowania osób ze względu na narodowość. Tymczasem w niektórych sytuacjach obywatele krajów skandynawskich nie są objęci tym zakazem. Jest to więc segregacja ludzi ze względu na status i sposób zarejestrowania w Norwegii. Dlatego moim zdaniem praktyka jest błędna. Prawo przez niektórych jest źle stosowane. Powtórzę tutaj raz jeszcze: przyznany rodzaj identyfikacji nie jest nośnikiem tego, czy ktoś zaraża czy nie.
Arthur Kubik zwraca też uwagę na hierarchię aktów prawnych.
– Zgodnie z norweską konstytucją i utrwalonym orzecznictwem, w przypadku kolizji przepisów dotyczących praw człowieka z przepisami krajowymi, to prawa człowieka mają pierwszeństwo przed ustawami.
Dlatego kolejną płaszczyzną, na której rozważać należy zakaz wjazdu do Norwegii dla osób z tymczasowym numerem D jest Europejska Konwencja Praw Człowieka.
– Wyobraźmy sobie sytuację, w której jeden z małżonków ma stały numer identyfikacji, a drugi numer D. Do Norwegii wjedzie tylko pierwszy z małżonków – kontynuuje Arthur Kubik. – W tej sytuacji można powołać się na artykuł 8 konwencji, gwarantujący prawo do życia prywatnego, w tym prawo do rodziny. Można wymienić także Art. 2 dotyczący prawa do życia, w tym prawa do zdrowia, które obejmuje również zdrowie psychiczne.
Prawnik przypomina tzw. aferę NAV, która wykazała problemy rządu Norwegii z interpretacją prawa. Przypomnijmy, że osoby będące na zasiłku chorobowym i innych świadczenia zdrowotnych NAV miały zakaz wyjazdów z Norwegii pod groźbą utraty tych świadczeń. Jak się okazuje była to błędna praktyka i obecnie państwo wypłaca z tego tytułu rekompensaty.
Z krajów europejskich to właśnie Norwegia oraz Wielka Brytania najbardziej zaostrzyły przepisy wjazdowe. Pamiętajmy jednak, że Wielka Brytania opuściła Unię Europejską i tym samym umowa EOG jej nie dotyczy. Z kolei Norwegii – która należy do obszaru EOG – tak!
– Uważam, że obecna praktyka jest wadliwa – podsumowuje Kubik. – Władze norweskie mówią o gruntownych analizach, ale nikt ich jeszcze nie widział.
O tym, że problemy były już dawniej, a nie zaczęły się wraz z pandemią mówi Aleksandra Czech, koordynatorka Centrum Migracji w Oslo.
– Wiązały się np. z leczeniem przewlekłych chorób, czy leczeniem powikłań wynikających z wypadków w czasie pracy. W podobnych sytuacjach norwescy lekarze często zachęcają obcokrajowców z tymczasowym numerem D do powrotu do kraju i podjęcia tam leczenia (do czego pracując w Norwegii też nie ma się prawa, trzeba te prawa przenieść). Czysto teoretycznie osoby z numerem D mają prawo do leczenia w Norwegii, ale napotykają na ogrom przeszkód, z czego pierwszą stanowi brak wiedzy na ten temat wśród samych lekarzy i szpitalnego personelu.
Aleksandra Czech przywołuje pojęcie przemocy strukturalnej, która wiąże się z utrwalaniem nierówności, powodując w ten sposób cierpienie, któremu można zapobiec. Kraj nie jest w stanie wojny i na pierwszy rzut oka wszystko wygląda poprawnie. Jednak poprzez przepisy jakaś część społeczeństwa jest uciskana.
– W obecnej sytuacji w Norwegii dotyczy to przede wszystkim imigrantów zarobkowych, których podstawowe prawa są łamane – kontynuuje Aleksandra Czech. – Prowadzi to do rozwarstwienia społeczeństwa. Nie ma równego traktowania, pojawia się natomiast marginalizacja. Tymczasowy numer D ogranicza dostęp do instytucji, a w obecnej chwili dostęp do Norwegii.
