Żaden kraj na świecie nie ma większej ilości samochodów elektrycznych na mieszkańca niż Norwegia. Pod koniec sierpnia 2022 roku zarejestrowanych tu było ponad pół miliona samochodów elektrycznych, co odpowiada około 18 proc. całej norweskiej floty samochodowej.
W rankingu najlepiej sprzedających się samochodów osobowych w pierwszej połowie 2022 roku, pierwsza dzisiątka to samochody elektryczne. Dane rządowe podają, że w lipcu 2022 roku aż 70,7 proc. sprzedanych nowych samochodów stanowiły samochody elektryczne.
W Krajowym Planie Transportowym (NTP) na lata 2018-2029 rząd Erny Solberg przedstawił program, który zakłada, że od 2025 roku będzie można kupić jedynie nowe bezemisyjne auta osobowe i lekkie samochody dostawcze (samochody elektryczne i samochody napędzane wodorem). Te cele są kontynuowane w NTP 2022-2033. Wszystko po to, by zmniejszyć emisję CO2.
Z jednej strony nie dziwi zatem, że cena najpopularniejszego modelu samochodu elektrycznego w Norwegii spadła poniżej 200 000 NOK. Do 30 września Nissan obniżył cenę swojego najlepiej sprzedającego się auta. Model Leaf 39 kWh Visia w wersji podstawowej można kupić od 199 900 NOK, po znacznej obniżce ceny o 29 600 NOK – informuje Nettavisen. Visia ma baterię o pojemności 39 kWh, co według pomiaru WLTP daje zasięg 270 km. W cenie zawarta jest również trzyletnia umowa serwisowa.
Skąd taka obniżka?
– Obecnie prawa rynku są wymagające. Do 30 września Nissan obniża cenę swojego najlepiej sprzedającego się Nissana Leaf. Należy jednak pamiętać, że koszty dostawy nie są wliczone w te ceny, a promocyjna cena najprostszej wersji samochodu jest niewątpliwie sygnałem, że Nissan chce mieć swój udział w tym trudnym rynku – tłumaczy dla Nettavisen starszy doradca i kierownik ds. testów, Ståle Frydenlund z Norweskiego Stowarzyszenia Pojazdów Elektrycznych.
Dane Eurostatu z 2021 roku wskazują, że aż 15,5 procent samochodów w Norwegii to pojazdy w pełni elektryczne; dla porównania w Holandii plasującej się na drugim miejscu – samochody elektryczne stanowiły 2,8 procenta.
Żaden inny kraj nie może się równać z Norwegią, jeśli chodzi o udział samochodów elektrycznych w ogólnej liczbie samochodów osobowych.
Na rynku norweskim Nissan konkuruje w wieloma markami, takimi jak m.in. Tesla, Volkswagen, MG, Ford, Hyundai. Nissan Leaf jest w tej chwili najtańszym samochodem elektrycznym w Norwegii. Według danych elbilstatistikk.no, na dzień dzisiejszy w Norwegii zarejestrowanych jest 77 822 Nissanów Leaf.
Jednak na rynku samochodowym widać również zmiany. Łatwiej sprzedać samochody z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi, kupowane są również auta tańsze. Ludzie odczuwają podwyżki stóp procentowych i wzrost inflacji. O wiele mniej osób stać teraz na kupno drogiego auta jak miało to miejsce rok czy dwa lata temu.
Dyrektor Øyvind Solberg Thorsen z Rady Informacji o Ruchu Drogowym (OFV), na którego powołuje się Nettavisen, mówi, że wiele osób wybiera samochody w bardziej przystępnej cenie. Ludzie nie chcą ryzykować brania wysokich pożyczek w nieprzewidywalnej sytuacji finansowej.
Ekspert zwraca także uwagę na fakt, że również ceny używanych samochodów elektrycznych spadły drastycznie, a sprzedaż tych samochodów trwa cztery razy dłużej niż w zeszłym roku.
Według specjalistów obecnie sprzedaż samochodów napędzanych paliwami jest coraz szybsza, podczas gdy sprzedaż samochodów hybrydowych i elektrycznych jest coraz wolniejsza.
Czy może mieć to związek z tym, że coraz więcej właścicieli aut elektrycznych żałuje swojej decyzji o kupnie tego typu auta?
