Co roku kilkaset nowych studentów z różnych zakątków świata decyduje się rozpocząć naukę na Uniwersytecie w Agder. Niektórzy spędzą tu tylko chwilę, podczas gdy inni planują zostać w Kristiansand znacznie dłużej. Dla większości jest to jednak ogromna zmiana – nowe miejsce, nowa kultura, zupełnie nowi ludzie, a często także całkiem nowe podejście do nauki. W jaki sposób uniwersytet i miasto wspiera zagranicznych studentów w ich osobistym rozwoju i dąży do tego, by nowoprzyjezdni czuli się mile widziani?
Czterech różnych studentów pochodzących z zupełnie różnych kulturowo krajów decyduje się zacząć studia magisterskie w Kristiansand w sierpniu 2024 roku. Każdy z nich ma inne doświadczenie życiowe, inną motywację do studiowania w Norwegii i inne plany na dalszy rozwój kariery. Łączą ich jednak podobne emocje związane z przeprowadzką i ogromną zmianą stylu życia. Jakie są ich obawy po pierwszych doświadczeniach w Kristiansand? Jak się tu czują? I czy są zadowoleni ze swojej decyzji?
Pierwsze kroki w kraju fiordów
Max pochodzi z Niemiec, a na Uniwersytecie w Agder studiuje muzykę elektroniczną. Na rozmowę przychodzi z kubkiem kawy, prosto z próby przed wieczornym koncertem. Wybór ścieżki kariery był dla niego dosyć łatwy. Mianowicie dokonał go ze względu na swój autorytet – osobę, którą podziwia pod względem muzyki.
– Zasadniczo zdecydowałem się na to, ponieważ on jest tu nauczycielem. Nazywa się Jan Bang. A drugą rzeczą jest natura i to, że chciałem wyjechać z Niemiec na jakiś czas. Po prostu byłem tam bardzo długo, więc potrzebowałem jakiejś zmiany.
Dewa Ayu poznałam podczas deszczowej wycieczki na Odderøya na początku semestru. Przyjechała z Indonezji, a dokładnie z Bali, żeby studiować biznes międzynarodowy. Ma w Kristiansand rodzinę, która wspiera ją w osobistym rozwoju, i którą miała okazję odwiedzić 5 lat temu, by miło spędzić wakację i poznać trochę norweską kulturę.
– Poznałam tutaj kulturę związaną z hytte i norweskie tradycje ślubne. Na Bali posiadanie domku letniskowego należy do rzadkości, ponieważ wszyscy zazwyczaj mają tylko jeden dom. W Norwegii ludzie posiadają hyttę i przyjeżdżają tam każdego roku.
Biznes międzynarodowy studiuje również pochodzący z Tanzanii Emmanuel. Studia są dla niego możliwością, by rozwijać swoje zainteresowania związane z biznesem i zarządzaniem. Od początku jest zadowolony z przyjazdu do Kristiansand. Lubi bliskość natury – lasy, jeziora, morze – a także ludzi, którzy zawsze są pozytywnie nastawieni.
– Podoba mi się, jak tutaj wszystko jest zorganizowane, jak świadczone są usługi. Doświadczyłem tego, kiedy próbowałem na przykład założyć konto bankowe czy zarejestrować się na policji. Wszystko jest porządnie zaplanowane. Ludzie są naprawdę mili, kiedy się z nimi rozmawia, czuję się bardzo mile widziany w Norwegii.
Eliška z Czech także jest zadowolona ze swojego wyboru. Na rozmowę przychodzi uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. Zaczęła studia w Kristiansand, ponieważ znalazła tu odpowiedni dla siebie kierunek – rozwój globalny. Pogoda na południu jest do tego zdecydowanie łagodniejsza niż w innych regionach kraju. Przed przyjazdem obawiała się jednak, jacy w rzeczywistości są Norwegowie.
– Robiłam coś w rodzaju researchu. Trochę martwiłam się, jak ludzie będą się zachowywać. Również obcy ludzie. Dlatego że istnieje ten stereotyp, że Norwegowie są bardzo zamknięci. Zastanawiałam się, jak bardzo „źle” może być w pewnym sensie.
Stereotypowy Norweg?
