Ceny energii elektrycznej już od kilku miesięcy są wysokie, a od listopada osiągają na południu Norwegii rekordowe pułapy.
Ludzie zbyt dotkliwie odczuwają podwyżki i dlatego w czwartek 20 stycznia w wielu norweskich miastach odbędą się protesty. W Kristiansand demonstracja przeciwko wysokim cenom prądu zacznie się o godzinie 16.00 przy Wergelandspark.
Rząd jak dotąd nie znalazł skutecznego sposobu, by temu zaradzić. Wprowadził system rekompensat, obniżenie podatku od energii elektrycznej i zwiększenie wsparcia mieszkaniowego dla odbiorców prądu. Wprowadził również system wsparcia dla producentów energii elektrycznej, który ma kosztować budżet 8,9 miliarda NOK, ale wcześniej odmówił interwencji na rynku, tłumacząc, że regulacja cen jest zbyt inwazyjnym środkiem mającym nieprzewidywalne konsekwencje. Jednak niektóre partie, zrzeszenia różnych organizacji pracodawców czy związków zawodowych opowiadają się za ustaleniem maksymalnej ceny dla gospodarstw domowych.
– Koszt produkcji energii zależy od pogody, pory roku i źródła energii. Ustalona cena maksymalna np. 35 øre będzie oznaczać, że nie będzie się opłacało producentom dostarczać energii, gdy koszty produkcji będą wyższe niż cena maksymalna ustalona przez polityków. Skutkiem może być po prostu brak energii – Toini Løvseth dyrektorka ds. rynku, klientów i elektryfikacji w Energi Norge krytykuje plan Frp, Rødt i SV, by wprowadzić maksymalną cenę za prąd.
Według Energi Norge maksymalne ceny mogą doprowadzić do krytycznych niedoborów energii w Norwegii i powstrzymać „zieloną zmianę”.
– Wprowadzenie ceny maksymalnej to najlepszy sposób na przekształcenie kryzysu cen energii elektrycznej w prawdziwy kryzys energetyczny – dodaje Løvseth.
Jednak przeprowadzona przez Energi Norge analiza jest mocno krytykowana i odbierana jako groźby zaprzestania dostarczania energii przez jej producentów.
Premier Jonas Gahr Støre widzi rozwiązanie sytuacji w zwiększeniu produkcji rynku energetycznego, co zupełnie nie przekłada się na rzeczywistość. W 2021 roku Norwegia miała nadwyżkę mocy i wyeksportowała netto 15,5 TWh, czyli tyle, ile przez rok zużywa około 800 000 norweskich gospodarstw domowych.
Można z tego wysnuć wniosek, że to nie niedobory energii są przyczyną kryzysu cenowego, ale fakt, że norweskie elektrownie wodne regulowane są przez przepisy UE. To, jaka sytuacja energetyczna panuje w Europie determinuje ceny norweskiej energii dla norweskich odbiorców. Dlatego też większość organizacji społecznych i samych Norwegów opowiada się za ustaleniem maksymalnej ceny energii elektrycznej dla wszystkich odbiorców w Norwegii. I właśnie z takimi postulatami jutro wyjdą na ulice wielu norweskich miast protestujący.
Przypomnijmy, że w listopadzie zeszłego roku, jedna kilowatogodzina kosztowała na południu Norwegii 3-4 korony. Na początku stycznia największy koszt za kilowatogodzinę wyniósł 2,37 NOK. Wiele osób z lękiem czeka na rachunki za prąd, ludzie oszczędzają jak tylko mogą, by uniknąć niebotycznych opłat za energię. W tym jednym z najbogatszych krajów świata około jeden procent populacji doświadcza ubóstwa energetycznego. Odpowiada to liczbie 50 000 osób i opiera się na szacunkach z innych krajów europejskich, mówił dla NRK badacz z Instytutu Fridtjofa Nansena, Torjus Lunder Bredvold.
Według niego na obniżeniu podatku od energii elektrycznej o 2,9 miliarda, skorzystają najbardziej bogaci, a nie ci, którzy ograniczają na przykład ogrzewanie w domu. I jeśli rzeczywiście spojrzeć na to jak bardzo w Norwegii jesteśmy uzależnieni od elektryczności, dla niektórych sytuacja może być bardzo dramatyczna.
– Norweskie gospodarstwo domowe zużywa od 16 000 do 17 000 kilowatogodzin. Szwecja zajmuje drugie miejsce w Europie z nieco ponad 10 000. Zdecydowana większość innych krajów w Europie zużywa od 3000 do 5000 kilowatogodzin rocznie, ponieważ do ogrzewania i gotowania wykorzystuje się inne źródła, takie jak gaz – dodaje inny badacz z tego samego Instytutu Tor Håkon Jackson Inderberg.
Norwegia posiada najbardziej wydajny rynek energii elektrycznej w Europie i od kilkudziesięciu lat poszczycić się może najniższymi cenami prądu – pisze Løvseth, i podkreśla, że 90 procent elektrowni w Norwegii należy do państwa. Oznacza to, że rekordowo wysokie ceny energii elektrycznej w zeszłym roku przyniosą co najmniej 15 miliardów NOK więcej niż normalnie z podatków, opłat i dywidend od firm energetycznych. Ciekawe ile z tego wróci do kieszeni podatników.
Demonstracje przeciwko wysokim cenom prądu odbędą się 20 stycznia w następujących miastach: