W czasie, gdy Europa żyje konfliktem na Ukrainie, a popularne memy nawołują do przyznania Putinowi nagrody Nobla w kategorii „Medycyna: Za uporanie się z pandemią w ciągu 24 godzin”, sprawa koronawirusa pozostaje w głębokim cieniu.
Czy oznacza to, że wirus odpuścił?
Nic podobnego. Jest z nami i prawdopodobnie pozostanie na zawsze, podobnie jak inne wirusy. Na ziemi jest ich 10 milionów razy więcej niż gwiazd ponad nią. To, czy dotychczasowa walka z Covid-19 jest skuteczna, możemy prześledzić na przykładzie sytuacji w Norwegii. Opierając się na doniesieniach medialnych odnosimy wrażenie, że tak. Wiele osób w kraju uznało, że pandemia minęła. Media w jej temacie raczej milczą, przenosząc uwagę na wschód Europy. To właśnie dzięki nieprzerwanemu strumieniowi informacji w prasie i telewizji, wiadomo było o trudnej sytuacji pandemicznej (a ściślej, posługując się językiem właściwym mediom – o „dramatycznej sytuacji”) w 2020 i 2021 roku.
Teraz do publicznej wiadomości informacja o dużym wzroście zachorowań i śmiertelności przekazywana jest marginalnie, nawet kiedy w tygodniu 9. tego roku padł w Norwegii rekord dla całej pandemii.
Ta wiadomość, obiektywnie istotna, nie trafiła do medialnego krwioobiegu.
Przez cały okres trwającej od 2020 roku zarazy nie było tygodnia, w którym z powodu koronawirusa zmarłoby więcej osób, niż w tygodniu 9.
Media i politycy dość zgodnie omijają sprawę wysokiej liczby zgonów w roku 2022. Zdarzają się pojedyncze artykuły, jednak nikt szczególnie nie narzeka na przeciążone szpitale ani nie roztrząsa statusu szczepień pośród zmarłych. Z ust polityków słowo „pandemia” zostało starte niewidzialną ręką.
Można odnieść wrażenie, że w dzisiejszym świecie to, o czym się nie mówi, zwyczajnie nie istnieje.
Po dużym wzroście śmiertelności nastąpiła również zmiana w sposobie raportowania zgonów przez FHI – od tygodnia 10. 2022 roku zaczęto podawać wszystkie zgony związane z Covid-19, również te bez potwierdzonej laboratoryjnie infekcji, czego nie robiono dotychczas. Dlatego, jak tłumaczy FHI, ilość zgłaszanych zgonów od dziesiątego tygodnia będzie wyższa. Z rekordowej liczby zgonów w tygodniu 9. dotyczącej 80 osób powstał zbiór 152 zgonów liczonych w nowy sposób. W kolejnym tygodniu liczba zgonów w oparciu o nowy system wyniosła 171 (we wcześniejszym systemie byłoby to prawdopodobnie ponad 80 zgonów, czyli kolejna najwyższa śmiertelność tygodniowa).
Poniższy wykres, zaczerpnięty z raportu tygodniowego z tygodnia 9. FHI, pokazuje ilość zgonów z powodu Covid-19 na przestrzeni trwania pandemii, gdzie liczono tylko przypadki z potwierdzoną laboratoryjnie infekcją.
W 9. tygodniu tego roku zmarło najwięcej osób z powodu Covid-19 na przestrzeni całej pandemii. Niemal stały wzrost śmiertelności odnotowywano od początku roku 2022.