W sprawie sytuacji obywateli EOG posiadających tymczasowy numer D kontaktowaliśmy się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich (Sivilombudsmannen), który odmówił rozmowy, powołując się na możność komentowania jedynie poszczególnych skarg. Komentarza nie otrzymaliśmy również od przedstawicieli Norweskiego Instytutu Praw Człowieka NIM (Norges Institusjon for Menneskerettigheter).
Jak radzi Arthur Kubik – osoba, która została wydalona z Norwegii ze względu na posiadanie tymczasowego numeru D może odwoływać się do UDI i później do sądu. Wyczerpać drogę odwoławczą i skierować sprawę do trybunału w Strasburgu lub Luxemburgu, który jest organem obserwującym krajów EFTA i Unii Europejskiej. Można wytoczyć jedną sprawę w imieniu kilkudziesięciu czy kilkuset osób, co znacznie obniży koszty.
Przeczytaj również: Rett24, Aftenposten
5 komentarzy
Mieszkam i pracuje w Norwegii od ponad 3 lat. Czekam na nadanie mi stalego nr. Po 12 tyg mialam dostac odpowiedz. Termin minal a ja nie mam zadnej odpowiedzi. Podobno wydluzono termin oczekiwania do 18 tyg. Wiec moze bede musiala czekac jeszcze prawie 2 miesiace. W skatt nie odbieraja tel, ale moze oddzwonia i dowiem sie czegos w mojej sprawie. Wykupienie lekow z recepty jest tez tu w Norwegii wielkim problemem. Stoje zawsze ze 20 min bo nie moga znalezc mnie w systemie. Do Polski boje sie pojechac , bo pewnie by mnie nie wpuscili. Czuje sie jak w klatce. Kazdy jest tym juz zmeczony, ile to moze jeszcze potrwac? Nie opisuje tu tez innych moich problemow zwiazanych z brakiem stalego nr ale czujemy sie tu zdecydowanie dyskrymninowani.
Myślę, że to bardzo istotne, by przybliżać sytuacje, w jakich są osoby posługujące się numerem D. Ten podział zapewniać ma kontrolę nad osobami podejmującymi pracę tymczasową w Norwegii, w wielu aspektach jest jednak krzywdzący, czego Pani sama doświadcza. Dziękujemy za Pani komentarz i życzymy, by sprawy szybko przybrały lepszy obrót.
Czytając ten artykuł mam nadzieję że coś się wreszcie zmieni. Jestem tu prawie 10 lat, pracuje, mam staly NR. Moja matka zmarla 2 tyg. Ale czytając różne wpisy bałem się wyjechac do Polski. Moja mama jest skremowana I czeka aż będę mógł bez obaw pojechać I zorganizować pogrzeb. Myślę że jestemy dyskryminowani. Znam osoby z poza Europy które wyjeżdżają do swoich krajow i bezproblemowo wracaja. Zastanawiam sie dlaczego w Norwegii jest taka duza dyskrymninacja? Ile to bedzie jeszcze trwalo? Mam nadzieje ze cos sie zmieni
Wyrazy współczucia. To bolesne i wstrząsające. Mamy szczerą nadzieję, że rząd norweski pochyli się nad tym problemem jak najszybciej. Pozdrawiamy serdecznie.
I tu jest wlasnie pies pogrzebany! Ten obludny, zaklamany pseudonarod, ktorego czlonkowie nie wyksztalcili jeszcze wspólnego języka będzie się kłaść i czołgać przed każdym „nowym” obywatelem Norwegii, który pochodzi delikatnie mówiąć z dawnych krajów 3 świata. Swój rzeczywisty nacjonalizm, ksenofobię i nienawiści do obcych rekąpensują sobie natomiast Norwedzy kosztem najsłabszej i najbardziej wyzyskiwanej klasy społecznej- emigrantach ekonomicznych z EOS. Najbardziej obrzydliwa jest przy tym postawa tzw partii lewicowych, które chodząc na pasku lokalnych roboli przerażonyh wizją konkurowania w miejscu pracy z porządnymi pracownikami z Europy nie biorą w obronę nas- ludzi pracy z obcym paszportem. To jest dopiero nacjonalizm godny AfD w Niemczech!!! Lewica posłusznie za to łasi się do swojej wybranej „mniejszości”. No cóż kart są rozdane, liczba wyborców pochodzenia nie/europejskiego jest tak już duża, że postawa partii lewicy w tym kraju już się raczej nie zmieni.