Choć trudno w to uwierzyć od krwawej masakry na wyspie Utøya, dokonanej przez Andersa Breivika minęło już 10 lat. 22 lipca 2011 roku Breivik zdetonował podłożone wcześniej w dzielnicy rządowej w Oslo ładunki wybuchowe, a następnie z zimną krwią zastrzelił 77 osób (głównie nastolatków) przebywających na zgrupowaniu młodzieżówki Partii Pracy. Był to bezprecedensowy akt bestialskiego terroryzmu w historii Norwegii, który obił się szerokim echem także na całym świecie. W procesie został skazany na 21 lat pozbawienia wolności, z możliwością uzyskania warunkowego zwolnienia po 10 latach.
I właśnie we wtorek 18 stycznia bieżącego roku, w sądzie w Skien, doszło do rozpatrzenia wniosku Breivika.
Sprawca masakry przywitał zebranych na sali sądowej nazistowskim gestem i zademonstrował wypisane na plakacie hasło: „zatrzymaj ludobójstwa na naszych białych narodach”.
Oświadczył także, że jest kandydatem do parlamentu z ramienia partii nazistowskiej i zamierza przez najbliższych 50 lat walczyć w nordyckim ruchu oporu lub sam założy „niewojowniczy” ruch nacjonalistyczny w Europie. Tłumaczył swoje stanowisko między innymi w następujący sposób:
– Proszę zrozumieć, że można być nazistą, nie będąc wojownikiem. Dziś mocno odcinam się od przemocy i terroru oraz celów zawartych w manifeście (licząca 1,5 tys. stron publikacja Breivika udostępniona przez niego w dniu zamachu).
Breivik nie czuje się winny za dokonane przez siebie czyny i zrzuca odpowiedzialność za morderstwa na… propagandę czerpaną z internetu. Jednak na pytanie zadane przez prokurator Huldę Karlsdottir, kto konkretnie „wyprał mu mózg” nie potrafił odpowiedzieć.
Podczas całej rozprawy, którą sam Breivik zamieniał w farsę, prowadził wiele wywodów usprawiedliwiających swoje postępowanie, nawiązując także do bieżącej polityki i sytuacji międzynarodowej. Sędzia prowadzący rozprawę wielokrotnie napominał go o niepromowanie ideologii nazistowskiej, z czego Anders Breivik niewiele sobie robił.
Próbował jednak przekonać, że nie stanowi już zagrożenia i na życzenie sądu mógłby zrezygnować z działalności politycznej i przenieść się na przykład na Svalbard, gdzie zająłby się biznesem.
Zarówno prokuratura, służba więzienna jak i psychiatrzy są zdania, że Breivik powinien pozostać w więzieniu do końca zasądzonej mu kary.
– Na podstawie materiału, jaki otrzymaliśmy z więzienia oraz nowej oceny ryzyka dokonanej przez psychiatrę nadal uważamy, że istnieje niebezpieczeństwo, że Breivik popełni nowe, poważne przestępstwo – oświadczyła przed rozpoczęciem rozprawy prokurator Karlsdottir.
Podobnego zdania jest także ojciec Andersa Breivika, z którym niemiecki Bild przeprowadził wywiad.
– Nie mogę zapomnieć tego, co zrobił – mówił 86–latek w wywiadzie dla gazety – Mój syn zabił 77 niewinnych, bezbronnych ludzi. Oczywiście, jest to coś, o czym myślę bardzo często – wyznaje mężczyzna. I kontynuuje: – Nie mogę więc powiedzieć, że kiedykolwiek jeszcze będę miał normalne życie. Żałuję, że nie było mnie wtedy w budynku rządowym lub na Utøyi. Żeby mnie też zabrał.
Następnie „formuje palce w pistolet i celuje nimi we własną skroń” – opisuje Bild.
Na pytanie, co sądzi o warunkowym zwolnieniu syna Jens Breivik odpowiada:
– Myślę, że to absurd, bo Anders nie wyjdzie. Prawdopodobnie nie wyjdzie przed końcem wyroku. Nie chcę, żeby wyszedł.
Wyrok w sprawie Breivika jeszcze nie zapadł.