Zmiana jest stałą wpisaną w nasze życie. Każde z nas, decydując się na przeprowadzkę do Norwegii, miało jakieś wyobrażenie. Kraina fiordów, dzikiej przyrody i majestatycznych zimnych gór. Dobre zarobki, godne warunki pracy i nowy start. Brzmi pięknie i choć wiemy, że początki nie są proste, to chęć poznania nowego jest silniejsza niż strach. Zdarza się tak, że nie mamy wyjścia i rzucamy się na głęboką wodę. Poznajemy kraj i się go uczymy. Czy aby na pewno?
Zanim tu osiadłam na stałe często słyszałam, że Norwegowie, znani z zamiłowania do natury, posiadają sekret, który pozwala im harmonijnie łączyć obowiązki zawodowe z czasem dla rodziny i aktywnościami społecznymi.
Czy my go poznaliśmy? Czy nauczyliśmy się od lidera w dziedzinie work-life balance, jak gospodarować swoim czasem? Nie mówię tu o naszym poniekąd cwaniactwie i wykorzystywaniu systemu do celów własnych (na przykład pobycie w Polsce podczas zwolnienia lekarskiego), ale o prawdziwym szacunku dla czasu wolnego i jego wykorzystania w sposób dobry dla naszego ciała i zdrowia psychicznego.

37,5 godziny – tyle wynosi mniej więcej pełen etat w Unii Europejskiej według raportu Eurostat. Polska, co nie powinno nas dziwić, zajmuje drugie miejsce na niechlubnym szczycie listy, a nasz przeciętny tydzień pracy to 40,4 godziny – niemal trzy godziny dłużej niż europejska średnia. Wyprzedzają nas Grecy ze średnią 41 godzin, zaraz za nami są Bułgaria, Rumunia i Portugalia. Trzy lata temu Polacy rocznie przepracowali średnio 1848 godziny, ustanawiając tym samym rekord całej Unii Europejskiej, a od tego czasu pracujemy tylko więcej. Po przeciwnej stronie znaleźli się Niemcy, którzy przepracowali ponad 300 godzin mniej.
Przybliżyłam te statystki, aby pokazać, że jako naród jesteśmy pracowici. W Norwegii ogólnie jesteśmy bardzo cenionymi pracownikami ze względu na wysokie morale, czyli silne zaangażowanie w pracę, a tymczasem podstawą norweskiego podejścia do równowagi między pracą a życiem osobistym jest zrozumienie, że życie nie kończy się na pracy. Słowem – jesteśmy przeciwieństwem pracownika norweskiego.
Z obserwacji wiemy, że panująca tu kultura pracy cechuje się szacunkiem dla czasu wolnego, z dużym naciskiem na to, aby pracownicy mogli spędzać czas z rodziną, cieszyć się hobby oraz angażować w życie społeczne. Aby nie być gołosłownym warto wspomnieć też o jednym z najhojniejszych systemów urlopów macierzyńskich i tacierzyńskich, które pozwalają rodzicom na spędzenie czasu z dziećmi w pierwszych miesiącach życia.

Przejdźmy zatem do zdefiniowania dwóch pojęć, które są tu kluczowe. Pierwszym z nich jest już wspominany przeze mnie work-life balance. Drugi to „friluftsliv”, czyli życie na świeżym powietrzu. Norwegia jest krajem, gdzie natura jest na wyciągnięcie ręki, a spędzanie czasu na łonie przyrody w chłodne i ciemne dni jest głęboko zakorzenione w tutejszej kulturze. Każdy z nas wie, że narciarstwo, jazda na rowerze, spływy kajakowe, czy zwykły spacer pomagają nam się nie tylko zrelaksować, ale i naładować baterie. To właśnie ta bliskość, obcowanie z naturą, przytulenie się do drzewa, wejście na szczyt góry – słowem, aktywność fizyczna, przyczynia się do obniżenia poziomu stresu i poprawia ogólną jakość życia. Zawsze wydawało mi się to próżnym gadaniem, dla mnie jako kobiety wychowanej w wielkiej płycie świeże powietrze i zdobywanie szczytów było raczej abstrakcją. Teraz, gdy wracam do mojego rodzinnego miasta, nie potrafię oddychać. To tu zrozumiałam, jak ważną częścią naszego istnienia jest umiejętność korzystania z natury i ile dobrych zmian wprowadza to do życia.
Drugim pojęciem, już bardziej skomplikowanym, jest równowaga pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. 20 czerwca 2019 roku została wydana dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) regulująca tę kwestię od strony prawnej. Jednakże my nadal, mam wrażenie, czujemy się zagubieni. Przyzwyczajeni jesteśmy do ciągłego rozwoju, budowania kariery zawodowej, dążymy do tego, aby być najlepszym, zapominając o poważnych zagrożeniach wynikających z braku balansu pomiędzy czasem wolnym a pracą. Co więcej, nie do końca rozumiemy pojęcie czasu wolnego. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Dłubanie przy domu czy gotowanie obiadu to wciąż obowiązek – być może nawet przyjemny, ale wciąż jest to kolejne zadanie do wykonania.
Jak zadbać o prawidłowy balans? O tym w kolejnym artykule. Teraz proszę, wykonajcie małe zadanie. Poniżej znajdziecie grafikę. Zaznaczcie na niej, ile czasu poświęcacie na sen, pracę, gotowanie, sprzątanie, siłownię, spacer, zajęcia dodatkowe, naukę, czytanie, oglądanie telewizji i sami oceńcie, jak wygląda Wasz dzień. Wynik może być bardzo zaskakujący! Odpowiedzcie sobie teraz na pytanie, czy poznaliście sekret Norwegów i nauczyliście się prawidłowo zarządzać swoim czasem, wykorzystując ideę work-life balance do poprawy jakości życia?

Żółty – codzienna pielęgnacja (prysznic, posiłki itd.)
Fioletowy – czas wolny, czyli to co robisz kiedy nic nie musisz
Czerwony – praca, za którą dostajesz wynagrodzenie
Szary – obowiązki, czyli to wszystko co musisz zrobić (sprzątanie, gotowanie, pranie, zakupy itd)
Zielony – czas, który poświęcasz dla swojego ciała, może to być trening, spacer, wycieczka w góry czy siłownia.
Model norweski pokazuje nam, że kluczem do równowagi jest zrozumienie (podkreślę to raz jeszcze), że życie to coś więcej niż tylko praca.
Równowaga nie tylko jest możliwa, ale i korzystna – nie tylko dla jednostki, ale dla całego społeczeństwa. Wymaga to od nas uzmysłowienia sobie, że osiągnięcie tej równowagi wymaga zmiany myślenia, priorytetów, podejścia do pracy i życia, znalezienia hobby, pokochania natury, nauczenia się „nic nierobienia”, a także uznania, że szczęście i zdrowie ludzi to najważniejsze wartości. Praktycznie nie da się ich wycenić.