Coroczny konkurs na najlepszą pizzę świata „50 Top Pizza”, przykuł uwagę smakoszy z całego globu. Szacowne jury odwiedza restauracje zgłaszane do konkursu przez menedżerów zbierających podpisy pod wnioskiem do nominowania danej restauracji. Faworytem była ponownie „Casaretta” z Neapolu, charakteryzująca się wyjątkowo cienkim ciastem, wyrabianym ręcznie przez mistrza Gian-Carla Dimaggio.
Jeszcze przed ogłoszeniem wyników konkursu Dimaggio dumny i pewny siebie, udzielał wywiadów, robiąc tym samym reklamę swojej pizzerii. Mina zapewne mu zrzedła, kiedy okazało się, że pierwsza nagroda „50 Top Pizza” przypadła restauracji Leifs Mat z Kristiansand!
Dziennikarze kulinarni ściągnęli do Norwegii, jak dotąd tylko naszej Redakcji udało się przeprowadzić wywiad z laureatami tej prestiżowej nagrody – Leifem Gullersonem i jego przeuroczą żoną Małgorzatą z domu Kotwińska.
Redakcja Razem Norge: Serdecznie gratulujemy wygranej! To niesamowite, że Wam się udało, przecież nie specjalizujecie się we włoskiej kuchni.
Leif Gullerson: Racja… To wyszło trochę przypadkiem. Ogólnie Norwegia nie jest znana z gotowania, no chyba że mowa o rybach.
Małgorzata Kotwińska Gullerson: Nie przesadzaj kochanie, nie jest aż tak źle!
Leif G.: Nikt z Norwegii nawet nie był nominowany do konkursu, jednak znalazło się jedno wolne miejsce i nasz przyjaciel, dla zgrywy, zgłosił nas, nawet o tym nie informując!
Redakcja R.N.: Czyli nie spodziewaliście się tego i przystąpiliście do „50 Top Pizza” bez przygotowania?
Małgorzata K.G.: Niezupełnie – uśmiechnęła się Małgorzata – Na tydzień przed wizytą jury, dostaliśmy maila z zawiadomieniem.
R.R.N.: To nie mieliście zbyt dużo czasu na przygotowania, jednak postanowiliście podjąć wyzwanie.
Leif G.: Nie mieliśmy innego wyjścia, trzeba było bronić honoru Norwegii i naszej restauracji. Trochę poczytałem i oglądałem filmiki na YouTube. Postanowiłem stanąć na wysokości zadania i po pięciu dniach ciągłych prób, moja pizza wyglądała jako-tako, a nawet była smaczna ale…
Małgorzata K.G.: Na tle innych pizz biorących udział w konkursie, wyglądała mizernie. Celowaliśmy w przedostatnie miejsce, szczerze mówiąc.
R.R.N.: Jak to się więc stało, że wygraliście?
Leif G.: Znów przez przypadek i przez nasze dzieci.
R.R.N.: Dzieci?
Małgorzata K.G.: To może ja streszczę. Przyjechało jury: Magda Gessler, Gordon Ramsay i Gianfraco Chiarini. Zasiedli za długim stołem i wpatrywali się w uwijającego się w kuchni Leifa.
Tłum miejscowych gapiów także oczekiwał co z tego wyniknie, w końcu mój Leif to taki „Pizzamen Nieznany”.
R.R.N.: Pizzamen nieznany?
Leif G.: Tak, znają mnie wszyscy w okolicy ale nie jako Pizzamena, dodatkowo spoconego jak mysz ze stresu.
R.R.N.: I co było dalej?
Małgorzata K.G.: Dalej to już była katastrofa, która dała nam zwycięstwo w konkursie! I to właśnie przez nasze głodne dzieci.
R.R.N.: Trudno się połapać.
Leif G.: Bo one są wiecznie głodne po szkole i wpadają do restauracji, aby się najeść. Tak samo było i tym razem.
