„Jesteśmy dyskryminowani ze względu na nasze obco brzmiące nazwiska” – uważa wielu Polaków mieszkających w Norwegii i jest w tym sporo prawdy, ale z drugiej strony Norwegia ma bardzo restrykcyjne prawo dotyczące dyskryminacji i instytucje, które zostały powołane, żeby nadzorować przestrzeganie tego prawa. Ale po kolei.
Skoro mamy mówić o dyskryminacji, najpierw musimy ustalić, czym tak w ogóle jest dyskryminacja. Czym jest rasizm, który jest ściśle powiązany z dyskryminacją? Według Rzecznika Praw Obywatelskich do dyskryminacji dochodzi w sytuacji, w której człowiek ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną, jest traktowany mniej korzystnie niż byłby traktowany inny człowiek w porównywalnej sytuacji. Dyskryminacja ze względu na rasę, narodowość lub pochodzenie etniczne ma miejsce, kiedy dana osoba traktowana jest gorzej niż inna osoba w podobnej sytuacji ze względu na swoją rasę, narodowość lub pochodzenie etniczne (dyskryminacja bezpośrednia) lub gdy pozornie neutralny przepis, kryterium lub praktyka mogą stawiać w szczególnie niekorzystnej sytuacji osoby danego pochodzenia rasowego lub etnicznego w porównaniu do innych osób (dyskryminacja pośrednia). Z dyskryminacją tego rodzaju mamy do czynienia również w przypadku niepożądanego zachowania związanego z pochodzeniem rasowym lub etnicznym, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności osoby i stworzenie onieśmielającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. To tyle względem definicji.
W Norwegii pieczę nad przestrzeganiem prawa o równouprawnieniu i przeciwdziałaniu dyskryminacji sprawuje Kultur- og likestillingsdepartementet, a bezpośrednim organem, do którego można kierować skargi jest Rzecznik ds. Równości i Dyskryminacji (Likestillings- og diskrimineringsombudet). Oskarżenie o dyskryminację lub rasizm jest w Norwegii bardzo poważnym zarzutem i rozpatrywane jest z wielką starannością.
Tak sytuacja przedstawia się z oficjalnego punktu widzenia, a jak to wygląda w rzeczywistości? Różnie bywa. Ustanowione prawo to jedna strona monety, a jego interpretacja i przestrzeganie to rzeczywistość, która nie wygląda już tak pięknie i jednoznacznie. Wśród Norwegów, podobnie, jak wśród przedstawicieli chyba wszystkich narodów, można znaleźć zarówno osoby otwarte na „inność”, jak i takie, które myślą stereotypowo lub nawet postrzegają „innych” jako gorszych od siebie. Należy tutaj podkreślić, że taka sytuacja odnosi się nie tylko do Polaków, ale do przedstawicieli większości krajów, które stoją lub długo stały na poziomie ekonomicznym niższym niż norweski – Litwinów, Rumunów, Afgańczyków, Syryjczyków, Wietnamczyków, Kongijczyków i wielu innych; podczas gdy przedstawiciele krajów wysokorozwiniętych należących do kręgu kulturowego Zachodu, jak USA, Wielka Brytania, Niemcy, Holandia, Australia czy Nowa Zelandia, traktowani są bardziej na prawach partnera, a nawet z pewną atencją (USA). Nie należy się temu jednak dziwić, w sytuacjach, gdy zachodzi zależność pracodawca-pracownik (a taka sytuacja zachodzi w odniesieniu do polskiej migracji w Norwegii, która w przytłaczającej większości była/jest migracją zarobkową) tarcia są nie do uniknięcia. Nasza ludzka mentalność skłania się do tego, że nawet najlepszy pracodawca jest w końcu przecież pracodawcą i należy wytknąć mu wszelkie błędy i uchybienia, a pracownik też nie jest bez wad i często właśnie przez pryzmat tych wad jest postrzegany. W tym kontekście, w dużym uogólnieniu, można stwierdzić, że Norwegowie dobrze płacą za wykonaną pracę, mają do niej szacunek i rygorystycznie przestrzegają prawa pracy (dzięki silnym związkom zawodowym), ale zdarza się im dyskryminować pracowników ze względu na pochodzenie, natomiast Polacy są pracowici, ale nie integrują się i nadużywają alkoholu, co bezpośrednio wpływa na ich pracę (konieczność używania przez niektórych pracodawców alkomatów w miejscu pracy).
Do zarzutów o dyskryminację wysuwanych przez Polaków dochodzi głównie na płaszczyźnie zawodowej. Polacy, jako grupa etniczna, nie wchodzi w relacje towarzyskie z Norwegami, toteż miejsce pracy jest jedynym punktem, w którym te dwa światy się stykają.