Jak się okazuje, stereotypowy norweski styl bycia ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Eliška zwraca uwagę, że sposób w jaki ludzie nawiązują relacje jest zupełnie inny niż w jej kulturze. Norwegowie po miłej rozmowie z kimś nie myślą jeszcze o bliższej znajomości z tą osobą. Po prostu każdy idzie w swoją stronę i już więcej się nie rozmawia, mimo że jest naprawdę wiele okazji, by ludzie nawiązywali przyjaźnie.
– Uważam, że ten stereotyp w rzeczywistości jest jeszcze silniejszy. Ale nie chcę całkowicie osądzać Norwegów, że są tak super zamknięci, ponieważ myślę również, że są bardzo mili dla innych, serdeczni i naprawdę uprzejmi. Nie oceniają mnie na podstawie mojej płci czy tego, że pochodzę z innego kraju. Oceniają mnie na podstawie tego, że jestem człowiekiem, to jest równość. Naprawdę podoba mi się, jak wygląda norweskie społeczeństwo.
Dewa Ayu ma podobne doświadczenia związane z integracją na uczelni. W jej grupie na studiach jest dużo Norwegów, z którymi całkiem dobrze się jej rozmawia. Kiedy jednak później ponownie się spotykają, zachowują pewien dystans. Dewa Ayu podkreśla, że na początku chciała się integrować z lokalnymi studentami, z którymi w jej ocenie trudno jest wejść w głębsze interakcje. Zamiast tego przyjaźni się z innymi studentami zagranicznymi.
– Mam przyjaciół z Erytrei, Tanzanii, Pakistanu, a także z kilku krajów europejskich. Są bardziej otwarci. Naprawdę miło jest być częścią międzynarodowej społeczności, ponieważ mogę doświadczać różnych kultur.
Emmanuel zauważył podział na grupy pod względem narodowości, jednak nie widzi w tym celowego działania. Twierdzi, że studenci tworzą takie mniejsze społeczności, w których są osoby o podobnej kulturze i pochodzeniu. Rozmawiają razem o nowych miejscach czy doświadczeniach w Kristiansand, które dla Norwegów nie byłyby ciekawe, bo nie są tu nowi. Emmanuel wie mimo to, jak ważna jest integracja z lokalną społecznością, choć jednocześnie jest otwarty na eksplorację międzynarodowej wspólnoty.
– Myślę, że wszyscy jesteśmy w nowym środowisku, w nowej kulturze i o wiele łatwiej jest się po prostu trzymać z zagranicznymi studentami. Na zajęciach zazwyczaj spotykam ludzi z Francji, Niemiec czy innych krajów i jest to dość interesujące, ponieważ wszyscy cały czas dowiadujemy się nowych rzeczy o Norwegii.
Z kolei Max ma zupełnie inne odczucia dotyczące relacji z Norwegami. Na swoim kierunku jest jedynym obcokrajowcem i czuje się niesamowicie dobrze przyjęty w lokalnym środowisku. Nawiązał nowe przyjaźnie i spędza z norweskimi studentami wolny czas. Może nawet powiedzieć, że niekiedy czuje się tutaj bardziej akceptowany niż w swoim kraju. Zarówno studenci, jak i nauczyciele są do niego bardzo pozytywnie nastawieni.
– Jestem jedynym obcokrajowcem na moim wydziale i czuję się przez to trochę wyjątkowy. Nie w takim sensie, że jestem egzotyczny, ale czuję, że wszyscy wiedzą, że to ja jestem tym jedynym nienorweskim studentem. Absolutnie nie czuję się jak obcy, czuję się dobrze traktowany, wyjątkowy.
Prawo Jante w życiu i na uczelni
Podczas integracji w międzynarodowym środowisku nie sposób pominąć drobne nieporozumienia wynikające z różnic kulturowych. Eliška na początku nie znała znaczenia charakterystycznego dźwięku, jaki wydają Norwegowie, gdy się z kimś zgadzają, jakby robili wdech i zatrzymywali na chwilę powietrze. Myślała, że mają problemy z płucami, a później domyśliła się, że ten dźwięk oznacza po prostu „tak”. Początkowo była również lekko zdezorientowana, gdy słyszała takk for sist. Zastanawiała się wówczas, za co Norwegowie jej dziękują. Czy są jednak jakieś głębsze różnice kulturowe między Norwegią a Czechami?