Kuszące zachęty, jak na przykład darmowe miejsca postojowe, darmowe ładowanie, zwolnienie z opłat za przejazd czy podatku VAT, które czekały na pionierów przerzucających się z aut spalinowych na elektryczne, odchodzą w przeszłość, a wysokie ceny prądu sprawiają, że posiadanie samochodu elektrycznego już się tak bardzo nie kalkuluje. Ceny na stacjach ładowania samochodów wzrastają. W Oslo wzrosły aż o 170 procent, co dla tych, którzy muszą podładować auto na mieście albo w trasie jest nie lada wyzwaniem finansowym.
Problemem są również zimy, gdy przy niskich temperaturach i dodatkowym ogrzewaniu wnętrza auta, elektryki po prostu tracą zasięg.
Do tego dochodzi również to, że gdy dochodzi do pożaru samochodu elektrycznego jest on bardzo trudny do ugaszenia. Stąd na przykład coraz więcej armatorów zabrania tym samochodom wjazdu na prom.
Agenda, aby nas popchnąć w kierunku używania samochodów elektrycznych napotyka na praktyczne trudności. Do tego dochodzi również głos naukowców, o którym często się zapomina.
Aby zbudować samochód elektryczny, potrzebne są materiały i fabryki do jego montażu, mega kontenery do jego transportu. A co najważniejsze potrzebne są specjalne baterie, żeby samochód działał. Wszystkie te etapy produkcji wytwarzają CO2, który teoretycznie samochód elektryczny ma zmniejszać. Dlatego naukowcy uważają, że nieco dłuższa jazda obecnym samochodem benzynowym może być dobrą strategią pomagającą klimatowi.
15 lat temu norwescy naukowcy przeprowadzili badanie (opublikowane w czasopiśmie Transport og Miljø), którego wniosek brzmi tak: dla klimatu dobrze by było, żeby samochody były używane 20 lat, zanim zostaną wymienione. Oczywiście było to zanim pojawiły się samochody elektryczne. Jednak teraz naukowcy z Japonii postanowili przeprowadzić podobne badanie z uwzględnieniem samochodów elektrycznych. I doszli do tych samych wniosków, co norwescy badacze transportu. Im dłużej jeździsz, tym mniej emisji wytwarza twój samochód. Japońscy badacze stworzyli modele ekonomiczne pokazujące, w jaki sposób przejście z samochodu benzynowego na samochód elektryczny wpływa na ślad klimatyczny. Modele pokazały, że gdyby wszystkie samochody w Japonii mogły jeździć tylko o rok dłużej zanim zostały zezłomowane, ślad klimatyczny zostałby zmniejszony o 30 milionów ton w tym okresie. Według badaczy dzieje się tak dlatego, że spadek emisji pochodzących z produkcji rekompensuje dodatkowe emisje z istniejących samochodów (za: Hva er best for klimaet – å kjøpe en ny elbil eller bruke opp den gamle bensinbilen?).
Chodzi o emisję CO2, pamiętacie?
W 2021 roku Norwegia wyemitowała 7,6 ton CO2 na mieszkańca. To znacznie powyżej światowej średniej wynoszącej 4,7 tony. Indie, gdzie emisje znacznie wzrosły w ciągu ostatniej dekady, nadal emitują „tylko” 1,9 tony na mieszkańca.
Według naukowców z Global Carbon Project, norweskie emisje CO2 na mieszkańca spadły w ostatnich latach, zwłaszcza od 2016 roku. Były najwyższe w 2007 roku i wyniosły 9,7 tony. Norweskie emisje CO2 jako całość znacznie wzrosły jednak od 1990 do 2021 roku. Za: Utslippsfordelingen – Energi og Klima.
W zakresie ogrzewania emisje wzrosły o 12 proc. Wysokie ceny energii elektrycznej w południowej Norwegii doprowadziły do większego ogrzewania budynków propanem i drewnem – informuje SSB (za: Norges utslipp – Energi og Klima). Czy nie dokłada się do tego również większe zużycie energii, gdy ładowane są samochody elektryczne? Do tego pojawia się również pytanie, na które rzadko można znaleźć odpowiedź – co z zużytymi bateriami, które trudno zrecyklingować? Bo to, jak należy obchodzić się z akumulatorami samochodów elektrycznych, gdy samochód przestanie działać, nie jest jeszcze ustalone.