Media komentują to zjawisko mało. Ludzie zaczęli wierzyć, że pandemii nie ma. Wzmianki o niepokojącym trendzie, o którym wcześniej alarmującymi tytułami informowanoby na pierwszych stronach gazet, wywołują wiele pytań. Można się zastanawiać czy zdawalibyśmy sobie sprawę z istnienia pandemii, gdyby począwszy od 2020 roku media i politycy tak intensywnie nie zasypywali nas przerażającymi komunikatami? Można także próbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego obecna, obiektywnie trudniejsza sytuacja, nie wydaje się szczególnie istotna dla tych, którzy z przejęciem relacjonowali wcześniejsze wydarzenia związane z pandemią. Jakie czynniki wpływają na fakt, że tak niewiele mówi się o hospitalizowanych oraz zgonach spowodowanych infekcją Covid-19? Wojna na Ukrainie z pewnością przyciągnęła uwagę mediów. Czy oznacza to, że o sprawach, które traktowano do niedawna jako najważniejsze w kraju, należy zapomnieć?
Spójrzmy na wschód
Spójrzmy jeszcze na wschód. Daleki wschód. Zajrzyjmy do Chin, gdzie swój początek miał Covid-19 i skąd rozprzestrzenił się na cały świat. Tam wciąż obowiązuje polityka zerowej tolerancji dla Covid-19, co oznacza blokady i obowiązkową kwarantannę.
W Szanghaju, największym chińskim mieście, zarządzono w zeszłym tygodniu przeprowadzenie masowych testów na obecność koronawirusa. Dotyczy to wszystkich mieszkańców miasta. Na 26 milionów mieszkańców w środę zgłoszono 17007 nowych infekcji. Co ciekawe – tylko 311 osób spośród zainfekowanych miało objawy. W tej chwili cały Szanghaj jest zamknięty.
Polski portal Medonet zamieścił artykuł o tytule: „Koronawirus szaleje w Chinach. W Szanghaju rodzice boją się rozłąki z dziećmi”. Jak podaje portal: „W sobotę nakaz pozostania w domu objął niemal wszystkich mieszkańców miasta. Zgodnie z panującymi tam zasadami osoby przechodzące COVID-19 lekko lub bezobjawowo muszą być zamykane w izolatoriach”.
Zatem w Chinach „koronawirus szaleje” podczas gdy w 26-milionowym mieście w ciągu jednego dnia zgłoszono 17007 nowych przypadków infekcji wśród mieszkańców, spośród których 311 osób miało objawy.
W Norwegii o koronawirusie nie mówi się chwilowo niemal wcale, gdy z powodu Covid-19 umarło więcej ludzi niż kiedykolwiek w historii tej pandemii w kraju (również, gdy przyglądamy się danym według starego typu raportowania). Zgodnie ze statystykami FHI w tym czasie 73% społeczeństwa norweskiego przyjęło minimum dwie dawki szczepionki. Dla osób w wieku 16+ wskaźnik ten wynosił 88%. Dawkę przypominającą przyjęło 53% populacji Norwegii. Jak podaje FHI w swoim ostatnim raporcie (za tydzień 13.): „Przez ostatnie cztery tygodnie informacje o stanie szczepień były dostępne dla 323 ofiar śmiertelnych Covid-19. Wśród nich było 55 (17,0%) zgonów związanych z COVID-19 wśród nieszczepionych, 260 (80,5%) zgonów wśród zaszczepionych dwoma dawkami (w tym 215 zaszczepionych trzema dawkami)„.
Czy grozi nam powrót pandemii? Bez względu na to, czy jest ona rzeczywistym zagrożeniem czy, jak twierdzą niektórzy, wymysłem polityków wydaje się, że tak może się stać. Trudno nie zauważyć globalnych zdarzeń obejmujących niemal każdy zakątek ziemi. Dotyczą zarówno kultury, ruchów społecznych czy też podejścia do koronawirusa. Lockdown, który obserwujemy w Chinach, może znów rozlać się na cały świat, w tym Europę i podstawą takich działań niekoniecznie muszą być obiektywne dane. Nie powinno nas zaskoczyć, jeśli kolejny pandemiczny alarm zostanie podniesiony w Norwegii w czasie, gdy sytuacja będzie wyglądać lepiej, niż obecnie. Choć jednocześnie miejmy nadzieję, że oprócz poprawy nic więcej się nie wydarzy.
Zdjęcie główne: Erik Mclean/Unsplash