– Tak, myślę, że w mojej kulturze cenimy sobie indywidualność, a tutaj jest coś bardzo przypominającego ciągnięcie w dół. Ludzie chcą być w jednej linii, to jest właśnie Janteloven. Wszyscy są równi, co uważam, że jest dobre, ale jednocześnie lubię u ludzi indywidualność, lubię ją obserwować. W mojej kulturze pokazujesz to, kim jesteś, i jest to mile widziane.
Prawo Jante, czyli Janteloven, jest zbiorem zasad pochodzącym z książki Aksela Sandemose „Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy”. Te reguły stanowią metaforę skandynawskiego społeczeństwa, które dąży do równości pod każdym względem. Z jednej strony pozwala to wszystkim rozwijać swoje umiejętności w takim samym stopniu, a z drugiej może tłumić talenty. Max również ma wrażenie, że prawo Jante egzystuje w norweskiej kulturze.
– Janteloven jest moim zdaniem czymś bardzo ważnym. W odniesieniu do artystycznego środowiska oznacza to, że ludzie nie afiszują się ze swoją muzyką, ponieważ nie chcą pokazywać, że są lepsi. Skromność w dzieleniu się swoimi kawałkami muzycznymi jest także związana z zasadami Janteloven. Myślę, że to dobra koncepcja.
Równość oznacza również możliwość aktywnego uczestniczenia w zajęciach. Dewa Ayu jest pod wrażeniem norweskich metod nauczania i podejścia nauczycieli do studentów. Wykładowcy w trakcie lekcji często starają się aktywizować uczniów. Jednak zadają pytania do wszystkich, nie wskazują palcem konkretnej osoby, która miałaby odpowiedzieć, dzięki czemu na zajęciach nie czuje się stresu ani presji. Dewa Ayu poza swoimi obowiązkowymi lekcjami korzysta także z oferowanego przez uniwersytet kursu języka norweskiego dla zagranicznych studentów.
– Zajęcia od początku są naprawdę dobre. Nauczycielka zachęca nas do większej aktywności i zawsze pyta „Czy macie jakieś pytania?”. Jeśli ktoś zada jakieś pytanie, ona mówi „Dziękuję za pytanie” i na nie odpowiada. Mogę powiedzieć, że jestem naprawdę zadowolona. Wszystko jest tu doceniane przez nauczycieli. Zawsze dziękują za pytanie, dziękują za przyjście, dziękują za to i tamto. Teraz już wiem, dlaczego skandynawski system edukacji jest jednym z najlepszych na świecie.
Niektóre lekcje na uniwersytecie obejmują nawet tematy różnorodności kulturowej czy językowej. Według Emmanuela nauczyciele szanują różnice kulturowe i motywują wszystkich studentów do dyskusji na temat tego, co o tych różnicach sądzą. W międzynarodowym biznesie omawia się zagadnienia związane z wszelkimi różnicami i możliwościami radzenia sobie z nimi w rozmaitych sytuacjach.
– Myślę, że uczelnia wykonała dobrą robotę, doceniając umiędzynarodowienie i różnice między ludźmi. Uniwersytet w Agder stara się przyjmować studentów zagranicznych z pełną akceptacją. Spotykają tu ludzi z wielu krajów i jednocześnie potrafią doceniać osoby pochodzące z różnych kultur.
Wyzwania i bariery, czyli… nie do końca równe szanse?
Maxa spotkały pewne trudności na początku studiów. Każdy zagraniczny student musiał zarejestrować swój pobyt na policji i to właśnie uczelnia umawiała wszystkim takie spotkania. On jednak nigdy nie otrzymał swojego terminu, a jako że nikt o tym nie wspominał, uznał, że może nie każdy obcokrajowiec tego potrzebuje. Problem pojawił się, gdy Max udał się do lekarza po receptę na leki. Nie otrzymał jej, ponieważ nie posiadał norweskiego numeru personalnego.
– Prawdopodobnie powinienem był napisać do biura międzynarodowego na UiA, chyba jakoś mnie przegapili w systemie. Coś się musiało stać. Uważam, że Norwegowie są bardzo przyjaźni, ale wszelkie formalności są naprawdę trudne. Musisz zdobyć D-numer, BankID, nie możesz tak po prostu otworzyć konta bankowego. To wszystko trwa wieczność.