Podczas prowadzonych przeze mnie prac badawczych spotkałam się z sytuacjami, gdy Polacy i Polki byli wykorzystywani, ponieważ ich pracodawcy zdawali sobie sprawę, że obcokrajowcy nie wiedzą, jak w takiej sytuacji mogliby zareagować i do jakich instytucji się zwrócić. Z drugiej strony Polacy spotkali się wielokrotnie z bezinteresowną pomocą i wsparciem od osób prywatnych, a ich sytuacja została poważnie potraktowana przez norweskie instytucje. Mowa tu przede wszystkim o związkach zawodowych, które opracowały strategię przeciwdziałania wykorzystywaniu polskich pracowników, przynoszącą wymierne efekty (chociażby wprowadzenie stawki minimalnej w wielu zawodach).
Taka sytuacja dotyczy jednak głównie zawodów, które zdominowane są przez pracowników obcego pochodzenia. W momencie, gdy rywalizacja zawodowa przenosi się na sektory, w których stanowiska są atrakcyjne także dla Norwegów, istnieje ciche przyzwolenie (chociażby w procesie rekrutacji) na preferowanie osób o norwesko brzmiących nazwiskach, niezależnie od ich kompetencji. Często pracę otrzymują „swoi” pomimo słabszego wykształcenia i mniejszego doświadczenia. W tym kontekście postrzegani są jednak jako osoby, co do których zachodzi pewność, że znają norweskie kody kulturowe i potrafią ich przestrzegać, a co za tym idzie nie będą stawiali swoich przyszłych kolegów w sytuacjach niekomfortowych.
Swoisty punkt widzenia zaobserwować można w stosunku do wszystkich grup etnicznych, które przyjechały do Norwegii z przyczyn zawodowych. Norweskie instytucje wychodzą z założenia (skądinąd logicznego), że skoro dana osoba nie ma pracy, to traci także bezpośredni powód do pobytu w Norwegii, a bezrobotni migranci zarobkowi stanowią niepotrzebne obciążenie dla norweskiego systemu socjalnego. Różnicy w traktowaniu doświadczyły osoby, które zmieniły swoje nazwisko z polskiego na nazwisko norweskie i dotyczy to zarówno procesu rekrutacyjnego, jak i pomocy instytucjonalnej.
Co jest najbardziej zastanawiające, to fakt, że z największą dyskryminacją ze względu na pochodzenie etniczne i rasę, spotkałam się wśród Polaków, którzy często nie kryją się ze swoimi przekonaniami, a nawet są z nich dumni. Wobec osób z Afryki i Bliskiego Wschodu powszechnie używane są określenia pogardliwe, wśród których „ciapaty”, jest najłagodniejszym tego przykładem. Według Polaków, wśród napływowych grup etnicznych oni sami mają największe prawo do przebywania w Norwegii, ponieważ pracują na siebie i w stosunkowo niewielkim stopniu stanowią obciążenie dla norweskiego systemu socjalnego. Prawo do mieszkania w Norwegii rozpatrują głównie w perspektywie ekonomicznej, niemal całkowicie pomijając aspekty moralne. Przede wszystkim to Norwegowie, a nie Polacy, mają prawo decydować o tym, komu pozwalają na przebywanie na terenie swojego kraju i na jakich warunkach. Polacy, jako obywatele EU, mogą podróżować swobodnie i wybierać, gdzie zamieszkają i gdzie będą pracować. Do Norwegii przyjechali ze względów ekonomicznych, a nie z konieczności i w każdej chwili mogą wrócić do kraju pochodzenia lub wyjechać do innego dowolnego kraju. Uchodźcy zostali niejako „zaproszeni” przez rząd norweski do zamieszkania na terenie tego kraju. Nie mogą wrócić do swojej ojczyzny ponieważ panuje w niej wojna, głód, prześladowania czy katastrofa klimatyczna, toteż traktuje się ich jako osoby, które na stałe już wejdą w skład norweskiego społeczeństwa i którym należy się pełne wsparcie socjalne. Oni jednak także podlegają pośredniej dyskryminacji w kontekście zawodowym – ich wykształcenie rzadko brane jest pod uwagę, obco brzmiące nazwisko, a co za tym idzie pochodzenie z innego kręgu kulturowego, stawia ich na gorszej pozycji w procesie rekrutacyjnym lub całkowicie z niego wyklucza.
Norwegia nie jest krajem idealnym, wciąż jeszcze wiele jest do zrobienia w kwestii dyskryminacji w odniesieniu do zwykłych ludzi i ich uprzedzeń względem migrantów, jednak jest to jeden z krajów, gdzie problemy związane z dyskryminacją rozwiązuje się nie tylko na papierze, ale także w życiu codziennym, a oskarżenia o rasizm czy dyskryminację traktowane są bardzo poważnie. Wciąż jest to także jeden z krajów, gdzie w największym stopniu przestrzega się praw kobiet i różnego rodzaju mniejszości, a życie codzienne jest bezpieczniejsze niż w większości krajów na świecie.
Dr Monika Sokół-Rudowska jest autorką kliku badań naukowych, w tym pracy „Us among them – a study of the contemporary Polish emigration to Norway” (My wśród nich – studium współczesnej polskiej emigracji do Norwegii).