Małgorzata K.G.: Świadomi tego w odpowiednim czasie wstawiliśmy do piekarnika zwykłą, norweską mrożoną Grandiosę. I gdy tylko wpadły zdyszane, powiedziałam im po cichu, żeby wzięły sobie pizzę z piekarnika i były cicho, bo tata właśnie odpowiada szanownemu jury na uszczypliwe pytania i nie wolno mu przeszkadzać.
Leif G.: O dziwo dzieciaki posłuchały i zniknęły w kuchni. Ja jąkałem się stojąc na baczność przed trojgiem znamienitych, światowych kucharzy. Wreszcie poprosili o moją pizzę. Chcieli ją oczywiście skosztować, powąchać i obejrzeć…
Małgorzata K.G.: Leif poszedł do kuchni i wszyscy usłyszeli głośny jęk przechodzący w krzyk i płacz… Natychmiast pobiegłam do kuchni i sama jęknęłam.
R.R.N.: Co się stało, pizza się spaliła?
Leif G.: Nie, było gorzej. Zżarły ją nasze dzieci…Nie wiedziałem co mam zrobić. Jak ja pójdę przed oblicze jury, z pustymi rękami? Tyle starań, stresu a tu kompromitacja na całego! Ale na szczęście mam mądrą żonę z Polski!
R.R.N.: Podałeś ją zamiast pizzy?
Małgorzata K.G.: Ha, ha to by dopiero było! Pomyślałam, że wyjść bez pizzy przed komisję nie ma po co, to byłaby hańba, więc cokolwiek trzeba podać i wtedy mój wzrok padł na drugi piekarnik, w którym była gotowa Grandiosa.
Szybko ją wyjęłam i położyłam na talerzu, przystroiłam liściem bazylii i wcisnęłam to wszystko w ręce zdumionego Leifa, wypychając go z kuchni, niech sobie radzi.
R.R.N.: Widać, że jakoś sobie poradziłeś. Jak to było?
Leif G.: Strasznie na początku… ale postanowiłem grać swoją rolę mówiąc, że postawiłem na prostotę i staram się wrócić w ten sposób do korzeni, czasów kiedy to pizza była pokarmem biedoty. Zaznaczyłem też, że chciałbym przełamać stereotypy i udowodnić, że można jeść pizzę z ketchupem. Ryzyk – fizyk.
Małgosia przybiegła do mnie z butelką ketchupu Idun w dłoni.
Małgorzata K.G.: Jury w całości odjęło mowę na jakiś czas i dopiero sceptyczny Gordon Ramsay po spróbowaniu kawałka Grandiosy, wznosząc oczy ku niebu, powiedział swoje słynne : F…k
R.R.N.: A jak reszta jurorów, jak zareagowali?
Małgorzata K.G.: Wbrew oczekiwaniom, wszyscy byli zachwyceni. To był pierwszy taki przypadek w historii „50 Top Pizza”, że cała pizza została wręcz pochłonięta.
R.R.N.: To niesamowite! Przecież Grandiosa to gruba, mrożona i płaska bułka z koncentratem pomidorowym, kawałkami papryki i czymś co przypomina ser na wierzchu!
Leif G.: No w sumie tak, ale według jurorów to było coś nowego. Przyzwyczajeni do wykwintnych smaków i wirtuozerii znanych kucharzy, docenili prostotę właśnie!
Ze słów Gianfranca Chiariniego zapamiętałem jedno słowo po włosku : SEMPLICITÁ!
R.R.N.: A co ono oznacza, bo widać że od czasu wygrania konkursu „50 Top Pizza” zmieniliście nazwę restauracji z Leifs Mat na SEMPLICITÁ właśnie?
Miłe polsko-norweskie małżeństwo Małgorzata i Leif odpowiedzieli jednocześnie:
Małgorzata K.G. Leif G.: PROSTOTA!