Dla Eliški z kolei jednym z najbardziej nieprzyjemnych doświadczeń w Norwegii jest płatność za duże, cotygodniowe zakupy. Obcokrajowcy nie mogą dostać kredytu studenckiego, a znalezienie pracy jest dla nich stosunkowo trudne. Program kierunku rozwój globalny obejmuje wyjazd na Sri Lankę. Istnieje również druga opcja, którą można wybrać zamiast tej podróży, jednak nie tak bogata w cenne doświadczenie. Sam kurs na Sri Lancę kosztuje sporo pieniędzy, a do tego dochodzą jeszcze ceny biletów lotniczych.
– Myślę, że dla Norwegów to dużo pieniędzy, ale dla nas to właściwie dwa razy więcej. Czuję, że być może nie pojadę tam, tylko dlatego że nie mam na to pieniędzy. Jest też ta inna opcja i powiedziano nam na uczelni, że jeśli zdecydujemy się nie jechać, możemy wziąć kurs online. Ja jednak nie zdecydowałam, po prostu nie mogę jechać. To nie jest moja decyzja.
Dewa Ayu również uważa, że znalezienie tu pracy jest wyzwaniem. Większość stanowisk wymaga mówienia i pisania po norwesku na wysokim poziomie. Według niej w Norwegii, aby znaleźć pracę, ważne jest także, aby mieć pewne znajomości. Jej najbardziej negatywne doświadczenie, podobnie jak u Eliški, jest związane z zakupami, jednak nie z wydawaniem pieniędzy.
– Poszłam do sklepu i sprzedawcą był tam taki starszy pan. Chciałam dopytać o obiektywy do aparatu, ponieważ nie byłam pewna, który kupić. Zapytałam więc o to, ale nim dokończyłam zdanie, on powiedział „Nie, nie, nie, nie”. Byłam bardzo zaskoczona, więc po prostu powiedziałam „Okej, dziękuję” i wyszłam.
Dla Emmanuela, tak jak dla innych zagranicznych studentów, szokiem są ceny w norweskich sklepach. On z kolei dostał pracę w restauracji, w której wcześniej pracowała jego znajoma. Martwi się jednak tym, czy będzie miał możliwość zdobyć doświadczenie w dziedzinie, którą się zajmuje.
– Trudno jest wejść do branży. Spodziewałem się, że nawiążę kontakty z wieloma biznesmenami i firmami, ponieważ naprawdę lubię odkrywać biznesy, a tutaj jest dość trudno przez to przejść. Czuję, że mogę nie wejść do tej branży w Norwegii.
Czy studia w Norwegii to dobry pomysł?
Eliška jest przekonana, że rozpoczęcie nauki w Kristiansand było intensywnym, ale pozytywnym przeżyciem, dzięki któremu zyskała nowe punkty widzenia. Według niej każdy nowoprzybyły student powinien podchodzić do tego doświadczenia z otwartym umysłem. Nie myśli jednak o dalekiej przyszłości. Nie wie, czy po studiach zostanie w Kristiansand, czy wróci do Czech. Życie pokaże, co przyniesie jej przyszłość.
– Bycie otwartym – to dla Emmanuela było najważniejsze na początku semestru. Jeśli po studiach uda mu się dostać pracę w swojej branży, chętnie zostanie w Norwegii na dłużej. Jest co do tego jednak dosyć sceptycznie nastawiony i możliwe, że wróci do Tanzanii.
– Jeśli tu przyjeżdżasz, nie oczekuj zbyt wiele, po prostu zajmij się nauką – podkreśla Dewa Ayu, która pokochała spokojne życie i chłodną pogodę w Kristiansand. – Chcę ukończyć studia, a potem znaleźć pracę. W pewnym momencie planuję jednak wrócić do Indonezji, chcę budować swój własny kraj. Chcę, aby ludzie z Bali doświadczyli, jak żyje się w krajach takich jak Norwegia, gdzie każdy ma szansę na sprawiedliwy i zróżnicowany rozwój.
Natomiast Max z perspektywy czasu wie, że przeprowadzka tutaj wystarczająco wcześnie przed rozpoczęciem semestru jest ważna. Według niego warto także uczestniczyć we wszelkich wydarzeniach organizowanych przez uniwersytet dla studentów międzynarodowych. Sam lubi spędzać czas we własnym towarzystwie, ale podkreśla, jak istotne jest również zwykłe wyjście do ludzi. Oni też są nowi, więc mają podobne emocje i obawy. Należy korzystać z okazji, ponieważ samo „cześć” jest ważniejsze, niż nam się wydaje.