Trygve Tamburstuen jest byłym sekretarzem stanu Ap. Sam pisze o sobie, że „jest członkiem Norweskiej Partii Pracy od 60 lat i umrze w Partii Pracy”.
Polityk wystosował list otwarty do premiera Norwegii i lidera swojej partii Jonasa Gahra Støre, który został opublikowany w Dagsavisen. Oto jego fragmenty.
Jestem rozczarowany sposobem, w jaki rząd zajmuje się cenami energii.
Jasne jest, że nie chce Pan kwestionować giełd energii Nasdaq, Euronext i silnego norweskiego i międzynarodowego kapitału finansowego, który wszedł na norweski rynek energii elektrycznej.
Niesłuszne jest, aby Pan i Mnister Energetyki zupełnie nie wskazywali, że całkowita komercjalizacja giełdy i obrotu energią elektryczną jest jedną z głównych przyczyn nienaturalnie i niepotrzebnie wysokich cen energii elektrycznej w Norwegii.
W końcu to właśnie przekształcenie norweskiej energii wodnej ze szczególnie dobrze ugruntowanego dobra publicznego w czysto rynkowy towar początkowo stworzyło dramatyczną sytuację, w której się obecnie znajdujemy.
Niewłaściwe jest również to, że nie chce Pan rzucać wyzwania UE, a zwłaszcza Niemcom i Wielkiej Brytanii, jeśli chodzi o kontrolę nowych zagranicznych kabli. W praktyce najnowsze kable funkcjonują jako kable czysto eksportowe i chociaż Statnett zainwestował w oba kable ogromne 18 miliardów, my – państwo norweskie – nie mamy kontroli nad tym, jak prąd będzie płynął w kablach. I mówi Pan otwarcie, że sytuacja nie wskazuje na konieczność renegocjacji umów w celu uzyskania takiej kontroli.
Nie rozumiem tego. Zwłaszcza jeśli uzasadnia Pan to solidarnością.
Najpierw trochę o historycznych powiązaniach zagranicznych, ponieważ byłem zaangażowany w politykę, która za tym stoi: norweska energetyka wodna ma tę wyjątkową zaletę, że możemy magazynować ponad 80% rocznej produkcji. Aby osiągnąć optymalny efekt, energia grzewcza w innych krajach skandynawskich musi być stale zasilana przez całą dobę. Dlatego sensowne było zawarcie umowy o wymianie na równych warunkach, gdzie w nocy odstawiamy wodę, a zamiast tego importujemy energię cieplną.
To już nie jest ta sytuacja. Mając energię wodną jako towar na zintegrowanym rynku europejskim, na którym pozostawiliśmy wszelką kontrolę uczestnikom rynku, eksportujemy czystą i tanią norweską energię wodną i odzyskujemy – w zakresie, w jakim potrzebujemy importu – energię bardzo drogą i zanieczyszczającą. I nie ma już równowagi na wymianie: eksportujemy znacznie więcej, niż potrzebujemy importować.
Norwegia musi być w stanie zażądać, abyśmy przed eksportem pokrywali potrzeby krajowe energią wodną. Kraje UE otrzymują takie zwolnienia na odpowiednio wyjątkowych warunkach.
W odniesieniu do magazynowania i opróżniania zbiorników myślę, że wiecie, że to nie szczególny brak opadów w ostatnich latach jest przyczyną pustych zbiorników wodnych. Jest to po prostu chciwość producentów energii w sytuacji, gdy wolny rynek zachęca do krótkotrwałego poszukiwania zysku kosztem norweskich konsumentów.
O perspektywach przyszłych wyborów Tamburstuen pisze:
„…może być katastrofą dla Partii Pracy, jeśli rząd nie podejmie teraz silniejszych środków politycznych – środków, które zajmą się podstawowymi przyczynami. Ludzie nie są głupi, nie jest mądrze lekceważyć wyborców”.
W równowadze między zarządzaniem państwem a swobodą działania sił rynkowych oraz w równowadze między ochroną uzasadnionych i fundamentalnych interesów narodowych w odniesieniu do solidarności europejskiej, jestem głęboko przekonany, że rząd musi zmienić stanowisko.
I to musi nastąpić szybko.